Następnego dnia obudziły mnie poranne promienie słońca, które przedostawały się za kiepsko domknięte zasłony. Spoglądając na puste łóżko zrozumiałam, że Sebastian od świtu był na nogach. Z dużym trudem podniosłam się do pozycji siedzącej. Spoglądając na budzik uświadomiłam sobie, że od dwóch godzin powinnam pracować, a w tym czasie to sobie spokojnie spałam. Zerwałam się na równe nogi i w pośpiechu zaczęłam szykować się by wreszcie zacząć pracować. Gdy tylko udało mi się szykować wybiegłam z pokoju na korytarz, przy czym zderzyłam się ze Sebastianem. Gdyby nie szybki jego refleks zapewne bym po tym upadła.
-Coś się stało?- spojrzałam na jego twarz, zmartwioną.
-Dlaczego budzik nie zadzwonił? I czemu mnie nie obudziłeś?- zadałam pierwsze dwa pytania jakie kłębiły się w mojej głowie od czasu zerwania z łóżka.
-Uznałem że powinnaś odpocząć. Po za tym Panicz wie kiedy musisz mieć obowiązkowe wolne. I to dzisiejszy dzień.
-Jakie obowiązkowe wolne?- zdziwienie na mojej twarzy sprawiło, że zaczął się śmiać.
- Widzę, że zapomniałaś. Dziś twoje urodziny. A dokładnie to niestety nie wiem. Panicz chciał ukrócić moją ciekawość to nie podał roku urodzenia. Jak to określił " Kobiet o wiek nie wypada pytać".
- Co nie zmienia faktu, że mam pracę. Po za tym to taki sam dzień jak inny.
- Chcesz powiedzieć, że twoje urodziny nie są ważne?
- W tych czasach liczą się prezenty... drogie, dodatkowo popularność. Nawet na urodziny dzieciaki robią imprezy większe niż parę lat prędzej. A ja nie lubię gdy ktoś zwraca za bardzo na moją osobę uwagę. Dlatego nie obchodzę urodzin.
- Rozumiem. Ale ile ty masz dokładnie lat?- w tym momencie odsunęłam się od niego. Delikatnie poprawiłam ubranie i odpowiedziałam.
- Dwadzieścia cztery dziś kończę. A co? Za młoda jestem dla ciebie?- spytałam zaciekawiona tym co zrobi na moje pytanie.
- Oh... Nie oczywiście że nie. Pod starą pannę byś za moment podchodziła dawniej.
Ten cios to zapamiętam do końca życia. Pięknie. Musi otwarcie stwierdzić, że jestem stara.
-Ale nic się nie martw nigdy nie będziesz tak stara jak ja. Wiele widziałem i doświadczyłem. Dla mnie pozostaniesz młodą kobietą.
-Pogadamy jak będę po sześćdziesiątce.
- To się okaże czy doczekasz...
-Słucham?- co on tam mamrocze pod nosem?
-Nic takiego. Tylko mówiłem, że pięknie dziś wyglądasz.
I tak o to zapowiada się ciekawy dwudziesty maj.
Piękna wiosna, choć w sumie to raczej bliżej lato niż wiosna, ale co tam. Miałam tylko nadzieję, że dziś nie odczuje tego dnia za bardzo wyraźnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czas uciekał, a ja nudziłam się. Tak! Nie miałam dziś pracy! A dodatkowo Sebastian ciągle coś uciekał i dziwnie się zachowywał. Przez co miałam złe przeczucia. Obym myliła się do podejrzeń na temat imprezy urodzinowej. Innym wypadku skończy się to dla mnie dużą porażką. Bo nadal nie wiem jak się zachowywać w tłumie ludzi co każdy patrzy na ciebie. Nie lubię być w centrum uwagi, a to właśnie mi podpowiadało dziś serce. Coś takiego się na pewno wydarzy.
Godziny leciały niemiłosiernie wolno. Gdy nastał wieczór siedziałam w pokoju. Nie miałam już zamiaru z niego wychodzić. Chciałam być sama, lecz nie było mi dane gdy nagle w drzwiach stanął Sebastian.
-Dlaczego się nie przebrałaś?- wszedł do pokoju i zamknął drzwi.
- A po co? W końcu nigdzie już nie wychodzę.- byłam zdziwiona gdy padło to pytanie.
- Przebierz się!- nie czekał na protest od razu ruszył do szafy i wyciągnął... Nową sukienkę. W stylu lat wiktoriańskich.Byłam wielkim szoku. Była piękna! Czerwień i czerń pasowały idealnie ze sobą. Razem tworzyły coś pięknego. Zastanawiałam się tylko... jak ja ją ubiorę? W końcu nie jest małych rozmiarów.
-Sebastian, jak się ją ubiera? Ona jest wielka.-czułam że za tym jak ona wygląda i wielkość stoi sam demon. Ale nie mogłam mu tego otwarcie powiedzieć. Ani tego, że boje się wyjść w takiej sukni. Każdy będzie zwracał na mnie uwagę,a tego nie chciałam.
- Spokojnie, pomogę Ci założyć. A potem zejdziesz na dół. I... Nie bój się. Jesteś piękną kobietą poradzisz sobie ze wszystkim. Musisz tylko uwierzyć w to.- zaczął już ściągać moje obecne ubranie. Gdy tylko kawałek materiału pierwszy opadł na ziemie poczułam jego usta na szyi. Tak było z każdym kolejnym materiałem. Wiedziałam co to znaczy. Chciał mnie, ale nie mógł mnie mieć na tą chwilę, więc zaspakajał się pocałunkami.
-Sebastain, proszę... Nie całuj mnie w szyje...
- Mhym.. Dlaczego?- czułam jak wpatruje się we mnie stojąc za mną. Czułam jego wzrok na swoim ciele.
-Ponieważ sam mówiłeś bym się pośpieszyła. A to nie pomaga w tym. A im dłużej robisz tym bardziej chcę...
-Ciii... Nie zbawi ich ta krótka chwila... Obiecuję- wyszeptał mi do ucha. Gdy opadły ostatnie skrawki materiału obróciłam się w jego stronę. Stojąc w twarzą twarz mogłam dostrzec jego iskierki w oczach.
- Tylko chwilę...
- Oczywiście.- przyciągnął mnie do siebie. Pocałunki były zachłanne, ale delikatne. Nim postrzegłam się był już we mnie, zapełniając mnie falami przyjemności. Krótka przyjemność musiała być. Działała zadziwiająco rozluźniająco na obecną chwilę jaką musiałam się zmierzyć. Po dobrych czterdziestu minutach było po wszystkim... No prawie wszystkim. Demon jak to ma zwyczaju nie zadowoli się taką krótką chwilą więc już od razu poinformował mnie, że zamierza później mieć kontynuację tych doznań.
Nie miałam sprzeciwu. Gdyby nie to co miało się wydarzyć za moment, kontynuowała bym dalszą konsumpcje.
I tak po kolejnych dwudziestu minutach byłam gotowa... A właściwie na pół dechu. Kto do diabła wymyślił gorset!? Przecież w tym nie idzie oddychać!
-Zapraszam.- chwyciłam się Sebastiana ramienia i ruszyłam do tego piekła jakie mnie czekało dziś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dwie godziny leciały niczym krew z nosa sącząca się powoli. Rozmawiałam z ludźmi, których nie znałam. Zupełnie. Jedyna przyjemność tego wieczoru była pierwszy taniec z Paniczem. Nie mogłam odmówić mojemu pracodawcy, mimo że nie lubię tańczyć. Nie było to dla mnie. Ale podstawy znałam ze szkoły. Tam było jak dziś, musiałam być obecna na naukach tańca gdy takie odbywały się pod jakieś uroczystości. Potem znów grałam, uśmiechając się i ciesząc na komplementy choć do tego drugiego było bliżej prawdy. W końcu usłyszeć od kilku mężczyzn, że jestem piękna to już coś znaczy! Czasami zerkałam na Sebastiana gdy otrzymywała kolejny komplement. Widać było, że działają mu inni mężczyźni na nerwy. Ale nie mogłam dać po sobie tego poznać. W końcu nadszedł czas gdy wszyscy wyszli i zostałam sama ze Sebastianem. Panicz udał się do swojego gabinetu. Musiał jeszcze zrobić parę spraw. A ja stojąc i rozglądając się po holu, który kilka minut temu był jeszcze zapełniony ludźmi teraz był zupełnie pusty. Poczułam lekkie ukłucie, że ten czas dobiegł końca. Ale wiedziałam, że nic nie trwa wiecznie nawet takie życie. Czas wracać do rzeczywistości. Koniec bajki.
-Przez cały bal przechodziłaś z ręki do ręki tańcząc. Czy... Czy pozwolisz bym i ja mógł otrzymać ten zaszczyt by z tobą zatańczyć?
- Oczywiście! Najbardziej na to czekałam.- uśmiech zawitał nie tylko na mojej twarzy. Oboje byliśmy zadowoleni choć z takiego momentu. Gdy tylko zaczęłam tańczyć od razu wyczułam, że Sebastian nie jest w tym tak jak reszta osób słabszym. Idealnie szło mu prowadzenie mnie. Aż dziwne gdy nagle zdałam sobie sprawę, że i u mnie jakoś lepiej krok poprawił się w tańcu. Wirując na parkiecie ogromnego holu w pewnym momencie usłyszałam głośne pukanie. Poczułam, że Sebastian się spiął. Po chwili oboje stanęliśmy gdy drzwi zostały wyrwane z zawiasów. W drzwiach wszedł mężczyzną ubrany cały na czerwono. Jego uśmiech był jak zabójcy. Ostre zęby były wyszczerzone w uśmiechu zadowolenia.
-Puk puk! Sebciu znalazłem Cię!- zaczął się śmiać histerycznie jak obłąkaniec. Włosy stanęły mi dęba. Poczułam strach przed tym co może się teraz wydarzyć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Zapraszam na komentowanie.
*Mimo takiego dnia jak dziś ( uro) to postanowiłam wstawić rozdział, choć jestem trochę zabiegana.
CZYTASZ
Piekielnie Dobry Ze Mnie... Kochanek
FanfictionŻycie demona nie jest tak usłane różami. Od lekkich i przyjemnych zadań czekają i też takie co są nie możliwe do wykonania jak i dziwne. Ale zawsze powtarzając jedno zdanie" Piekielnie dobry ze mnie lokaj" przyjęło się tak bardzo że sam wierzył ze m...