Rozdział 4

977 59 15
                                    

– Gdzie teraz idziesz?

Uniosłam lekko głowę i przyjrzałam się jego twarzy, która nie wyrażała żadnych emocji. Ja dobrze zrozumiałam, że on chciał dołączyć do mojej tułaczki po sklepach? Ten chłopak, o którym siostra mówiła, że jest cichy, sarkastyczny i mało towarzyski?

– Um, do sklepu muzycznego na dole, szukam od pewnego czasu jednej płyty i może tym razem mi się uda.

Kei skinął głową w kierunku ruchomych schodów i ruszył przodem, ewidentnie oczekując, że podążę za nim. Przekrzywiłam głowę, zastanawiając się co, tak właściwie się dzieje, ale ruszyłam za nim, poprawiając włosy, które kolejny raz wysunęły się zza ucha. Byłam dwa kroki za blondynem i z zażenowaniem musiałam stwierdzić, że wzrok ucieka mi na jego tyłek. Nie powinien nosić dopasowanych spodni, bo takie kretynki jak ja mają nieprzyzwoite myśli. Szczególnie że nawet go nie znałam.

– Wiesz w ogóle, gdzie jest ten sklep?

– Na niższym piętrze jest tylko jeden sklep muzyczny.

Naprawdę? Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałam, ale wywnioskowałam z tego, że Tsukishima jest częstszym bywalcem centrum handlowego niż ja. Zatrzymał się na chwilę przy sklepie sportowym, ale pokręcił głową i ruszył dalej. Złapałam go szybko za ramię, na co przystanął i odwrócił głowę.

– Jak chcesz wejść, to idź, nie chcę ci przeszkadzać w zakupach.

– Niespecjalnie, nie jestem takim maniakiem sportu jak reszta drużyny.

– Ale lubisz grać w siatkę?

– Po prostu gram – kolejny raz wzruszył ramionami. – Bardziej ze względu na Yamaguchiego, niż dla samego sportu.

Powiedział to takim obojętnym tonem, że zrobiło mi się głupio, że zapytałam. Chyba nie koniecznie chciał mówić o tym, dlaczego gra i jakie to emocje w nim wyzwala. Zresztą, nie wyglądał, jakby lubił okazywać emocje. Nie odzywałam się nawet po tym jak weszliśmy do sklepu muzycznego. Przekładałam płyty na dziale z zagraniczną muzyką rockową i z zawodem stwierdziłam, że nie ma tu płyty 30 Second to Mars.

– Dobry gust – mruknął Tsukishima. To miał być komplement? Chyba tak.

– Dzięki, wychodzi na to, że twój też nie jest najgorszy.

Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, nie bardzo odnajdując się w tej dziwnej sytuacji. Z jednej strony jest mi miło, że do mnie podszedł w księgarni, a potem tutaj. Jak bardzo nieprofesjonalne byłoby zainteresować się kolesiem z drużyny, której jest się menadżerem? Pewnie bardzo. Zagryzłam wargę wyobrażając sobie minę Kiyoko, która była przykładem idealnego opanowania i przestrzegania zasad.

– Em, Tsukishima-kun?

– Co tam, Shimizu-chan?

– Ty nie chodzisz wszędzie z Yamaguchim?

Jeśli ktoś będzie chciał zrobić kiedyś sesję zdjęciową, o tym co wyraża ludzkie spojrzenie, powinien poważnie zastanowić się nad współpracą z Keiem. Pod jego zdjęciem widniałby wielki napis „Co za kretynka".

– Wyobraź sobie, że jako dobry przyjaciel od czasu do czasu daję mu od siebie odpocząć.

– Okay, nie patrz się tak. To było głupie pytanie. Masz ochotę na bubble tea?

Tym sposobem wylądowaliśmy przy małym stoisku, żeby po kilku minutach trzymać zamówione napoje w dłoniach. Powolnym krokiem zmierzaliśmy w stronę wyjścia, chociaż powolny krok przy wzroście Tsukishimy to niedomówienie. Nie byłam wiele niższa, ale na pewno stawiałam mniejsze kroki, więc nadążanie za nim mnie troszeczkę irytowało. Po przekroczeniu głównych drzwi miła atmosfera ciszy został brutalnie przerwana.

– Ej! Shimizu! To ty?!

Zaskoczona, że ktoś w pobliżu woła moje nazwisko rozejrzałam się i od razu mina mi zrzedła, kiedy dostrzegłam grupę trzech dziewczyn, z którymi chodziłam do gimnazjum. Nie byłyśmy co prawda w jednej klasie, ale na moje nieszczęście w tamtym czasie wszystkie łączone zajęcia dzieliłam z ich klasą. Mała grupka podeszła do mnie z kpiącymi uśmiechami na twarzach.

– Co tam wielkoludzie? Nie obrywasz w głowę, jak wchodzisz do sali?

– Cześć, drużyno M – burknęłam niezadowolona, że mnie zaczepiają. Kończąc gimnazjum, miałam nadzieję, że nasz kontakt urwie się na zawsze. – Wyobraź sobie Mitsuki, że jeszcze mieszczę się w drzwiach.

– Do której szkoły poszłaś? Chętnie cię odwiedzimy.

– Nie twoja sprawa, nie masz niczego lepszego do roboty?

– Zaskakująco nie, spadłaś nam z nieba Żyrafo.

– Jeszcze się wam nie znudziło? – parsknęłam, opierając jedną dłoń na biodrze. – Mogłybyście się już ode mnie odczepić.

Kątem oka widziałam, że Tsukishima oparł się ramieniem o ścianę budynku i przegląda coś w telefonie, chociaż przypuszczałam, że z uwagą przysłuchuje się rozmowie. Cwanie zachował spory odstęp odległości.

– Przez ciebie ośmieszyłam się przed Oikawą! Dalej nie mogę się przed nim pokazać.

A kto ci broni? Wałkowałyśmy ten temat przez blisko trzy miesiące, przed zakończeniem trzeciej klasy, a ta uparcie twierdzi, że zaszkodziłam jej celowo.

– Właśnie! Ośmieszyłaś Mitsuki-chan! – wtrąciła się milcząca do tej pory Michiko, której gorliwie przytakiwała Mami. – Przed jej przyszłym chłopakiem.

– A ten dzień zapowiadał się tak dobrze – mruknęłam pod nosem. – Słuchaj koleżanko. Powiem to ostatni raz. Nie złamałam ci nosa specjalnie. Rozumiesz? Przeprosiłam za to kilka razy. To była TWOJA wina, że zamiast patrzeć na mnie, gapiłaś się na Oikawę.

– Zrobiłaś to z zazdrości!

Zdenerwowana brunetka zamachnęła się na mnie pięścią, a kiedy nie trafiła, stwierdziła, że złapie za moją torbę. Pech chciała, że byłam i wyższa, i silniejsza, przez co nie dałam sobie wyszarpnąć torby, chociaż było to nieco trudniejsze przez napój trzymany w ręce. Michiko i Mami, złapały rozwścieczoną dziewczynę, wiedząc, że ma na swoim koncie zbyt dużo wybryków i kolejna sprzeczka mogłaby przynieść jej opłakane konsekwencje.

– Nie zbliżaj się więcej do mnie, bo powiem, że na mnie napadłaś.

– I TAK NIKT CI NIE UWIERZY!

– Wiem, że pozamieniałaś się na mózgi ze złota rybką, ale tu jest monitoring, a poza tym masa ludzi zwróciła na nas uwagę.

Uśmiechnęłam się fałszywie i poprawiłam okulary, które kolejny raz zjechały mi z nosa. Jak one mnie irytowały! Nie ma nic lepszego od soczewek. Zdenerwowana stawiałam szybkie i długie kroki, chcąc jak najszybciej oddalić się od tych kretynek.

– Walka o naszego czarującego Oikawę?

– Nawet mnie nie drażnij Tsukishima-kun, nie chcę słyszeć o tym darmozjadzie.

– Będziesz interesującą menadżerką.

– Nie komentuj, zapomnij i nie wspominaj. Wstrętne lafiryndy.

Chłopak tylko parsknął i machnął mi na pożegnanie, skręcając w swoją stronę, a ja podążyłam na najbliższy przystanek, z którego się stąd zabiorę. Po cichu, przed samą sobą byłam mu wdzięczna za to, że nie wtrącił się, do tej pożal się boże sprzeczki i nie dostarczył materiału na głupie plotki.

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz