Rozdział 10 : Dupkom wstęp wzbroniony.

4.1K 464 108
                                    

    Proszę, wyskrobcie jakieś opinie, żeby pomóc mi się zmobilizować do pisania :)

   Okazanie przebaczenia to najbardziej elegancki oraz potężny czyn w relacjach międzyludzkich.
Jeszcze więcej wdzięku okazuje taki gest, gdy ktoś na to wybaczenie nie zasługuje — urok to właśnie przypomnienie sobie o dobru w najbardziej okrutnych sytuacjach.

Karen Amor wpajała swoim dzieciom, że bez wybaczenia osiągniecie spokoju ducha było niemożliwe. Szkoda, że matczyne wychowanie szło w diabły za sprawą Casha Raveli. Obserwowanie tego zarozumialca nie przynosiło żadnych przyjemnych odczuć. Wręcz przeciwnie ogarniająca mnie niechęć nie miała związku z żadnymi zasadami miłosierdzia. 

— Co ty tu robisz? — zapytałam chłodno. — Dupkom wstęp wzbroniony.

Patrzył na mnie tymi jasnymi tęczówkami, w których niewątpliwie utonęła nie jedna kobieta. Ten kuszący błysk był tak mącący, że prawie nie dziwiłam się biednym naiwniaczkom wpadnięcia w jego sidła. Poza tym dla wielu kobiet nie było nic bardziej pociągającego, jak niezastąpiona pewność siebie — szkoda, że jego miała skalę przerośniętego ego. Widziałam to w sposobie, w jaki pozostał nieporuszony moimi słowami. 

— Dostałem zaproszenie — powiedział ku mojemu zdziwieniu.

Uniosłam brwi.

— Z pewnością nie ode mnie — odparłam ozięble.

Założyłam ramiona na piersi, którą skrywał koronkowy gorset. Czerwony zestaw składający się z marynarki oraz spodni w kant równoważył wyzywające body. Postawienie na lekko biurowy zestaw wyróżniało mnie na tle stricte imprezowych strojów, ale nie czułam się z tym niewygodnie.

— Ode mnie — wymamrotała Venus za moimi plecami, przez co łypnęłam na nią złowrogo zza ramienia. Zapomniałam, że cała wścibska trójka przysłuchiwała się naszej wymianie zdań. Aczkolwiek bardziej ciekawił mnie fakt, że własna przyjaciółka i w dodatku PR-owa pogromczyni zaprosiła w nasze szeregi kogoś, kto zniesławił mnie publicznie. 

— Bardzo będziesz to utrudniać? — zapytał Cash. 

Ponownie przeniosłam na niego wzrok. Z zaskoczeniem zauważyłam, że już nie wyglądał na takiego pewnego siebie. Gdybym w pełni mogła uwierzyć w to, co wiedzę to mogłabym powiedzieć, że wyglądał na co najmniej zakłopotanego. Choć nie brałam tego za pewniak, zważywszy że świat biznesu zmuszał do nauczenia się noszenia masek. Ukazanie swojego niezadowolenia przed klientem było nietaktem, dlatego umiejętność przywdziewania dobrej miny do złej gry była przydatna. A Cash na pewno nie był w tym wszystkim zielony.

— Niby co? 

Mężczyzna przeniósł spojrzenie za mnie — tam, gdzie stało podsłuchujące trio. 

— Możemy znaleźć jakieś cichsze miejsce, które nie ma uszu? — chrząknął wyraźnie zirytowany dociekliwą publiką. 

Naszła mnie wielka ochota na zaprzeczenie, byle wprawić go w większe skrępowanie. Aczkolwiek sama nie szalałam za pomysłem, by nas podsłuchiwano. Już w szczególności przez te podstępne żmije, które wykorzystałyby każde słowo w chorych rozgrywkach idealizowania mojej nieistniejącej relacji z Cashem. 

— Chodźmy — mruknęłam.

Ruszyłam przed siebie bez upewniania się, czy nadążał za mną w przeciskaniu się przez szalony tłum. Cash był dużym chłopcem. Zeszłam na parter, gdzie dopiero w ciemnym korytarzu prowadzącym do biura nabrałam pewności, że szedł za mną. W opustoszałej przestrzeni dostępnej jedynie dla pracowników z łatwością wyczułam jego obecność. Ten mącący magnetyzm. Przeciągnęłam kartą przez blokadę na drzwiach, wkraczając do niewielkiego pokoju mieszczącego dwa regały z segregatorami, kanapę i biurko z fotelami. Delikatny zgrzyt zamka sprawił, że poczułam niepewność. Znalezienie się z nim sam na sam nagle nie wydawało się takim niewinnym pomysłem. 

MatchmakerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz