Rozdział 2

2.3K 147 114
                                    

Hejka, i jak na razie podoba wam się początek?

— Słucham? — Harry musiał potrząsnąć głową i mrugnąć kilka razy, by dotarło do niego, że Malfoy w ogóle się odezwał.

— Pytałem, czy chcesz szluga. — Chłopak wzruszył ramionami, ignorując fakt, że jeden bok koszuli opadł mu z ramienia, całkowicie odsłaniając obojczyk. — Inaczej papierosa, Potter — fuknął, widząc, że chłopak nadal stał jak wryty.

— Papierosy są mugolskie — powiedział, w końcu decydując się na zrobienie kroku do przodu. Malfoy odwrócił się do niego już całkiem, opierając się plecami o balustradę.

— I mówi to kto? Harry Potter? — zadrwił, wyciągając z kieszeni, całkiem eleganckie, złote pudełeczko z fikuśnymi zdobieniami. — Chcesz? — spytał, kierując dłoń w jego stronę. Harry tylko pokręcił głową, zdezorientowany śmiałością chłopaka i brakiem znanej mu dotąd pogardy, w jego głosie. Malfoy wcale nie przypominał tego samego Malfoya, którego pamiętał jeszcze sprzed prawie dwóch lat. Choć w prawdzie, Malfoy już nie był sobą w trakcie szóstego roku.

— Wróciłeś — powiedział, podążając za chłopakiem i opierając się o przeciwległą ścianę wieży. Malfoy tylko wzruszył ramionami, i wyciągnął z pudełeczka papierosa. Jeszcze podczas wcześniejszych lat w Hogwarcie, widział jak niektórzy starsi uczniowie, chwalili się swoimi mugolskimi zdobyczami, wśród których były też papierosy. Żartobliwie mówili na nie „fajki". Harry wprawdzie nigdy nie zdecydował się spróbować, ale teraz kiedy patrzył na Malfoya, trzymającego cienkiego papierosa między palcami, poczuł ochotę na zaciągniecie się dymem, który wszyscy uważali za tak przyjemny. Śledził wzrokiem jak Malfoy przyłożył jeden koniec papierosa do ust, i wziął go między wargi, po czym cichym incendio, sprawił, że drugi koniec zażarzył się delikatnie.

Złapał się na tym, że instynktownie wstrzymywał oddech do momentu, aż Malfoy zaciągnął się pierwszy raz i wypuścił chmurę białego dymu z płuc.

— Spostrzegawczość nie należy chyba do twoich mocnych cech, prawda? — Tak dobrze znana mu pogarda, nie była nawet trochę tak wyrafinowana jak kiedyś. W jego głosie brzmiał smutek, oraz dziwny niepokój.

— Wiesz. Widziałem... — zaczął, ale urwał w ostatniej chwili, gryząc się w język. Co tak właściwie chciał mu powiedzieć? Malfoy nie oczekiwał litości ani współczucia. Był raczej ostatnią osobą, która potrzebowałaby akurat tego i to od Harry'ego Pottera.

— Tak, każdy widział. — Ton Malfoya zaskoczył go swoją ostrością, zmieszaną z obojętnością.

Zapadła między nimi krępująca cisza, w czasie której Harry łajał się w duchu, za głupi pomysł, który kazał mu tutaj przychodzić. Mógł siedzieć w spokoju w swoim pokoju, czekając na Rona i na kolejne zajęcia.

— Czemu nie jesteś na lekcjach? — spytał, zmieniając temat, na co twarz Malfoya wykrzywiła się w grymasie.

— To przecież to samo, co kiedyś. Nic nowego. Wolę zdać egzaminy niż marnować czas na lekcje — westchnął, i zaciągnął się kolejny raz. Zapach wydychanego przez niego dymu dosięgnął Harry'ego, i mimowolnie chłopak wziął pełny wdech. Nie rozumiał jak inni mogli uważać, że papierosy pachniały dobrze. Część nawet twierdziła, że był to klasyczny zapach dorosłości.

Mimo że zapach nie do końca mu podszedł, ponownie poczuł chęć wzięcia cienkiego papierosa, między wargi, tak jak przed chwilą zrobił to Malfoy.

— A ty czemu nie jesteś na zajęciach? Czy Granger nie urwie ci potem głowy, za to, że wagarujesz już drugiego dnia? — spytał, ciągnąc tą niezręczną rozmowę. Choć może była ona niezręczna tylko dla Harry'ego, bo Malfoy nie wydawał się być zmieszany, ani speszony.

Kolońska i szlugi • Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz