Rozdział 28

762 52 18
                                    

Jeśli przez ostatni miesiąc myślałam, że mieszkanie z babcią jest męczące, to dodatkowe zajęcia, które wymyślał mi samorząd, przebiły wszystko. Osoby, które w tym roku uczęszczały do trzecich klas, zostały zwolnione z prac na rzecz szkoły, aby mogły lepiej się przygotować do egzaminów końcowych. Cała papierkowa robota spadła na pozostałych, tak samo jak organizowanie różnych zbiórek charytatywnych. Prawie cały wolny czas spędzałam w pokoju samorządu, gdzie segregowałam zestawienia budżetów poszczególnych klubów. Jakby tego było mało na zajęciach sportowych, przez moją nieuwagę wybiłam palec wskazujący lewej dłoni.

– Nadal tu siedzisz?

Wzdrygnęłam się, nie słysząc, jak drzwi do sali się otwierają. Musiało być już naprawdę późno, skoro Tsukishima tutaj przyszedł. Popatrzyłam na zegarek i ze strachem zobaczyłam, że jest prawie siódma wieczorem. Przyłożyłam dłonie do twarzy i z westchnieniem ulgi powitałam czystą czerń pod powiekami. Słyszałam kroki blondyna, kiedy przechodził przez pomieszczenie, żeby zatrzymać się obok mnie i dać mi całusa w czoło.

Oparłam podbródek na dłoni i popatrzyłam na chłopaka, który przysiadł na krawędzi biurka, nie dbając o papiery rozłożone na blacie. Nie miałam nawet siły, by go o to upominać. Nawet, jakby wrzucił je do kosza, miałabym to gdzieś.

– Przepraszam, że nie przyszłam na wasz trening – westchnęłam. – Mam naprawdę masę na głowie, po tym jak trzecie klasy się wzięły za naukę do egzaminów na pełen zegar.

– Spokojnie, wszyscy to rozumieją.

– Niby wiem, ale mi przykro, że jako menadżerka więcej czasu spędzam w pokoju samorządu, niż na hali.

– Mając uszkodzoną rękę i tak byś nie była wielkim pożytkiem. Yachi-chan dobrze sobie radzi, ale to pewnie wiesz od siostry.

– W zasadzie to ostatnio mało co rozmawiamy, ciągle siedzi w książkach, a ja tutaj – odpowiedziałam, składając wszystkie papiery na jeden, duży stos. – Podnieś się trochę.

Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, patrząc na Tsukkiego, który cierpliwie czekał, aż skończę. Zamknęłam uchylone okno i zabrałam torbę, uśmiechając się do chłopaka, który też odpowiedział delikatnym uniesieniem kącika ust.

– Jest piątek, a ty siedzisz tutaj, to jest wręcz do ciebie niepodobne. Co się stało z wpraszaniem do mnie do domu z ciastem w ręce i Tadashim za plecami?

Zamknęłam salę, chowając klucz do torby i wzięłam Tsukkiego za rękę, kierując się w stronę wyjścia. Ostatnio mało czasu spędzałam nie tylko z drużyną, ale przede wszystkim z nim. Wiem, że nie miał mi tego za złe, ale każdy taki komentarz, chociaż wypowiedziany tylko w żartach, trochę mnie ranił. Zacisnęłam mocniej palce, co chyba zauważył, bo przystanął i podniósł mi podbródek do góry, chwytając go w dwa palce.

– Przepraszam, nie chciałem, żeby to zabrzmiało w ten sposób. Nie mam ci tego za złe, po prostu chyba przyzwyczaiłem się, że ciągle kręciłaś mi się po domu i gotowałaś z moją mamą. Nawet Akiteru pyta, kiedy wpadniesz.

Nie mogłam nic poradzić na zbierające się w kącikach oczu łzy, które spłynęły mi po policzkach. Szybko je otarłam, nie chcąc wychodzić na beksę, chociaż akurat przy nim nie miało to większego znaczenia.

– Tak bardzo cię przepraszam – powiedziałam zdławionym głosem. – Wiem, że mam dla ciebie mało czasu i nie chcę, żeby tak było, ale się zobowiązałam do pewnych rzeczy i chce je doprowadzić do końca.

– Nie płacz, naprawdę nikt nie ma ci tego za złe. Też dużo czasu spędzam poza domem, trenując z chłopakami z drużyny Akiteru.

– M-mogę zostać dziś u ciebie na noc?

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz