Rozdział 5 - Kwitnące Uczucie

77 10 0
                                    

*

Tuż po rozmowie z dziewczyną, ruszyłem do swojego pokoju, a kiedy tam dotarłem, od razu włączyłem chat. Chciałem pochwalić się BlingBling'owi wydarzeniami sprzed chwili. Były one dla mnie całkowitą nowością i po prostu chciałem się komuś z nich wygadać, zanim radość zniszczyłaby mnie od środka. Po prostu. A on był pierwsza osobą, której byłem w stanie teraz w pełni zaufać. GyuRi co prawda uznawałem za dobrą koleżankę, może przyjaciółkę. Uznajmy, co jest właściwie tez prawdą, że nigdy nie potrafiłem określać relacji łączących mnie z innymi ludźmi. Było to jednym z TaeMin'owych problemów.

Błędem byłoby rozprawianie nad tym teraz.

#

BananaBoy: ZGADNIJ CO :D

BlingBling: Przyjebałeś komuś? :DD

BlingBling: Zamoczyłeś? B)

BananaBoy: ...

BananaBoy: Za kogo Ty mnie masz?

BlingBling: Za swoją bananową księżniczkę z charakterkiem!

BlingBling: Ale kazałeś zgadywać więc zacząłem rzucać jakimikolwiek przykładami :D

BananaBoy: ...

BlingBling: No więc? Co tam się stało, że jesteś taki... CAPS LOCK'OWY? :D

BananaBoy: Hahaha, BARDZO ŚMIESZNE.

BananaBoy: ...

BananaBoy: CHOLERA JASNA, ZAPROSILI MNIE NA JAKIEŚ WYJŚCIE, CZAISZ?!

BananaBoy: MNIE!

BlingBling: Jesteś Bogiem, Księżniczko! :DD

BananaBoy: Czy ja tam wiem...

BlingBling: A ja się kisze w pokoju :<

BananaBoy: Idź na siłkę :*

BlingBling: O cholera, faktycznie! 

BlingBling: ...?

BlingBling: CZY TY WŁAŚNIE WYSŁAŁEŚ MI BUZIAKA?!


#

Wyjrzałem przez okno badając pogodę, która na szczęście nie uległa żadnej zmianie. Na niebie nie płynęła nawet pojedyncza chmurka, słońce świeciło jak chore, ptaszki śpiewały tylko sobie znane pieśni, a dzieciaki darły się wniebogłosy, co było typowe dla tego miejsca. Z jednej strony uznawałem to za zabawne, z drugiej - za dosyć irytujące. W końcu one potrafiły zaznać szczęścia przy niekoniecznie pozytywnym losie, a ja tak nie do końca. Miałem problem z wejściem w świat dzieciaków, które straciły swój dom, nawet teraz. Mimo wszystko, momentami pojawiało się to "światełko", które pomagało mi się wybić, ale miało to miejsce tylko od czasu do czasu. Co jak co, ale byłem istnym przegrywem życiowym, bo większość swojego czasu spędzałem na użalaniu się nad sobą i nie robieniu nic w kierunku poprawy swojego wizerunku, sytuacji czy czegokolwiek. Problemy życiowe na skalę państwową, nie? 

Po Drugiej Stronie // JongTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz