Rozdział 13

792 57 2
                                    

Jeśli było coś bardziej ekscytującego niż oglądanie meczu siatkówki, to możliwość brania w nim czynnego udziału.

– Kapitanie! Pozwól mi zagrać za Kinoshite do czasu, aż nie wróci.

– To ty umiesz grać? – zapytał Kageyama trzymając w dłoniach piłkę.

Wyprostowałam się i popatrzyłam na niego, starając się utrzymać poważne spojrzenie. Nie zdążyłam odpowiedzieć, na jego pytanie, bo ubiegł mnie Tsukishima.

– Ty naprawdę jesteś głupi.

– Znowu masz problem okularniku – warknął rozgrywający.

– Nawet nie wiesz, że chodziłeś z nią do gimnazjum? – zapytał Tsukki z kpiącym uśmieszkiem.

Chłopaki zainteresowali się tą wymianą zdań i po chwili było wokół nas niemałe zamieszanie. Kageyama patrzył na mnie, jakby próbował skojarzyć moją twarz ze swoją edukacją sprzed trzech lat wstecz. Pokręciłam zrezygnowana głową nad jego ignorancją.

– Grałam w pierwszym składzie żeńskiej drużyny siatkarskiej gimnazjum Kitagawa Daichi.

– Serio? – zawołał Hinata.

– Czemu nie powiedziałaś wcześniej – dodał Sugawara.

– Ale odjazd! Na jakiej pozycji grałaś? – krzyczał Tanaka.

– ZAMKNĄĆ SIĘ WSZYSCY – ryknął kapitan, chcąc zapanować nad drużyną.

Chociaż wiedziałam, że Sawamura krzyknie i tak się wzdrygnęłam na dźwięk jego donośnego głosu. Odchrząknęłam, próbując zawrócić rozmowę na poprzednie tory.

– Mnie tam zastanawia, dlaczego tylko Tsukishima o tym wiedział – wypalił Nishinoya.

– Bo zapytał – burknęłam. – Nie mówiłam wcześniej, bo to nie było wam do niczego potrzebne, a grałam na tej samej pozycji co Hinata i Tsukishima.

– Środkowa – zastanawiał się na głos Suga. – Wysoko skaczesz?

– Wystarczająco wysoko, żeby was zablokować – powiedziałam, puszczając oczko do atakujących.

– Chętnie zobaczę, co wyjdzie z takiego treningu – stwierdził Sawamura. – Masz strój?

Pokiwałam głową i poszłam w stronę szatni, żeby przebrać się z ciemnego dresu, który najczęściej zakładałam na treningi drużyny, w coś mniej krępującego ruchy. Wciągnęłam na nogi krótkie, czarne spodenki, a na górę granatową koszulkę, która została mi jeszcze z gimnazjum. Tamtejszy trener miał hopla na punkcie utrzymania kolorystyki strojów nawet w czasie treningów. Spięłam włosy w wysoki kucyk i naciągnęłam na kolana czarne ochraniacze. Ostatnim elementem stroju był granatowy stabilizator na łokieć prawej ręki. Przebrana szybko wróciłam na salę i zobaczyłam, że wszyscy przygotowują się do gry. Kapitan kazał mi się rozgrzać i rozciągnąć, co zajęło mi koło dwudziestu minut i stwierdził, że teraz możemy zaczynać.

– Jakiś pomysł z doborem graczy – zapytał Suga.

– Może Hinata, Kageyama, Asahi, Nishinoya, Narita i Ennoshita na resztę? – zaproponowałam. Chciałam spróbować zablokować szybkie piłki rudzielca.

– Jak dla mnie może być – zgodził się Kageyama. – Ale nie oczekuj Shimizu, że będziemy dawać ci fory.

– I wzajemnie – uśmiechnęłam się drapieżnie, bo zaczynała udzielać mi się nutka rywalizacji.

Kinoshita, który pomimo kontuzji pojawił się na treningu, zabrał się za sędziowanie, bo trenera ani Kiyoko nie było w pobliżu, co było raczej dziwne. Mecz rozpoczął Kageyama ze swojej popisowej zagrywki, która trafiła idealnie w kapitana. Suga rozegrał piłkę do Ryuu, który zdobył pierwszy punkt celując po skosie w Narite. W tej rotacji następnym serwującym byłam ja i już nie mogłam się doczekać, aż poślę im piękną piłkę w sam środek. Zaserwowałam z wyskoku i na swoje nieszczęście trafiłam w libero. Kageyama przyjął pozycję do odbioru i wystawienia piłki, a ja przesunęłam się do przodu, widząc, że wzrok Tobio uciekł na chwilę, na lewe skrzydło. Tsukishima też to zauważył, bo równo ze mną wyskoczył ku górze. Tym sposobem zablokowaliśmy atak, posyłając piłkę na parkiet.

– Łoo – krzyknął podekscytowany Hinata. – Pokonam cię!

Gra toczyła się już od jakiegoś czasu, a wynik był wyrównany. Już dawno się tak nie spociłam, ale nadal nie było mi mało. Pierwszy set wygrała drużyna przeciwna, choć tylko o włos. Hisashi odgwizdał koniec seta, a ja z przyjemnością oparłam dłonie o kolana.

– Naprawdę dobrze grasz – powiedział Daichi, klepiąc mnie po ramieniu.

– Jestem pod wrażeniem twojego zgrania z Tsukishimą – zaśmiał się Suga. – Normalnie jakbyście już razem grali.

Popatrzyłam na okularnika, przy którym stał Yamaguchi i wzruszyłam ramionami obrywając od Keia ręcznikiem, którego przed chwilą użył. Nie przejmując się tym, co pomyślą chłopaki, otarłam materiałem twarz i szyję, przewieszając go sobie przez ramię.

– Dlaczego nie mówiłaś wcześniej, że tak dobrze grasz? – zagadnął Azumane. – Treningi mogły być ciekawsze.

– Uwierz mi, nie potrzebowaliście mnie na boisku, żeby mieć tam gorąco.

– Siatkarki są takie seksowne – usłyszałam z boku rozmarzony głos Tanaki. – Ciekawe, czy Kiyoko da się namówić na wspólną grę.

Złapałam ręcznik, który miałam na ramieniu i trzasnęłam niczego niespodziewającego się chłopaka w dół pleców.

– Co jest?!

– Nie licz, że Kiyoko zgodzi się na takie coś – parsknęłam, widząc obrażoną minę siatkarza. — Jak o niej mowa, to wie ktoś, gdzie ona zniknęła?

– Miała nam kogoś przedstawić – mruknął Ennoshita.

Jak na zawołanie boczne drzwi zostały otwarte i pojawiła się w nich siostra ubrana w pełny mundurek. Zsunęła szkolne pantofle ze stóp i z uśmiechem zamachała na wszystkich dłonią, dając znak, żeby się zebrali. Za nią czaiła się drobna dziewczyna, w której po sekundzie konsternacji rozpoznałam Hitoke Yachi.

– Yachi-chan? Co tutaj robisz?

– Yachi-chan zgodziła się zastąpić mnie w przyszłym roku na miejscu menadżera.

– Poważnie? Super.

– To będziemy mieć trzy menadżerki? – zapytałam siostry.

– Oficjalnie dwie i jedną na okresie próbnym, pomoc zawsze się przydaje – powiedziała uśmiechnięta Kiyoko.

Chłopcy przywitali się z dziewczyną, dla której to było chyba odrobinę za wiele, bo zwiała z sali w popłochu. Parsknęłam cicho i poprawiłam upięcie włosów.

– A ty, dlaczego jesteś na boisku? – zapytała mnie Kiyoko.

– Przypominam sobie, jak się gra.

– Kiyoko-chan, a może ty też pokażesz się w takim ślicznym, opiętym stroju? – zaświergotał Tanaka.

– Chcesz dostać jeszcze raz zboczeńcu?! – wydarłam się na Ryuu biorąc zamach ręcznikiem.

– Kto jest zboczeńcem? – zapytał trener, zamykając za sobą drzwi. – Kasumi?

– Nieważne – odpowiedziałam. – Gramy dalej?

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz