*2

7 1 0
                                    

Nagle z góry padł krótki rozkaz i szpony ponownie wpiły się w moje ciało. Syknęłam przez zaciśnięte zęby, gdy ich ostre końcówki zagłębiły się w mojej koszuli, dosięgając skóry. Krzyknęłam wściekle ze złości i bezsilności. Obróciłam znowu pod dziwnym kątem głowę, starając się dojrzeć grzbiet ptaka, i tego, kto na nim siedział. Ledwo ogarnęłam wzrokiem całą ptasią postać; nie umknął mi wielki zakrzywiony dziób i niepokojąco żółte spojrzenie.

- Hej! Ty tam na górze! – wrzasnęłam, najgłośniej jak umiałam. Byłam pewna, że wcześniejszy rozkaz padł z ust człowieka i zamierzałam dać mu do zrozumienia, że nie życzę sobie być ściskana przez jego wielkiego jastrzębia.

Ku mojej uldze zza ptaka wychylił się chłopak, mniej więcej w moim wieku. Jego arogancki uśmiech idealnie pasował do błyszczących drwiną zielonych oczu. Gęste, brązowe włosy rozwiewał mu wiatr, a policzki były zarumienione z zimna. Chłopak wykrzywił się do mnie w pełnym pogardy uśmiechu i wrzasnął.

- Tak? Jego głos zabrzmiał taką nonszalancją, jakbyśmy właśnie rozmawiali w pałacowej komnacie, sącząc miętową herbatę. Warknęłam pod nosem i obrzuciłam go salwą przekleństw. On tylko jeszcze szerzej się uśmiechnął i poruszył zawadiacko brwiami. Nie mogłam tego nie przyznać; był przystojny i to bardzo. Niejedna dziewczyna straciłaby dla niego głowę, ale nie ja. Nie przepadałam za pyszałkowatymi pięknisiami; dla mnie liczyło się wnętrze.

- Zabierz mnie stąd! Natychmiast! – ryknęłam, szamocząc się w uścisku ptasich szponów.

- Oczywiście! Poczekaj tylko chwilę! – odkrzyknął chłopak i jego twarz zniknęła mi z pola widzenia. Zgrzytnęłam zębami z wściekłości; wcale mnie nie uwolni ze szponów, tylko będzie patrzył jak się męczę, starając się to zrobić. Skoro ty nie chcesz mi pomóc to spróbuję sama – pomyślałam zawzięcie.


Opowiadanie IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz