23. NIEMOC

32 3 0
                                    

     Sala, na środku której namalowano krąg, przypominała mi nieco prawosławną świątynię. Była wielka, oświetlona ciepłym światłem, a kopuła wieńcząca sklepienie wymalowana była złotem, indygo i czerwienią. Kiedy tylko weszłam tutaj, niepewnie krocząc za Christiną, zadarłam głowę i przyjrzałam się obrazom. Przedstawiały chyba sceny Biblijne, ale zdecydowanie nie przypominały fresków z Kaplicy Sykstyńskiej. Postacie miały nieregularne kształty, a wykorzystane kolory przywodziły mi na myśl prawosławne ikony, które w szkole na zajęciach artystycznych pokazywała nam pani Fairfax.

     Krąg znajdował się na środku pomieszczenia, otoczony z każdej strony filarami podtrzymującymi sufit. Wyrysowany był równymi, białymi liniami. Na początku wydawało mi się, że była to standardowa kreda, ale nie — podchodząc bliżej, zdałam sobie sprawę, że James użył farby. Mój plan D zakładający, że w trakcie rytuału jakimś sposobem zetrę fragment kręgu (kiedyś bohaterka jakiejś książki tak zrobiła i to podziałało), został storpedowany. Pozostawał plan C, w którego powodzenie i tak nie wierzyłam. To, co mnie jednak najbardziej uderzyło, to cztery metalowe słupki wbite w chłodną posadzkę wokół kręgu. Były niewysokie i tworzyły kwadrat, a ich końce wieńczyły... łańcuchy z ciężkimi kajdanami. Jeden łańcuch łączył ze sobą dwa słupki, ale nie potrafiłam sobie dokładnie poukładać w głowie, na jakiej zasadzie to działało.

     Między filarami stali strzygonie i wampiry. Ich niepokojące oczy od razu mnie odnalazły, gdy wkroczyłam do sali. Blade twarze wyrażały różne emocje — ekscytację, niecierpliwość, ciekawość. Czułam się jak małpka w zoo. Faceci w garniturach spekulowali, jak dokładnie będzie wyglądać finał rytuału. Odświętnie ubrane kobiety komentowały mój niecodzienny strój i wymieniały współczujące uwagi na temat mojego końca.

     James odwrócił się od grupki mężczyzn, z którymi chwilę temu rozmawiał, i z uśmiechem ruszył w moim kierunku.

     — Nareszcie jesteście!

     Jego głos poniósł się po komnacie. Wypełnił całą kopułę.

     James złapał Christinę za rękę i pociągnął ją do siebie. Objął ją ostrożnie w pasie, jakby bał się ją w jakikolwiek sposób urazić. Zostałam sama na zimnej posadzce, ale ani przez moment nie przeszło mi przez głowę, by spróbować uciec. Nie miałam szans.

     Christina rozejrzała się po całej sali i szepnęła do obejmującego ją wampira:

     — Udało nam się. Już niedługo... będziesz wolny.

     — Zobaczymy — odparł szeptem James, ale w jego głosie nie dało się nie wychwycić podniecenia. — Klaus nie podał mi żadnych szczegółów, jak to będzie wyglądać. Nie chciał o tym mówić, więc podejrzewam, że może być przerażająco.

     Niewidzialna obręcz wokół mojej klatki piersiowej zacisnęła się bardzo boleśnie.

     — Po latach oglądania zmarłych chyba się uodporniliśmy, prawda?

     — Zobaczymy, Christino. Nic ci nie będę obiecywać.

     — Przygotowałam ją tak, jak chciałeś. Teraz trudniejsze: będzie trzeba ją położyć.

     Stali kilka metrów ode mnie, ale moje uszy od razu to wychwyciły. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie, a ja odruchowo zrobiłam kilka kroków w tył. Nikt mnie przy tym nie blokował.

     Strach, którego wcześniej nie odczuwałam, teraz spadł na mnie tak nagle, jak bryła topniejącego śniegu z dachu. Przerażenie przygniotło mnie i sprawiło, że przestałam jasno myśleć. Twarze zgromadzonych tu krwiopijców przypominały mi maski z teatru greckiego — wszystkie nienaturalnie, upiornie zadowolone z siebie. Gdybym wcześniej zdała sobie w pełni sprawę z tego, co mnie czekało, zapewne nie oddałabym się ot tak, bez walki.

Więzy KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz