*11

2 0 0
                                    

Ridden stanął za mną, położył mi rękę na talii i zaczął prowadzić w stronę ciemnego tunelu, na końcu jaskini. Opuściłam głowę, kryjąc się za zasłoną brązowych loków; słyszałam podekscytowane szepty i szumy, gdy ludzie wyciągali głowy, by się lepiej mi przyjrzeć. Ridden doszedł razem ze mną do korytarza; pilnowała go dwójka strażników. Jeden miał długą, rudą brodę, drugi zdawał się być kilka lat starszy niż mój porywacz. Obydwoje mieli tak samo ponure miny i ostre włócznie u boku. Oprócz tego wyposażenia zbrojnego, każdy z nich miał do pasa przytroczony karabin i kordelas.

- Czego? – mruknął brodacz, mierząc nas spojrzeniem spode łba. Ridden wykonał pośpieszny ukłon i odsłonił wnętrze przedramienia. Widniał na nim tatuaż; przedstawiał to samo, co znaki na żaglach. Skrzywiłam się lekko; chłopak wyraźnie deklarował się po stronie Solviga Jacksona. Przez chwilę myślałam, że może być wartościowym towarzyszem – teraz te myśli zamieniły się w lód.

Odsunęłam się od niego; nie miałam ochoty czuć jego dotyku. Ridden chyba się tym nie przejął; był zajęty pośpieszną rozmową z drugim strażnikiem. Gdy ten zmierzył mnie bacznym spojrzeniem, uniosłam wysoko głowę – niech wie, że się go ani jego towarzyszy nie boję! Po chwili Ridden dostał od strażnika zardzewiały klucz.

- Twoja cela, Renezell! – szepnął teatralnie, machając mi przedmiotem przed nosem. Przeklęłam brzydko a potem pokazałam mu język. W odpowiedzi tylko poruszył brwiami i popchnął mnie do tunelu.

Weszłam do niego posłusznie, potykając się lekko w ciemnościach. Obawiając się upadku na twardą posadzkę, tym razem pozwoliłam Riddenowi prowadzić mnie przez tunel. Jednak po chwili ciemność rozproszyły pochodnie. Ich światło wesoło tańczyło na szaro-grafitowych ścianach. Na widok ciepłych, złotych płomieni poczułam się odrobinę pewniej. Odepchnęłam rękę Riddena, wolno krocząc przez tunel.


Opowiadanie IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz