Rozdział 8

869 64 6
                                    

Kasumi: Jesteś zajęty?

Tsukki: Zawsze jestem zajęty

Tsukki: Czego chcesz?

Kasumi: Od razu, że czegoś chcę

Tsukki: A nie chcesz?

Tsukki: To cześć

Kasumi: No dobra, może coś chcę

Tsukki: To się określ

Tsukki: Nie mam całego dnia na twoje podchody

Kasumi: Bądź taki dobry i mi otwórz drzwi

Tsukki: Co?

Kasumi: Drzwi!

Chowając telefon do kieszeni, zapukałam do drzwi, bo już jakiś czas temu zauważyłam, że brama pełni bardziej funkcję ozdobną i jest zwykle otwarta. Drzwi się otworzyły, a w progu ukazał się raczej rozespany blondyn.

– Co tu robisz?

– Cześć, ciebie też miło widzieć – odpowiedziałam, przechodząc pod jego ręką.

Byłam u niego już tyle razy, że nawet nie krępowałam się z myszkowaniem po kuchni. Położyłam na stole kartonowe opakowanie z ciastem truskawkowym. Jakiś czas temu mama Tsukishimy wygłosiła monolog o tym, jak to od małego Kei szalał za truskawkami w każdej formie, a zwłaszcza za ciastem.

– Co tam masz?

– Ciasto truskawkowe. Co tu tak pusto? – zapytałam, dziwiąc się, że gdzieś z głębi domu nie biegnie Akiteru, żeby podrażnić brata swoją osobą.

– Mama została wezwana do szpitala, bo był jakiś nagły wypadek, a Akiteru ma randkę – odpowiedział, siadając przy kuchennym stole. Zdjął okulary i przetarł oczy, ziewając szeroko. – Chyba.

– Tadashi zaraz będzie.

– Dlaczego zapraszasz do mnie ludzi bez informowania mnie o tym? – zapytał zgryźliwie.

– Bo jest piątek, a ty siedzisz sam, więc dotrzymamy ci towarzystwa.

– Nie mogłabyś dotrzymywać towarzystwa swojej siostrze? U siebie?

– Mogłabym, ale Kiyoko-chan siedzi zakopana w podręcznikach, bo szykuje się na egzaminy, a wspólne milczenie nie jest zbyt ciekawe.

Wyciągnęłam z szafki trzy talerzyki i nastawiłam do czajnika wodę. Stanęłam za chłopakiem i położyłam mu dłonie na ramionach, lekko je ugniatając. Tsukishima w szkole zachowywał się jak wyniosły dupek, nietolerujący nikogo i w domu było zasadniczo podobnie. Jedyną różnicą było to, że mogłam go dotknąć bez ryzyka publicznego linczu z jego strony. Pochyliłam się i zaplotłam ręce na jego szyi, przysuwając usta do jego ucha.

– Dlaczego wśród ludzi nie jesteś taki przytulny?

– Nie jestem przytulny.

– Jesteś, jesteś.

Podskoczyłam przestraszona, kiedy drzwi wejściowe trzasnęły tak mocno, że oszklone szafki zadrżały. Wychyliłam głowę z kuchni i natknęłam się na bardzo wkurzonego Akiteru.

– Cześć – pomachałam do niego niepewnie i wycofałam się do kuchni. – Coś się stało?

– Najgorsza randka w moim życiu.

Akiteru opadł na siedzenie naprzeciwko swojego brata i położył głowę na blacie, patrząc łakomie na ciasto, za którego pokrojenie się wzięłam. Podsunęłam braciom talerzyki z widelczykami i zrobiłam po kubku czarnej herbaty. Klapnęłam na ostatnie wolne krzesło i podwinęłam nogę pod siebie.

– Co się stało?

– Zostałem perfidnie oszukany – burknął.

– Ślicznotka nie była ślicznotką? – wtrącił Kei.

W tym momencie moja komórka zawibrowała, informując o nowej wiadomości.

Tadashi: Nie mogę wpaść, coś mi wypadło

Tadashi: Ale bawcie się dobrze

Kasumi-chan: Jasne, przekażę Tsukkiemu

– Co tam?

– Yamaguchi nie przyjdzie, bo coś mu wypadło – poinformowałam. – Ale to nie ważne, mów o tej randce.

– Umówiłem się z dziewczyną z mojego wydziału – zaczął. – Miało być miło i przyjemnie, spacer, kolacja... Tylko problemem okazał się fakt, że zamiast niej przyszła jej koleżanka. Nie dość, że nie w moim typie to jeszcze niemowa!

– Nie rób komedii – burknął Kei.

– A tam, to jeszcze nie dramat – wtrąciłam. – Dramat to był, jak moja babcia dowiedziała się, że mój brat zerwał z narzeczoną. Póki cię nie zaobrączkowała, to jesteś bezpieczny.

Najstarszy z towarzystwa tylko przewrócił oczami i wepchnął do ust wielki kawałek ciasta.

– Poszliśmy do restauracji, bo stwierdziłem, że będę dżentelmenem. Szkoda, że nie wiedziałem, że moja niechciana randka jest wegetarianką, która nawet nie ruszyła jedzenia, które dla niej zamówiłem. Rozmowa wyglądała tak, że ja zadawałem pytania, a ta kręciła głową, na tak lub nie. Mówię wam, dramat. A kwiatek, który jej dałem, wyglądał, jakby wypadł spod kół ciężarówki, tak go ukatrupiła.

Nie mogąc się powstrzymać, parsknęłam śmiechem, a sekundę później Kei zrobił dokładnie to samo. Akiteru był rozbrajająco zabawny w swojej niedoli.

– Kasumi-chan?

– Co tam, Akiteru-chan?

– Nie masz może ochoty umówić mnie ze swoją siostrą? Podobno jest tak piękna jak ty, Yamaguchi się kiedyś wygadał.

Popatrzyłam na niego, jak na idiotę i popukałam się w swoje własne czoło.

– Zapomnij, nie wspominaj i nie próbuj ponownie.

Kwadrans później okupowałam łóżko Keia, grając na telefonie, kiedy ten zajmował łazienkę. Przez to, że mieszkał dość daleko ode mnie i wracanie po nocach nie zawsze mi się uśmiechało, zostawałam u niego. Mama nie miała jakichś większych obiekcji, bo wiedziała, że Kei nie mieszka sam, a ja mam trochę oleju w głowie. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że była raczej zadowolona, że chociaż jej młodsza córka ma jakieś życie towarzyskie poza szkołą. Sama nie nazwałabym tego życiem towarzyski, bo czas po szkole i treningach drużyny, spędzałam głównie z Tsukkim i Tadashim. Z miłym zaskoczeniem musiałam przyznać, że Yamaguchi, był świetnym kompanem do rozmów i nauki.

Kei wrócił po jakichś dwudziestu minutach i od razu usiadł obok mnie. Jego wcześniejsze rozespanie chyba się ulotniło, bo patrzył dość trzeźwo.

– Masz bardzo ładne oczy – stwierdziłam.

– Dzięki?

– Nikt nigdy nie prawi ci komplementów? – zapytałam, wracając wzrokiem na ekran.

– W zasadzie jedyne co słyszę na swój temat, to to, że jestem wysoki – przyznał szczerze, oglądając swoje dłonie.

Zdjęłam okulary z nosa i odłożyłam je na stolik znajdujący się na wyciągnięcie ręki, po czym odwróciłam się do blondyna i delikatnie zsunęłam z jego nosa okulary. W odpowiedzi otrzymałam jedynie kpiąco uniesioną jasną brew. Wywróciłam oczami i przesunęłam dłonią po jego policzku, obserwując własne palce sunące po jego skórze. Kei przymknął oczy i uchylił lekko usta. Wyglądał niewinnie i pociągająco, mogłabym się pokusić nawet o stwierdzenie, że bardzo uroczo, zwłaszcza kiedy znało się jego codzienny, cyniczny sposób bycia.

Przyciągnęłam go do siebie za szyję i opadłam na poduszki. Uśmiechnęłam się na wspomnienie, kiedy leżeliśmy tak pierwszy raz, a Tsukki mamrotał, że to nie tak powinno wyglądać, i że to ja powinnam leżeć na nim, a nie odwrotnie. Może gdyby był postury Azumane rozważyłabym to, ale że był szerokim w barkach chudzielcem, nie bałam się, że zmiażdży mi płuca. Lubiłam głaskać go po włosach, kiedy on trzymał nos przy mojej szyi i obejmował w talii.

Od kiedy zaczęłam zostawać u niego na noc, mniej więcej tak to wyglądało, chociaż oficjalna wersja brzmiała, że zawsze ktoś spał w salonie na kanapie.

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz