Rozdział 12

1.4K 121 43
                                    

Szukając ostatnio jakiegoś drarry do czytania, trafiłam na opowiadanie o dokładnie takim samym tytule jak moje, na szczęście było całkiem o czym innym, ale i tak się zdziwiłam, że ktoś wpadł też na taki pomysł 🫣

Pani Pince nawet nie zwróciła na nich najmniejszej uwagi, kiedy prawie bezszelestnie wślizgnęli się do biblioteki. Malfoy nawet nie kwapił się by ściągnąć z siebie płaszcz, kiedy był w pokoju. Okazał się on jednak świetnym miejscem by ukryć butelkę whiskey. O tej porze i to jeszcze w piątek, w bibliotece nie było nikogo, choć może wynikało to też z faktu, że prawie wszyscy byli jeszcze w Hogsmeade. Dochodziła dopiero dziewiętnasta, ale na zewnątrz było już całkiem ciemno.

— Nie idziemy tam, gdzie ostatnio? — spytał cicho, kiedy Malfoy ominął ich wcześniejsze miejsce, między półkami ze starymi, zakurzonymi księgami. Chłopak odwrócił się przez ramię i tylko pokręcił głową.

— Pokaże ci o wiele lepsze miejsce — powiedział i dłonią wskazał mu wąskie przejście, znajdujące się pomiędzy dwiema ścianami, zachodzącymi na siebie. Byli już na samym końcu biblioteki i Harry mógłby przysiąc, że nigdy wcześniej nie widział tutaj tej szpary. Zmarszczył brwi i z lekkim wahaniem, podszedł we wskazane miejsce. Wychylił się zza ściany i z zaskoczeniem zauważył, że przejście prowadziło do małego pomieszczenia, które w zasadzie było rogiem całej biblioteki. Zapewne miało zostać zabudowane, lecz przez fakt, że znajdowały się tam jeszcze dwa okna, dano sobie z tym spokój.

Pomieszczenie było dwa razy mniejsze od jego pokoju i w zasadzie nie znajdowało się tam nic, oprócz dwóch szerokich parapetów, zaraz przy ziemi, dokąd sięgały wysokie okna. Było ciemno, bo jedyne światło jakie tam dochodziło, padało z wąskiego przejścia, pomiędzy tymi dwiema ścianami.

— Fajne miejsce, żeby pobyć samemu. W dzień, jest stąd niezły widok na całe błonia — powiedział Malfoy, czym zwrócił na siebie uwagę Harry'ego, który już całkiem zapomniał o jego obecności. Chłopak był już przy parapecie i wyciągał zza płaszcza butelkę whiskey. Harry obserwował jak powoli sciągał z siebie ubranie, by potem starannie ułożyć je na parapecie, tak by się nie pogniotło. Pod płaszczem, był ubrany tylko w białą, bawełnianą koszulę tak samo jak Harry. Przy jego ściąganiu, prawy rękaw podsunął mu się nieco, odsłaniając koniec tatuażu. I Harry był już pewien, że to, co Malfoy ukrywał na przedramieniu, było dosyć sporych rozmiarów.

Nie miał pojęcia co kazało mu to zrobić, ale jakaś niewytłumaczalna siła pchnęła go, by w sekundę znaleźć się przy chłopaku i złapać go za nadgarstek, zanim ten zdążył naciągnąć mankiet koszuli na swoje miejsce.

— Potter... — sapnął Malfoy, brzmiąc na całkiem zbitego z tropu. Harry sam wyczuł pod dłonią, jak jego mięśnie odruchowo się spięły.

— Nie przyjąłeś mrocznego znaku — powiedział, ale zabrzmiało to jak czyste stwierdzenie.

— Skąd jesteś tego taki pewien? — spytał, ale o dziwo nie wyrwał ręki z jego uścisku. Harry dopiero teraz zrozumiał w jakim znalazł się położeniu. Od twarzy Malfoya dzieliło go zaledwie kilka centymetrów, a poza tym pod palcami właśnie wyczuwał gładkość jego skóry, o której snuł fantazje przez ostatnie kilka dni.

— To nie wygląda jak jego zakończenie — powiedział, w jakiś sposób zdobywając się na to, by otworzyć usta i przy tym nie jęknąć. Szybkim ruchem odwrócił jego nadgarstek tak, by jego przedramię zwrócone było do niego przodem. Podłużna końcówka, wysuwająca się spod mankietu, owszem przypominała otwartą paszczę węża, ale tusz przebijający pod rękawem, jasno wskazywał na to, że w żadnym miejscu, nie malował się zarys czaszki. — Masz tatuaż — stwierdził, na co Malfoy jedynie wywrócił oczami.

Kolońska i szlugi • Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz