Rozdział 19

1.4K 121 22
                                    

Leniwy poranek był tylko złudnym, chwilowym uczuciem, jakie objęło Harry'ego zaraz po przebudzeniu. Spokojne, pogrążone we śnie ciało Draco, spoczywało w jego objęciach, a miarowy oddech chłopaka działał na niego kojąco. Kilka długich sekund zajęło mu zrozumienie, że to wcale nie był sen, i że wciąż znajdował się w pokoju Malfoya. Na dodatek był ranek, a on nie miał pojęcia, która dochodziła godzina.

Obudzenie Draco nie należało do najłatwiejszych zadań, szczególnie, że pierwsza próba jaką podjął Harry, skończyła się tylko mocniejszym wtuleniem się w niego, z cichym pomrukiem niezadowolenia na ustach.

Przez uchylone okno, które zapomnieli zamknąć jeszcze w nocy, wpadało chłodne, niemal mroźne powietrze, powodujące na jego nagiej skórze fale dreszczy. Draco również musiało być zimno, bo zagarnął dla siebie większą część kołdry, pozostawiając Harry'emu jedynie skrawek. Niechętnie wysunął dłoń spod ciepłego, przyjemnego okrycia i musnął palcami policzek Draco, na co ten ponownie mruknął coś niewyraźnie. Harry mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, choć z tylu głowy majaczyła myśl, że wcale nie będzie mu do śmiechu, kiedy znów zjawi się na zajęciach spóźniony, albo co gorsze opuści kolejny dzień lekcji.

— Draco — szepnął, i sam zdziwił się swoim lekko zachrypniętym głosem. Malfoy zdawał się udawać, że wcale go nie usłyszał, choć Harry od razu wyczuł zmianę w rytmie jego oddechu, który owiewał mu szyję. — Wiem, że nie śpisz — powiedział i odchrząknął, żeby pozbyć się nocnej chrypki.

— Ale chciałbym — mruknął i uchylił powieki, spoglądając zaspanym spojrzeniem na Harry'ego.

Widok ten był dla chłopaka tak przyjemny, że mógłby budzić się w ten sposób codziennie.
Z Malfoyem u boku.

— Musimy wstać — powiedział, starając się zabrzmieć stanowczo, jednak Draco wysuwający rękę spod kołdry i obejmujący go ciasno w pasie stał się bardziej przekonujący. Szczególnie kiedy jego ciepłe wargi, musnęły jego szyję.

***

O dziwo, udało mu się zdążyć na drugie zajęcia, choć dosyć niechętnie opuścił pokój Draco. Malfoy postanowił nie pokazywać się tego dnia na lekcjach, mimo namawiań Harry'ego.
Kiedy jako ostatni wszedł do sali, gdzie odbywały się zajęcia z mugoloznawstwa, ze zdziwieniem zauważył, że miejsce w ławce obok Hermiony było puste. Ron, od początku szkoły nie opuścił żadnej lekcji, no chyba, że w jego towarzystwie, dlatego nieobecność przyjaciela wydawała mu się bardziej niż niepokojąca.

Hermiona z nosem w książce, nawet nie zauważyła, że wszedł do sali. Zbierając się na zajęcia, Harry nie poszedł do swojego pokoju, by przebrać się w świeżą koszulę. Założył to, w czym był poprzedniego dnia, zaklęciem wygładzając tylko pomięty materiał. Draco z rozbawieniem obserwował go z ciepłego łóżka, nie mogąc powstrzymać się przed skomentowaniem jego marnego posługiwania się zaklęciami, służącymi do odświeżenia, czy wyprasowania ubrania.

Zajął miejsce w swojej ławce, tuż przed Hermioną, po czym zwrócił się do niej bokiem, tak żeby nie wyglądać już na całkowitego ignoranta, który miał w głębokim poważaniu profesora, zaczynającego prowadzenie zajęć.

— Cześć — powiedział, a kiedy przyjaciółka podniosła na niego wzrok z nad książki, nie wyglądała na zaskoczoną jego obecnością. — Gdzie jest Ron? — spytał, ale dziewczyna jedynie skrzywiła się nieco. Spojrzała na przód sali, by sprawdzić czy profesor był na razie zajęty szukaniem czegoś w podręczniku, po czym nachyliła się lekko nad ławką, zbliżając do niego.

— Źle się czuje, został w pokoju — szepnęła.

— Może coś mu zaszkodziło? — podpowiedział, choć wątpił by akurat ból brzucha mógł być powodem nieobecności Rona.

Kolońska i szlugi • Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz