*13

3 0 0
                                    

- Solvig Jackson nie jest miłosierny i litościwy, Renezell. Jeśli go zadowolisz każe Cię tylko wychłostać. Jeśli nie – przygotuj się na znacznie gorsze kary – syknął mi w twarz. W jego zielonych oczach pojawiło się coś dziwnego, coś, czego nie mogłam zinterpretować. Poczułam jego zapach – nie był wcale odpychający. Ridden przyglądał mi się uważnie, jakby szukając na mojej twarzy oznak przerażenia, czy chociaż zaniepokojenia. Odpowiedziałam mu wyzywającym nachyleniem się do przody i wypięciem tyłka w stronę ściany naprzeciwko. Jego spojrzenie strzeliło w stronę krzywizny moich piersi, jednak natychmiast spojrzał z powrotem na mnie.

- Słuchaj, Ridden. Nie jestem jedną z tych, które dadzą się złamać byle chłostą, czy tymi „gorszymi rzeczami". Twój przywódca pożałuje, że uwięził mnie w swojej norze, a ty – za porwanie mnie niczym bezduszny palant – zagroziłam. Dostrzegłam jak jego policzki się wydymają w niedowierzającym geście. Patrzył na mnie przez chwilę, a potem wybuchnął śmiechem. Widząc jego ignorancję, poczułam jak wypełnia mnie furia. Korzystając z wolnych rąk, wymierzyłam mu solidny policzek. Jego śmiech urwał się nagle, gdy popatrzył na mnie z wyrzutem.

- Za co to? – wybełkotał, kręcąc szczęką. Na jego policzku malował się czerwony ślad, kształtem przypominający moją dłoń. Wyszczerzyłam się do niego wrednie, nie odpowiadając. Nagle rzucił się do przodu, wyraźnie chcąc się odpłacić pięknym za nadobne, więc błyskawicznie odskoczyłam od krat, lądując na pryczy. Materac zaskrzypiał w rytm warknięcia Riddena.

- Jeszcze zobaczysz, suko! – zapowiedział złowróżbnie, jednak nie przejęłam się tym. Wiedziałam, że w walce nie byłby w stanie mnie pokonać i nie obawiałam się konfrontacji z nim. Chłopak, widząc, że nic tu nie zdziała, oddalił się, pokazując mi środkowy palec. Wystawiłam do niego język, a potem opadłam na pryczę.


Opowiadanie IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz