Moja sytuacja nie była za korzystna; byłam w rękach wroga, jedynego, potencjalnego sojusznika właśnie się pozbyłam i szykowało się dla mnie zapewne niezbyt przyjemne spotkanie z największym rywalem mojego ojca. Zaczęłam gwizdać przez zęby dla zabicia nudy. Gdy z celi po lewej doszło mnie głośne przekleństwo i łomot w drewnianą ścianę, przestałam. Myszka z rogu celi, spojrzała na mnie z nadzieją i przydreptała do moich butów. Z kieszeni wygrzebałam ciasteczka imbirowe i podałam jej połowę. Gryzoń zaczął skubać ciasto, a potem, wspiął się odważnie po mojej nodze i usiadł mi na udzie. Wzięłam stworzonko na ręce i podrapałam pod brodą. Myszka nastroszyła z zadowoleniem wąsy.
Ojciec zawsze mi powtarzał, że mam rękę do zwierząt. Uśmiechnęłam się na myśl o jego ciepłym uśmiechu i złotych, błyszczących oczach. Do mojej głowy wróciło wspomnienie, w którym uczył mnie jazdy konnej. Dosiadłam wtedy ogromnego, siwo-pstrokatego ogiera. Pamiętam jak się bałam, ale ojciec nie pozwolił mi spaść z grzbietu wierzchowca. Głaskałam szarobure futerko myszy, pogrążona w myślach.
Gdy nagle gryzoń nastawił uszy, poruszył wąsami i odbił się od mojego kolana, uciekając w stronę norki w kącie, ja również zaniepokoiłam się. Po chwili do moich uszu dotarły odległe kroki i brzęczenie czegoś metalowego. Zbliżały się trzy osoby; sądząc po ich ciężkim chodzie byli to mężczyźni. Zerwałam się z pryczy i położyłam rękę na cholewce buta, gdzie miałam ukryty nóż. Ku mojemu przerażeniu przed celą stanął Solvig Jackson.
Był on potężnie zbudowanym mężczyzną, jego wielki brzuch kryły wydatne mięśnie. Był dwie głowy wyższy ode mnie. Twarz miał poznaczoną bliznami i ogorzałą po wieloletnim żeglowaniu w pełnym słońcu. Miał imponującą ciemnobrązową brodę, która zasłaniała mu szyję i dekolt. Szeroki nos i wąskie usta pasowały idealnie do świńskich, bursztynowych oczu i pirackiego dwuroga na głowie. Odziany był w zabrudzoną koszulę i płaszcz z krokodylej skóry. Obwisłe spodnie buro-zielonego koloru zasłaniały jego nogi; z dziury na lewej kończynie było widać owłosioną łydkę. Buty były z czarnej skóry, wyglądały na bardzo drogie. Gdy pirat wyszczerzył się do mnie dojrzałam błysk kilku złotych zębów. Do pasa przytroczony był długi i zakrzywiony kordelas; na jednym jego końcu była zaschnięta krew.
CZYTASZ
Opowiadanie II
FantasyWitam wszystkich serdecznie! Tak ja obiecywałam, to już drugie z cyklu opowiadań, jakie tworzę dla własnej przyjemności i by umilić Wam dzień. Miłego czytania! W tym opowiadaniu pojawił się romans! :)