Rozdział 18: Troszczy się o ciebie.

2.3K 317 94
                                    

Kochani, jeśli mam jeszcze dla kogo pisać to opowiadanie proszę o zgłoszenie się w komentarzach! :)

The Cupid traktowałam jak swojego pierworodnego, — ku żalowi mamy — niestety nawet wymarzone dziecko przyprawiało o ból głowy. Osiem godzin pracy bez Suzy u boku było katorgą. Brak czasu na zrobienie sobie filiżanki kawy był moim najmniejszym zmartwieniem. Problemem było jednoczesne radzenie sobie z płaczliwymi klientami, wypełnionym po brzegi kalendarzem, rozdzwonionym telefonem i papierami wędrującymi w nieodpowiednie miejsca. To był wierzchołek góry lodowej.

Naprawdę szybko pożałowałam, że odesłałam moją asystentkę na przymusowy urlop po usuwaniu zębów mądrości. Kobieta zaciekle nalegała na stawienie się w pracy zaraz po zabiegu, szkoda że z głupim Jasiem była mało pomocna. Jednak to była dla mnie cenna lekcja — bez odpowiedniej osoby przed moim biurem wszystko pędziło na łeb i szyję.

— Naprawdę za to ci płacimy? — parsknęłam z przekąsem, stojąc w progu ekstrawaganckiego gabinetu.

Królowa złotych rad podrywu, leżała na sofie obitej czerwonym welurem z telefonem w ręce, z którego dobiegała irytująca melodyjka gry. Naprawdę nienawidziłam Candy Crush. Nathalie spojrzała na mnie, opierającą się o przeszkloną ścianę przysłoniętą żaluzjami. Przynajmniej zadbała o pozory.

— Przysięgam, że kiedyś wyleję dupsko Gabby — wymamrotała pod nosem. — Chyba mamy odmienne pojęcie słów: „nie wpuszczaj nikogo do gabinetu".

Pokręciłam głową.

— Z utęsknieniem czekam na chwilę, kiedy to zrobisz — odparłam kąśliwie. — Poza tym ciężko, żeby ktoś nieobecny na swoim stanowisku, powstrzymał mnie przed wejściem.

Gabby zdobyła tę pracę przez znajomości, a dokładniej więzy rodzinne. Jako krewna Nathalie Casey, miała we krwi wykorzystywanie słabości mojej przyjaciółki. Nikt nie potrafił wyzyskać jej dobrego serca jak rodzina. Ta sama, która nie wspierała jej wyborów życiowych, ale w momencie, gdy przynosiły one zyski i korzyści chętnie sięgali po płynące z nią profity.

— Nie zdziwiłabym się, gdyby zobaczyła cię wysiadającą z windy i zwiała stąd w podskokach — zakpiła, zanim powoli opuściła bose stopy na podłogę obok granatowych sandałków i usiadła prosto.

Krnąbrna Gabriela miała zerowe doświadczenie i równie niskie chęci do ciężkiej pracy. Błyskawicznie przekonałam się, że nie bez powodu w odstępach co najwyżej miesiąca została zwolniona z poprzednich stanowisk. W dodatku sądziła, że bycie krewną Nathalie zwalnia ją z reguły stawiania się w firmie o wymaganej porze — wyprowadziłam ją z tego błędu.

Valentina, co ty tu robisz?

Spojrzałam na Gabrielę, stojącą w progu gabinetu mojej przyjaciółki, która chwilowo była nieobecna, co właśnie wykorzystywałam do wyższych celów. Zachowanie pozorów profesjonalizmu wymagało ode mnie naprawdę ogromnych pokładów energii. Właśnie wybijała dziesiąta, a Gabby postanowiła łaskawie stawić się w pracy — spóźniona o jedyne dwie godziny. Znów.

— To moja firma, jestem całkiem pewna, że mogę siadać, gdzie chcę — powiedziałam z uśmiechem. Słowa, które brzmiały żartobliwie w rzeczywistości miały nutę goryczy i kpiny, zdolną do wychwycenia przez uważne ucho. — Mam do ciebie sprawę. Proszę, usiądź.

Wskazałam na krzesło przed biurkiem, na które spojrzała z koncentracją spod zmarszczonych brwi, zanim z irytującą powolnością zajęła je.

— Nie wątpię, że przeczytałaś umowę, którą dostałaś od naszego działu prawnego, zanim zaczęłaś tu pracę — kontynuowałam swobodnie. — Widnieje tam punkt o należytym wykonywaniu obowiązków i stawianiu się o wymaganych godzinach w biurze. Czyli obu wymogach, których konsekwentnie nie przestrzegasz...

MatchmakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz