7. TĘSKNOTA

111 8 3
                                    

     — Mężczyzna z księgą? — zapytała ponownie Diane, mierząc mnie dziwnym spojrzeniem.

     — Brzmi jak Człowiek z blizną, ale tak. Widziałam go z księgą. TĄ księgą. Tą, której używał James do rytuałów, jestem tego pewna. Wszędzie bym ją poznała.

     Znów siedzieliśmy w moim hotelowym pokoju. Diane spoczywała na swoim ulubionym fotelu, Finn stał przy drzwiach, a ja rozwaliłam się na łóżku, testując cierpliwość przebywających ze mną krwiopijców. Przewracałam się z boku na bok w trakcie rozmowy, w ogóle starając się na nich nie patrzeć, mimo że mówiłam o istotnych dla mnie — i dla nich też — sprawach. Diane jednak nie reagowała na moje zaczepki, czego mogłam się już wcześniej domyślić.

     Finn spojrzał na nią z powątpiewaniem. Z ich dwojga wydawał się tym bardziej sceptycznym. Pomimo to widziałam, że cała sytuacja nieco go zaniepokoiła. Szczególnie spotkanie z tą wampirzycą przypominającą wróżkę z filmu Dzwoneczek.

     — Wierzysz jej?

     — Nie mam powodów, by nie wierzyć — odparła spokojnie Diane, pijąc z filiżanki chwilę temu dostarczoną krew. Jej zapach czułam aż z odległości kilku metrów. Działał na mnie rozpraszająco, a ja wiedziałam, że strzyga specjalnie posilała się przy mnie. — Jeżeli chodzi o kwestię Rytualnego Mordercy, można tej dziewczynie zaufać. Wątpię, by po wszystkim, co się stało, nagle opowiedziała się po jego stronie.

     Wampir nieco się skrzywił.

     — Abelarth na przesłuchaniu sugerował, że Maisie popiera działania...

     — Wierzysz temu staruchowi? — aż sapnęłam z niedowierzaniem. — Przecież ten gość mnie nienawidzi, bo przeze mnie Vincent urwał mu się ze smyczy. Nic więcej przez niego nie przemawia, tylko jego idiotyczna mania kontroli. — Usiadłam na łóżku, czując złość. — Nie wierzę, że mogłeś mu zaufać.

     Finn mnie zignorował. Wpatrywał się uporczywie w Diane.

     Strzyga dokończyła filiżankę krwi i wzruszyła ramionami.

     — Abelarth nie jest dla mnie źródłem informacji. Przez całą sprawę spoczywał.

     — Właśnie — poparłam po raz pierwszy Diane. — Ten staruch spał, kiedy James zamordował tych wszystkich ludzi. Nic tak naprawdę nie wie.

     — Też zdajesz się uprzedzona wobec niego — zauważyła strzyga, nie patrząc na mnie. — Mimo to Abelarth musiał mieć jakieś podstawy, by wysnuć takie wnioski, Maisie Sawyer. — Zerknęła na mnie, całkiem niewinnie. — Co takiego zrobiłaś, że władca twojego byłego Dworu stracił do ciebie zaufanie?

     Władca mojego byłego Dworu. Zacisnęłam usta.

     Diane wchodziła na grząski grunt. Prawdopodobnie domyślała się, co poróżniło Abelartha i mnie — Finn zaraz mógł jej to zresztą potwierdzić, bo brał udział w moim przesłuchaniu — ale chciała mnie wyczuć, a w szczególności lepiej zrozumieć, jaki miałam stosunek wobec Jamesa. Zapewne domyślała się, że nie było to takie proste. Nie miałam jednak zamiaru opowiadać jej o wampirze, bo to wymagałoby wspomnienia o Więzach Krwi. I o Mitchellu. Na razie jednak nie mogłam zdradzić, że już go nie widziałam tak jak kiedyś. Nie byłam pewna, co wtedy zrobiłaby Diane.

     Usiadłam na łóżku, odgarniając do tyłu włosy, którym przydałoby się dobre farbowanie. Zaczęłam się też zastanawiać, czy gdybym teraz je ścięła, toby mi odrosły.

     — No wdałam się w romans z jego synem. To chyba oczywiste, że nie przepadał za mną jakoś szczególnie. — Posłałam jej znaczące spojrzenie. Diane nadal popijała spokojnie krew z filiżanki. — Ty też w zasadzie nie powinnaś mnie lubić. Odbiłam kiedyś narzeczonego twojej córce. Prawie się przeze mnie nie pobrali.

Więzy KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz