Rozdział 17

821 50 5
                                    

– Tanaka! Ubierz w końcu koszulkę, bo Yachi-chan umrze z zażenowania! – krzyknęłam w stronę atakującego. – Yachi-chan? Wszystko dobrze?

– TAK! – wrzasnęła zdenerwowana.

– Dziewczyno spokojnie, to teraz twoja drużyna, nie denerwuj się tak przy nich – objęłam ją ramieniem i poprowadziłam w stronę tablicy z punktami. – Kiyoko-chan, myślę, że dobrym pomysłem będzie, żeby Yachi pomogła ci przerzucać punkty.

– Jasne, chętnie jej wytłumaczę wszystko – uśmiechnęła się szeroko siostra, a ja miałam wrażenie, że w końcu szczerze się uśmiecha i cieszy, że jest tu, gdzie jest.

Stanęłam pod ścianą i z uśmiechem oglądałam, jak drużyna Karasuno punktuje i zdobywa sety. Jednym uchem słuchałam, jak Kiyoko tłumaczy malutkiej blondynce o sposobie, w jaki grają nasi gracze. Gra skończyła się dość szybko, a dziewczyna była ewidentnie podekscytowana. Wdała się w jakąś żywą dyskusję z Hinatą, ale stwierdziłam, że nie interesuje mnie ona na tyle, by się jej przysłuchiwać. Uśmiechnęłam się widząc przed sobą Tsukishimę, stojącego do mnie tyłem i zagryzając wargę, cicho do niego podeszłam. Azumane trącił łokciem Suge, wskazując mu dyskretnie na moją osobę, a ja wpakowałam swoje lodowate dłonie pod koszulkę Keia.

Ten nie spodziewając się ataku na swoją osobę, krzyknął niemęsko i delikatnie podskoczył w miejscu. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, zupełnie tak jak wszyscy na sali i zgięłam się w pół, opierając dłonie na kolanach.

– Zgłupiałaś?!

– Przepraszam – wykrztusiłam z siebie. – Ale nie mogłam się powstrzymać.

– Z czego się śmiejecie do cholery – warczał zły Tsukishima.

– A myślałem, że to Hinata ma wysoki głos – dolał oliwy do ognia Tanaka, któremu przytaknął Nishinoya.

– Zamorduję cię – warknął blondyn, który był chyba na tyle rozeźlony, że spróbował mnie złapać.

Wszyscy ryknęli śmiechem, a ja nie mogąc już wytrzymać, usiadłam na parkiecie i aż musiałam złapać się za bolący brzuch. Wiedziałam, że mogę spodziewać się jakiejś wymyślnej zemsty.

– Ty głupia kobieto.

Popatrzyłam do góry, na Tsukishimę, który z demonicznym uśmieszkiem wyciągnął zza siebie otwarty bidon i chlusnął mi wodą w twarz.

– TO NIE FAIR! – krzyknęłam, nadal się śmiejąc. Zerwałam się na równe nogi i wyciągnęłam ręce w stronę Tsukishimy. – Skoro chciałeś miss mokrego podkoszulka, to chodź się przytulić.

– Chyba powinniśmy im przerwać – zaczął Daichi.

– Daj spokój, to najlepsze co widziałem do początku roku – parsknął Suga, widząc jak wskakuję na Tsukishimę i oplatam go nogami w pasie.

– Tsukishima ma większe powodzenie niż ja – zawył Tanaka. – Kiyoko!

– Złaź! – burczał Kei, chociaż podtrzymywał mnie pod tyłkiem.

– Całkiem mi tu dobrze – zaśmiałam się, ale zeskoczyłam z chłopaka, widząc, że ma mokrą plamę na przodzie koszulki.

– Kiyoko, podasz mi bluzę? – uśmiechnęłam się słodko do siostry, odklejając od skóry przemoczoną koszulkę.

– Spoważniej w końcu – wymamrotała siostra, podając mi ubranie.

☾☼☽

Egzaminy minęły, podobnie jak moja milcząca wojna z Misaki i zapanował względny spokój. Kinoshita wrócił do regularnych treningów i choć chłopcy mieli pełny skład, od czasu do czasu prosili, abym z nimi grała, lub sama błagałam o wstęp na boisko, bo energia mnie roznosiła od samego patrzenia na ich treningi.

Uwierzyć w Księżyc |Tsukishima Kei x OC|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz