Rozdział 26

793 53 8
                                    

Przerwa wakacyjna skończyła się, szybciej niż wszyscy by tego oczekiwali i trzeba było wrócić do standardowego trybu zajęć. Po obozie treningowym byłam tylko dwa dni w domu, bo potem sytuacja rodzinna zmusiła mnie na blisko miesięczny wyjazd do babci, która uległa wypadkowi. Było mi trochę przykro, że nie zobaczyłam się z drużyną ani razu od czasu obozu treningowego, jednak nie zawsze układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Kobieta sama dokładnie nie wie, co się stało, oprócz tego, że poślizgnęła się na mokrej ulicy, a potem obudziła się w szpitalu z informacją o lekkim wstrząśnieniu mózgu, złamaną nogą i wybitym barkiem.

Od razu było oczywiste, że nie poradzi sobie sama, póki nie odzyska pełnej sprawności w ręce, więc wszyscy w domu zadecydowali, że na cały okres wolnego przeniosę się do babci, żeby pomagać jej w codziennych obowiązkach. Trochę żałowałam, że padło na mnie, ale nie miałam z czym się kłócić. Siostra była zawalona nauką do egzaminów końcowych, Keisuke wymigał się zbyt dużą ilością pracy w klinice, mama tak samo, a tata będący za granicą w ogóle nie był opcją.

Dawno nie cieszyłam się na widok mundurku szkolnego, jak pierwszego dnia po wolnym. Kiyoko, jak zwykle wypruł z domu tak szybko, jak tylko mogła, a ja nie czułam jakiejś większej potrzeby, by pędzić tam na złamanie karku, chociaż cieszyłam się, że zobaczę kogoś w swoim wieku. Pod szkołą kręciło się wiele osób, ale nie widziałam żadnego z siatkarzy, dwie znajome z klasy pomachały mi na powitanie. Ten dzień zaczynał się całkiem nieźle, jak na poniedziałek.

– Cześć, Kasumi-chan – uśmiechnęła się Yachi, podchodząc do mojej szafki. Uśmiechnęłam się delikatnie na jej widok – Pasuje ci ta fryzura.

– Cześć! Tak myślisz? Babcia stwierdziła, że wyglądam jak chłopczyca.

– Ja myślę, że akurat tobie pasuje. Wiesz, dodaje takiego charakteru.

– Dzięki Yachi-chan, to bardzo miłe. Odrobiłaś wszystkie prace domowe?

– Tak, Hinata-kun i Kageyama-kun przychodzili po treningach i prosili, żebym im pomogła.

– Podziwiam twoją cierpliwość – powiedziałam do niej, idąc przez korytarz w stronę naszej sali.

– Bardzo ich lubię, nie przeszkadza mi to, że chcą się ze mną uczyć.

Blondynka uśmiechała się delikatnie, mówiąc o swoich przyjaciołach z klubu, jeśli można było w ten sposób określić jej relację z chłopakami i byłam prawie pewna, że dostrzegłam na jej policzkach delikatny uśmiech.

– Cześć ślicznotko – powiedział jakiś chłopak, zachodząc nam drogę i oparł się dłonią o ścianę. Uniosłam brew w pytającym geście, bo widać było po jego postawie i spojrzeniu, że swoje wyszukane powitanie kieruję w moją stronę. – Pamiętasz mnie jeszcze? Obiecałem, że jeszcze się odezwę, a ja słowa dotrzymuję.

Miałam nieodpartą ochotę na parsknięcie śmiechem. Najlepiej tak, żeby opluć mu twarz. Teraz sobie go przypomniałam, to był ten sam chłopak, który mnie nagabywał, gdy przez przypadek ochlapałam go wodą. Wtedy o pomoc poprosiłam Tsukkiego, a teraz nie za bardzo miałam jak to zrobić. Poza tym drobna blondynka obok wyglądała na bardzo zdenerwowaną.

– Daj mi spokój człowieku – zaczęłam. – Już ci ostatnim razem powiedziałam, że nigdzie się z tobą nie umówię.

– Proszę, zostaw nas – wyjąkała Hitoka.

– Ty możesz iść, od ciebie nic nie chce krasnoludku – zakpił, patrząc na dziewczynę. Przesunęłam się tak, aby Yachi znalazła się za moimi plecami.

– Odczep się, bo cię zgłoszę!

– Myślisz, że się ciebie boję? – zakpił, przybliżając się o krok. – Tym razem nie będzie chłoptasia, który może mi przeszkodzić.

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz