Rozdział 3

2K 117 39
                                    

— No nie wiem, Harry. Może i Malfoy zaczął nosić biżuterię, ściął włosy i ogółem wygląda nieco inaczej, ale to dalej ten sam Malfoy. Irytujący, przewrażliwiony na swoim punkcie i zadziorny gnojek. — Ron wydawał się skonsternowany na całej dyskusji o Malfoyu, którą znów zapoczątkował Harry. Od jego rozmowy z chłopakiem minęło kilka dni, a Draco nie pojawił się już na wspólnych zajęciach. Harry jedynie przelotem widział go podczas śniadania, ale to nie zawsze.

Miał wrażenie, że Malfoy chodził własnymi ścieżkami, spędzał dnie na wałęsaniu się korytarzami Hogwartu, wyglądaniu przez okna, obserwowaniu trenujących drużyn na boisku do Quidditcha, oraz na paleniu tych swoich mugolskich papierosów.

Ich drogi, jak na złość nie krzyżowały się, a Harry w dziwny sposób czuł potrzebę ponownej rozmowy z chłopakiem, nawet jeśli nie miała ona wnieść nic nowego, a tylko poszargać jego nerwy.

— Wcześniej też nosił. Sygnet rodowy na palcu — mruknął pod nosem, skupiony na wertowaniu książki od eliksirów, w poszukiwaniu pożądanej strony. McMillan zadał im esej już w pierwszym tygodniu nauki, a termin oddania był już jutro, dlatego od dwóch godzin, siedzieli razem z Ronem w bibliotece i głowili się nad napisaniem samego wstępu. Hermiona została w swojej kwaterze, zgłębiając nową lekturę, bo esej miała już dawno napisany. Chociaż, czego w zasadzie mogli spodziewać się po swojej przyjaciółce, jak nie tego, że będzie tak samo pilna w nauce jak kiedyś.

— Harry ty również zmieniłeś okulary. Obiektywnie mogę stwierdzić, że prezentujesz się o wiele lepiej niż dwa lata temu, aż dziwne, że nie ugania się za tobą stado młodszych dziewczyn. — Ron spojrzał na niego z pobłażaniem i wrócił do szukania w książce, tego co pomogłoby im w napisaniu eseju o eliksirach, mających paraliżujące właściwości.

Nowy nauczyciel eliksirów okazał się mieć świra na punkcie ziół, oraz roślin, rosnących w świecie mugoli, które idealnie sprawdzały się jako składniki magicznych eliksirów. Esej w pierwszym tygodniu nauki był dopiero początkiem ich drogi przez mękę. Hermiona za to zdawała się być w swoim żywiole, mimo że nigdy nie była wybitna w tej dziedzinie. McMillan wywarł na niej duże wrażenie swoją wiedzą w temacie mugolskich ziół i roślin.

Harry za to, od razu wiedział, że takie zajęcia z pewnością nie spodobałyby się Malfoyowi, choć sam nie wiedział, dlaczego w ogóle przyszło mu to do głowy.

— Daj sobie spokój z Malfoyem. Wrócił to wrócił. Dopóki nie strzępi ozoru ani nie staje mi na drodze, nie mam zamiaru poświęcać mu więcej uwagi niż to konieczne. A już na pewno, nie chcę zastanawiać się nad tym, dlaczego zaczął nosić jakieś śmieszne naszyjniki — fuknął i ponownie utkwił nos w książce. Harry już miał coś dodać, ale ugryzł się w język w ostatniej chwili, wiedząc, że przyjaciel nie miał już ochoty na dalszą dyskusję.

Osoba byłego ślizgona intrygowała go do tego stopnia, że nie potrafił pozbierać myśli, i skupić się na zadaniu, które wisiało nad nim jak omen. Nie zostało za wiele czasu na napisanie wypracowania, a on nie miał ochoty spędzić wieczoru nad książkami, które w żadnym stopniu nie pomagały w napisaniu choćby wstępu.

Załamał się mentalnie, kiedy jego myśli znów powędrowały do Malfoya. Nie mógł pojąć w jaki sposób Draco chciał zaliczyć wszystkie przedmioty nie zjawiając się na zajęciach ani razu, ani nie oddając żadnej pracy domowej. Wątpił by ktokolwiek dopuścił go nawet do egzaminów końcowych, skoro ten miał w głębokim poważaniu, lekcje oraz profesorów.

I mimo że sam, nie miał ochoty uczęszczać na zajęcia, wykłady go nudziły, a myśli podczas nich krążyły wokół wszystkiego innego niż wokół tego, co istotne, tak wiedział, że zaliczenie tego ostatniego roku, było kluczowe by móc iść dalej. Gdziekolwiek by to miało być.

Kolońska i szlugi • Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz