Rozdział 11 : Witam, zdrajcę.

4.2K 453 96
                                    

   Jeśli chcecie kolejny rozdział pomóżcie mi poprzez opinie zmobilizować się do pracy!

W dodatku dla tych, którzy obserwują moje działania na bieżąco już można mnie znaleźć na Instagramie pod nazwą c.s.riley , gdzie za niedługo będę w pełni aktywna.

   Dni zamieniały się w tygodnie. Mozolny pęd życia przemieniał się w stały spokój, który znałam — pracę wolną od świateł reflektorów i facetów z wybujałym ego. Od ponad dwóch urokliwych tygodni, dokładnie od otwarcia Dark Angel nie widziałam denerwująco przystojnej buźki Casha. Przynajmniej nie w rzeczywistości. Gazety zainteresowane jego osobą rozpisywały się o nim w samych pozytywach zakrawających o zachwyt. To wszystko za sprawą jego dobroduszności, gdyż miliarder zainwestował w nowoczesny dom kultury dla dzieciaków z rozbitych rodzin. Tym samym otworzył fundusz wsparcia mający pokrywać różnorakie wyprawki dla wychowanków ośrodka. Każdy mógł się do niego dołożyć, co zrobiłam i ja — w tym aspekcie w pełni popierałam jego działania. Choć raz.

Jego nieobecność wokół mnie pasowała mi, aż zanadto. Cieszyłabym się nią dużo bardziej, gdyby swoimi szlachetnymi czynami nie prześladował mnie na każdym kroku. Gdzie nie spojrzałam, widniał jego profil — kolejny artykuł o jego dokonaniach. Niejednych. Pchnięta ciekawością odkryłam, że przykładał się do charytatywnych celów od dawna. Jeszcze za czasów, gdy na jego koncie widniało sześć zer, niżeli siedem. Inwestował mnóstwo pieniędzy w dzieciaków dotkniętych nieprzyjemną przeszłością. Ba, tkwił w fundacji, którą popierałam jako cichy działacz. Większość jego poczynań była określana jako nie na pokaz, ponieważ z każdą darowizną czy pojawieniem się wśród potrzebujących autentycznie wydawał się kryć. Jakby nie chciał zostać dostrzeżony. Moja niechęć po odkryciu tych rewelacji, jego drugiej strony prawie zmalała.

Prawie — to kluczowe słowo.

Podniosłam głowę, gdy przeszklone drzwi do mojego gabinetu otwarły się na oścież. Do środka wkroczyła Venus zamaszyście stąpająca na czerwonych szpilkach, które podkreślały jej i tak długie nogi.

— Artykuły o otwarciu klubu wyglądają całkiem obiecująco. Choć nie zabrakło nieprzychylnych opinii od mieszczuchów o nadmiernym prześwietlaniu ludzi, przez co wielu nie mogło wejść — odezwała się z nutą zadowolenia.

Rzuciła kilkanaście wycinków z gazet oraz wydruki z internetu na moje biurko nie oderwawszy wzroku od tabletu tkwiącego w dłoni.

— Witam, zdrajcę — mruknęłam kpiąco, zdobywając jej uwagę.

Przewróciła oczami.

— Kiedy masz zamiar z tym skończyć?

Odchyliłam się na obrotowym fotelu z iście diabolicznym uśmiechem.

— Kiedy opowiesz mi, jak skończyłaś w łóżku przyjaciela mojego wroga — odparłam wesoło.

Venus miała to do siebie, że była gównianym kłamczuchem, gdy chodziło o jej życie prywatne. Naprawdę. Wystarczyło poruszyć temat Brody'ego dzień po otwarciu klubu, by zaczęła robić nieudolne wykręty — unikanie spojrzeń, wymijające odpowiedzi, a później zapalczywe zaprzeczanie. To były gesty zdradzające jej napięcie, a ono prowadziło do szybkiej konkluzji. Kłamstwa.

— Po pierwsze nie skończyłam w jego łóżku, a pokoju hotelowym — zauważyła, jakby była to diametralna różnica. — Po drugie mówiłam, że był to czysty przypadek. Nie wiedziałam, że jest kumplem Casha. Przecież odeszłam od stołu, zanim tam przyszedł i przez resztę wieczoru byłam tak zaaferowana robotą, że nie zwróciłam na niego, na nich uwagi.

MatchmakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz