Dziękuję, że byliście ze mną podczas publikacji tego krótkiego opowiadania. Napisanie go zajęło mi niecałe 2 miesiące, nie tak jak Za zamkniętymi drzwiami. 01.07 pojawi się pierwszy rozdział nowego, typowo wakacyjnego drarry Last minute, dlatego jeszcze raz zachęcam do zaobserwowania profilu, żebyście go nie przegapili! Od razu uprzedzam, będzie ono tym z typu niemagicznych i odstających od kanonu, ale takiego jeszcze tu nie było, więc zapraszam serdecznie! A teraz miłego czytania epilogu.
Harry przemierzał korytarze Hogwartu, prawie biegnąc w kierunku Skrzydła Szpitalnego, by dogonić Draco i oddać mu jego zgubę. Po raz drugi już znalazł złote pudełeczko, skrywające w sobie cenne dla Malfoya, papierosy. Leżało pod ławką w sali od eliksirów, a kiedy Harry schylił się by je podnieść, Draco zdążył ulotnić się z klasy.
Były to ich ostatnie zajęcia, więc z pewnością Malfoy był w drodze do swojego pokoju. Harry chciał go złapać jeszcze zanim zamknął za sobą drzwi, by mogli pójść razem na Wieżę Astronomiczną i zapalić jednego papierosa. Wstyd było mu się przyznać, ale po tych kilku tygodniach w towarzystwie Draco, który za każdym razem częstował go szlugiem, odczuwał chęć zaciągnięcia się dymem. I gdzieś podświadomie wiedział, że tak to się skończy, jednak za bardzo mu to nie przeszkadzało.
Poza tym wspomnienie leniwych popołudni, jakie spędzali razem w weekendy, siedząc w pokoju Draco, albo na tyłach biblioteki, rozmawiając, paląc, całując się i znowu paląc, było jednym z milszych wspomnień.
Kiedy dotarł w końcu do schodów, prowadzących do Skrzydła Szpitalnego, nie zdążył nawet minąć skrętu do Wieży Astronomicznej, jak poczuł silne, dosyć brutalne, szarpnięcie za bark, które pchnęło go prosto na ścianę w kamiennej wnęce. Nie zdążył nawet mrugnąć, oszołomiony zderzeniem z zimnym murem, i nagłym ciężarem, który przyparł go mocniej do ściany.
Ciche westchnięcie wymsknęło mu się z ust, kiedy zorientował się kto taki go zaatakował. Albo raczej, czyje wargi właśnie przeprowadzały szturm na jego szyję, wcale nie uważając na zęby i ślady, jakie po sobie pozostawiały na jego wrażliwej skórze.
— Draco — szepnął, próbując wyswobodzić się spod chłopaka. Chciał uwolnić ręce, by chociaż go objąć, jednak Malfoy skrzętnie mu to uniemożliwił.
— Zamknij się — odpowiedział tylko, po czym ponownie złączył ich usta w żarliwym pocałunku. Jego słowa nie były ostre, jednak coś w jego tonie sprawiało, że Harry nawet nie zamierzał walczyć z nim o dominację. Lubił kiedy Draco miewał takie napady namiętności i przejmował kontrolę nad sytuacją, choć również podobało mu się, kiedy to chłopak był zdany na jego łaskę.
Wtargnięcie kolana pomiędzy jego rozchylone uda, wyrwało z jego gardła przeciągły jęk, którego nie był w stanie powstrzymać. Mógł za to wyczuć na własnych ustach, cień uśmiechu pełnego satysfakcji tym, jaką reakcję wywołał swoim mało subtelnym gestem.
Będąc podnieconym do granic możliwości, oraz rozpalonym od pełnych pożądania warg Draco, instynktownie przechylił głowę w poszukiwaniu jego ust, by móc ponownie się z nimi złączyć. Nie musiał długo czekać na odzew drugiego chłopaka, który ochoczo odpowiedział na jego próbę dostania się językiem pomiędzy jego wargi. Harry jęknął ponownie, nie mogąc wytrzymać wżynającego się, pomiędzy jego nogi, kolana Draco.
— Bądź cicho, bo zaraz przyleci tutaj ktoś, kto będzie chciał wybawić cię z opresji — mruknął mu do ucha, zahaczając zębami o jego płatek, co tylko spotęgowało fale dreszczy, jaka po raz kolejny, przeszyła jego ciało.
Harry'emu nie pozostało więc nic więcej, niż starać się zamilknąć, choć musiał przyznać, że Draco skrzętnie mu to utrudniał. Wtuleni w siebie i zimną, kamienną ścianę, skryci w cieniu murów Hogwartu, zatracali się w sobie coraz mocniej, z każdą kolejną, długą sekundą.
CZYTASZ
Kolońska i szlugi • Drarry
أدب الهواةPo długiej przerwie, Harry wraz z przyjaciółmi wraca do Hogwartu, by skończyć szósty rok nauki. Nic jednak, nie jest takie samo jak wcześniej. Mury szkoły, mimo że pełne wspomnień, wydają się obce. Nawet Draco Malfoy nie przypomina tej samej osoby...