20. PRZEBACZENIE

42 5 1
                                    

     Korytarz ciągnął się w nieskończoność, a ja w pewnym momencie się zastanawiałam, czy nie był już to ten słynny czarny tunel ze światełkiem na końcu. Wampir, który mnie tu ściągnął, milczał, jakby skalanie tego miejsca choćby jednym słowem wydawało mu się nieodpowiednie. Dreptałam mu po piętach, dokładnie obserwując w mroku chropowate ściany. Byłam w stu procentach przekonana, że znajdowaliśmy się gdzieś pod ziemią. Panująca w powietrzu wilgoć również na to wskazywała.

     W końcu trafiliśmy do rozświetlonego holu, który prezentował się niczym recepcja w jakimś hotelu dla obrzydliwie bogatych ludzi. Czułam się nieswojo, przebywając w takim anturażu, ale nie miałam nawet chwili, by o tym pomyśleć, bo zaraz z jednych ze zdobionych złotymi ornamentami drzwi wypadła niewielka kobieta. Ta sama, którą widziałam na konferencji Diane. Christina.

     Jej czerwone oczy lśniły z zadowolenia, gdy się do mnie zbliżyła.

     — Długo na ciebie czekaliśmy, Maisie Sawyer. Bardzo długo.

     Nie podobało mi się, że była taka zadowolona z siebie. Wszyscy poplecznicy Jamesa widocznie tylko przebierali nogami na myśl o mojej śmierci, unicestwieniu.

     — Wspaniale. Prowadź mnie do Jamesa.

     — Nie tak szybko. — Christina ruszyła w stronę kolejnych drzwi, równie elegancko przyozdobionych. Wampir, który mnie tu sprowadził, wskazał mi ręką, bym za nią podążyła. Z lekkim ociąganiem właśnie to zrobiłam. — Na pewno jesteś głodna i zmęczona. Powinnaś odpocząć, bo...

     — Nie jestem. Chcę zobaczyć Jamesa.

     — To nie będzie teraz możliwe.

     — Co, książę jest zajęty torturowaniem moich przyjaciół? — wyrzuciłam to z siebie jadowicie. Christina przytrzymała przede mną drzwi, wciąż mając na twarzy przyklejony przyjazny wyraz. — Wiesz, że Starszyzna prawdopodobnie już wie, że jesteś w szajce Jamesa? Doskonale wiedzą, że widziałam cię na konferencji Diane. W ogóle... Kim ty w ogóle jesteś?

     Christina zaśmiała się krótko.

     — Tym, kim widzisz. Wampirzycą.

     — Nie o to pytam. — Przystanęłam w progu, wpatrując się w nią intensywnie. — Jesteś prawą ręką Jamesa? Jego sekretarką? Gosposią? Odpowiesz mi w końcu na pytanie, czy będziesz zgrywać idiotkę, by ich uniknąć?

     Wampirzyca lekko wepchnęła mnie do pomieszczenia i zamykając mnie w nim, odpowiedziała:

     — Wybieram to drugie.

     Kiedy zamknęły się za nią drzwi, spadł na mnie ciężar tego, co właśnie zrobiłam.

     Schowałabym w tamtym momencie twarz w dłoniach, ale kątem oka dostrzegłam jakiś ruch i instynktownie zwróciłam się w bok. Mój wzrok spotkał się z rozwścieczonymi oczami, które doskonale znałam — czasem nawet o nich śniłam. Vincent siedział przy długim stole i w milczeniu, które z łatwością byłam w stanie odczytać jako jego swoisty wybuch furii, patrzył na mnie, jakbym właśnie wybiła piłką okno w jego domu.

     Położyłam dłoń na biodrach, by nie widać było, jak mnie zaskoczył jego widok.

     — Teraz to już przesada. Tu naprawdę mieszka jakieś bezguście.

     Naprawdę tak uważałam. Wszystko ociekało złotem — kinkiety, ornamenty przy nieużywanym kominku, meble, nawet atłasowe zasłony połyskiwały złotem i na brzegach obszyte były równie złotą nitką. Czułam się tak, jakbym wkroczyła do pałacu jakiegoś osiemnastowiecznego króla. Pomieszczenie było przestronne, kotary zasłaniały chyba sztuczne okna (wciąż wydawało mi się, że znajdowaliśmy się w piwnicy... czułam wilgoć), a wiszący nad potężnym i długim stołem żyrandol sprawiał wrażenie, jakby od nadmiaru ozdób miał się zaraz urwać i upaść nam na głowy.

Więzy KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz