16. TRAUMA

74 6 6
                                    

     Facet położył przede mną cały sklepowy koszyk wypełniony płytami zespołów, po które sama nigdy bym nie sięgnęła. Przysunęłam jego zakupy w swoją stronę, by je skasować. Ignorowałam przy tym usilnie intensywne spojrzenie rzucane w moją stronę. Czułam się nieswojo w jego towarzystwie, ale nie mogłam nie przyznać przed sobą, że miał bardzo przystojną twarz. Był w moim typie, tak jak kiedyś Jesse Jordan. Rozwiane włosy, niebieskie oczy, które przypominały mi o oceanie... W takich chwilach zmieniałam się w beznadziejną romantyczkę.

     Zaczęłam kasować mu zakupy, nadal starając się na niego nie patrzeć. Nie chciałam, by widział, że wpadł mi w oko.

     — Jestem Noel — powiedział.

     Pokiwałam głową, ciągle na niego nie patrząc.

     — Ładnie.

     — A ty?

     — Jak na plakietce — wskazałam na kawałek plastiku przyczepiony do mojej firmowej koszulki. — Maia.

     Przez chwilę panowała cisza przerywana jedynie przez moje nerwowe wystukiwanie odpowiedniego kodu w kasie.

     Noel odchrząknął.

     — Umówisz się ze mną?

     Zatrzymałam się i spojrzałam na niego zaskoczona. Przyglądał mi się zdecydowanie. Wydawał się śmiertelnie poważny, jakby był zdeterminowany, by mnie zdobyć. Wzbudziło to moją czujność. Zresztą w tamtych czasach nie miałam w ogóle głowy do związków — ledwo wiązałam koniec z końcem, a poza tym wciąż bałam się, że ktoś mnie rozpozna, mimo farbowanych włosów. Nie miałam też pewności, czy ten cały Noel nie domyślił się, kim naprawdę byłam, i nie stroił sobie ze mnie teraz okrutnych żartów.

     Przyjęłam pieniądze, które położył na ladzie, i zajęłam się wybieraniem reszty z kasy. Zawzięcie na niego nie patrzyłam, bo wiedziałam, że straciłabym całą pewność siebie, zerkając w jego oczy. Miał nieprawdopodobnie intensywne spojrzenie.

     — Jesteś bardzo bezpośredni. Jeżeli szukasz partnerki na bal zakończenia szkoły, to poproś Aline z drugiej zmiany. Uwielbia takie rzeczy i na pewno chętnie ci pomoże.

     — Nie, dzięki. To musisz być ty.

     Odważyłam się na niego spojrzeć. O zgrozo, był poważny.

     — Nie umiem tańczyć.

     — A ja nic nie powiedziałem o żadnym balu — sprostował. — Naprawdę wyglądam według ciebie na licealistę?

     — Może trochę?

     — Chcę umówić się z tobą na randkę — oznajmił dobitnie, ignorując mój słaby żart. Trochę zaczęłam panikować, gdy tak naciskał i wbijał we mnie oczy. — Czy to nie oczywiste?

     Wyprostowałam się i westchnęłam głośno. Zebrałam w sobie całą siłę, by odpowiedzieć na to:

     — Przykro mi, nie jestem zainteresowana.

     W tamtym momencie zobaczyłam... złość. Zawód. Niezadowolenie. Ale i piekielną determinację.

* * * * *

     — Mieszkam tu od niedawna — przyznałam, wciąż starając się nie patrzeć mu w oczy. Było to trudne, bo siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy niewielkim stoliku, który ustawiony był pod ścianą we włoskiej restauracji. — Nie znam jeszcze okolicy.

Więzy KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz