Rozdział 25

819 51 10
                                    

Uniosłam brwi, widząc, jak trener wita się z bratem i posłałam pytające spojrzenie Kiyoko. Ta tylko wzruszyła ramionami i w ciszy obserwowała, jak dwójka mężczyzn klepie się po plecach, zamykając w silnym uścisku.

– Wiedziałaś, że się znają? – zapytał Tsukishima, podchodząc do nas z Yamaguchim.

Położyli swoje torby na ziemi i tak, jak my zaczęli przyglądać się mężczyznom. Tamci zaczęli rozmawiać na błahe tematy i chwilowo stracili zainteresowanie całym młodszym towarzystwem.

– Jak będę wołać Kei-chan to każdy z was się odwróci? – zapytałam.

– Jesteś głupia – zawyrokował Tsukki.

– Ale z jakichś dziwnych powodów jednak mnie lubisz.

– Też się sobie dziwię – mruknął pod nosem, poprawiając okulary.

– Dobra, dość – wtrącił się Tadashi. – Ani jednego słowa więcej, bo zaraz wywiąże się dyskusja, z której nic nie zrozumiem.

Parsknęłam pod nosem i pomachałam do trzecioklasistów, którzy właśnie wychodzili z terenu szkoły. Ennoshita z kumplami wynieśli się od razu, jak tylko wyskoczyli z autokaru. Ewidentnie gdzieś im się spieszyło, ale nikt nie miał im tego za złe. W końcu to był nasz czas wolny, a wieczór był raczej wietrzny i co za tym idzie chłodny. Mimo że za dnia panował upał, gdy słońce zachodziło, człowiek dostawał dreszczy.

– Hinata-kun chyba nadal nie czuje się za dobrze – szepnęła Yachi ciągnąc Kiyoko za rękaw bluzy.

Wszyscy zainteresowali się niskim rudzielcem i nawet Tsukishima, który miał go w głębokim poważaniu i pogardzie, przyglądał się jego sylwetce. Chłopak opierał się o zaparkowany autokar, a obok niego stał Kageyama z butelką wody w dłoni. Wyglądał tak samo nieprzyjaźnie, jak zazwyczaj, ale widać było, że martwi się o przyjaciela. Ryuu i Noya też stali obok nich. Rozejrzałam się za profesorem Takedą, ale Yamaguchi powiedział, że wysiadł po drodze, bo przejeżdżaliśmy blisko jego domu.

– Faktycznie nie wygląda najlepiej – zgodziła się siostra, przyglądając się Hinacie.

– Shoyo-kun? Jak źle się czujesz? Tak w skali od jednego do dziesięciu? – zapytałam, podchodząc do rudego kruka. Położyłam mu dłoń na ramieniu, a on nawet nie podniósł głowy na mój gest.

– Takie mocne osiem punktów – wymamrotał.

– Tobio-kun – zaczęła Kiyoko. – Shoyo-kun mieszka daleko od szkoły?

– Chyba najdalej ze wszystkich – przytaknął, kładąc dłoń na karku.

– Trenerze Ukai!

– Co jest? – zapytał mężczyzna, podchodząc do naszej grupy z bratem, który nawet przy Tsukkim wyglądał, jak chodzący wieżowiec. – Hinata-kun, co się dzieje?

– Źle się czuje trenerze i chyba nie zapowiada się na poprawę.

– Czy ktoś może zadzwonić do jego mamy?

– Jego mama nie ma prawa jazdy – wtrącił się Kageyama.

– Och – mruknął Ukai. – To trochę komplikuje sprawę.

– Mogę go odwieźć – zaoferował się Keisuke. – Tylko niech ktoś poda mi adres.

Ktoś rzucił na typa urok? Normalnie nie jest taki dobroduszny i uczynny. Dokonałam szybkich kalkulacji i stwierdziłam, że zdecydowanie zabraknie nam jednego miejsca w samochodzie.

– Braciszku – uśmiechnęłam się słodko. – Jedno auto, cztery miejsca. Wliczam kierowcę.

– He? Przecież ty z Kiyoko nie zajmujecie trzech miejsc – zdziwił się Tanaka, który cały czas stał z nami i kiwał się na piętach.

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz