Rozdział 19: Aaron?

2.9K 256 43
                                    

Czekam na Wasze reakcje w komentarzach, życzę miłego czytania! :)

Pożądanie, jedyne uczucie we wszechświecie, którego nie można z niczym pomylić. Nie dało się oszukać reakcji własnego ciała — tego pierwotnego odczucia. Nie można było wymusić go tam, gdzie nie istniało jak również wymazać, gdzie się pojawiło. To była pasja w najczystszej postaci, zdolna pokonać nawet głęboko zakorzenioną nienawiść.

Gdy pojawiała się namiętność wiedziałeś, że masz przerąbane.

Opamiętałam się. Przedarłam się przez tę seksualną mgłę, która zasnuwała mój umysł i przypomniałam sobie, gdzie dokładnie się znajdowałam — w Dark Angel. Z przyjaciółkami, które bez wątpienia uważnie obserwowały tę interakcję. Cofnęłam się o krok, poza zasięg jego ramion, na których podtrzymywał swój ciężar, gdy wbijał się... Cholera.

— Dajcie nam chwilę — powiedziałam do Nathalie i Diany, których wzrok wypalał dziurę w moim profilu.

Naprawdę nie potrzebowałam jeszcze bardziej pogrążać się słowami, które mogą paść z niewyparzonych ust mężczyzny stojącego przede mną.
Jedno zerknięcie w bok, wymówka do uwolnienia się spod ciężaru spojrzenia Casha, ale i sposób by pokazać, że nie miał aż takiej władzy. Tyle wystarczyło bym wiedziała, że miałam przerąbane. Zrozumienie malujące się na twarzy Nathalie mówiło samo przez siebie. Ona wiedziała. Z dudniącym sercem patrzyłam jak oddala się w towarzystwie rudowłosej.

— Co tu robisz?

Jego oczy już na mnie czekały, a to co w nich zobaczyłam jednocześnie przyciągało mnie do niego mocniej i sprawiało, że chciałam uciec jak najdalej. Te wszystkie gorące obietnice mamiły mnie — próbowały zmusić do poddania się. Do kapitulacji na jeszcze jedną noc. Moje wewnętrzne alarmy podniosły się, gdy zrobił krok do przodu. Zbliżył się nie na tyle, by przekroczyć moją przestrzeń osobistą, ale wystarczająco by ją naruszyć. Zapach, mieszanina cytrusów i lasu, ten który przeniknął moją pościel w sypialni, wodził mnie za nos.

— W tym momencie powstrzymuję się od zgodzenia z twoją przyjaciółką, naprawdę ma rację — powiedział ochryple, przyciszonym głosem. — Powinnaś to częściej robić. Ze mną.

Ciężko było opisać, co wyprawiały ze mną jego słowa i z jaką trudnością utrzymywałam na twarzy maskę obojętności. Podniosłam wyżej brodę, w wyrazie czystej brawury.

My byliśmy jednorazowym wyskokiem — odparłam spokojnie. — Z definicji oznacza to dokonanie czegoś jeden raz.

— W takim razie jestem pewny, że nasze trzy rundy podważają to pojęcie.

Zacisnęłam usta, co sprawiło jedynie, że przyciągnęłam do nich jego uwagę. Gęstniejąca atmosfera podnosiła temperaturę, czułam oblewające mnie gorąco, mimo że staliśmy tuż przy cichutko szumiącym klimatyzatorze. Ta przepychanka stawała się niebezpieczna.

— Co tu robisz?

Potrzebowałam wynieść się stąd w diabły, zanim ciało wygra z rozumem, ale najpierw chciałam dowiedzieć się, jaki był powód jego wizyty tutaj w środku tygodnia.

— Może nie uwierzysz, ale zostałem tu zaproszony, by umówić interesy — powiedział, o dziwo, podejmując temat. — Spotkanie cię tutaj to jedynie bonus, a przy okazji możliwość osobistego zaproszenia cię na cichą licytację organizowaną przez moją fundację.

Odpiął guzik marynarki, z której wyjął niewielką elegancką kopertę w odcieniu kości słoniowej. Koncentracja na mojej twarzy musiała być chyba zauważalna, gdy podał mi imienne zaproszenie. Przecież nie mógł tego nosić ze sobą, ot tak, z nadzieją, że wpadniemy na siebie gdzieś na Manhattanie. W mieście liczącym ponad półtora miliona mieszkańców.

MatchmakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz