12

33 1 3
                                    

Spuszczoną głową weszła do kuchni. Nie pewnie co ma ze sobą w tej chwili zrobić zerknęła nieznacznie na mnie. Cudownie! Wstyd jest jednym z kilku sposobów by okiełznać kobietę.
-W czym mam pomóc?-Spytała po cichu.
- Panicz sobie za życzył ciasto. Lecz tym razem ma być to przygotowane przez Ciebie, młoda damo. Dlatego twoje miejsce pracy jest tutaj, na tą chwilę. Bądź dokładna, bo w innym wypadku dostaniesz solidną karę za brak dokładności.
-Rozumiem- z wiesiła jeszcze bardziej głowę. Wyszedłem zostawiając ją zupełnie samą. Byłem pewien, że Panicz będzie marudził co do ciasta. Ten dzieciak był wybredny. Bardziej niż jego potomkowie.
Zajmując się innymi sprawami zleconymi przez Panicza, wróciłem po dwóch godzinach by sprawdzić jak idzie dziewczynie robienie ciasta.
Wchodząc uderzył mnie całkiem dobry zapach ciasta. Serowa woń unosiła się w powietrzu.
-Co tam zrobiłaś?- Spytałem stojąc za dziewczyną. Ta momentalnie podskoczyła.
-O matko! Nie strasz mnie!... Sernik, taki robiła moja mama gdy jeszcze żyła.
-Receptura nie jest za trudna. Takie proste ciasto zamierzasz podać?- spytałem. Miałem dosyć zajęć, a zostanie mi ciasto do zrobienia, bo nawet tego dobrze nie umie zrobić. Cudownie! Wredna, mała, słaba, dziewucha! Beztalencie! Aż miałem ochotę jej wygarnąć za ten prosty przepis, który zrujnuje moje dzisiejsze plany na wieczór. A zapowiadało się tak dobrze. Usłyszałem dzwonek. Panicz oczekiwał tego ciasta. Kto widział by jadać słodycze od rana!? Ale nie miał wyjścia. Musiał zanieść ciasto.
Gdy tylko zabrałem talerz ruszyłem do wyjścia z kuchni. Spojrzałem na dziewczynę. Jak zwykle wszystko trzeba jej mówić.
-Co tak stoisz!? Ruchy! Masz być gdy Panicz będzie oceniał.
- O...oczywiście! Ruszyła za mną. Idąc dwa kroki za mną podążała jak na wykonanie wyroku. Głowa zwieszona, zgarbiona i przerażona.
Wszedłem do pomieszczenia w którym znajdował się Panicz.
-Co tam dobrego na dziś, do jedzenia?
-Zrobiła ciasto. Ale nie jestem pewien czy zasmakuje?
-Sam ocenie! No... Dalej!
Położyłem przed nim skromne ciasto. Przez moment się przyglądał, potem powąchał i spróbował.
-Nie codzienny smak. Hymm.... Rozmyślał. Na pewno zostanie ukarana, a mi będzie kazał tą karę wykonać. Może uda się bym zobaczył coś więcej!
Czekając na wyrok spoglądałem na dziewczynę. Była zdenerwowana. Ręce trzęsły się niczym galaretka.
-Smaczne.
Kiwałem głową na znak że się zgadzam.
-Sebastian, podaj jej porcje niech zje wraz ze mną. A potem zabierzesz ją na zakupy. Zrozumiałeś?
-Tak.
Chwila! Co proszę!? Ta receptura była słaba! I jeszcze nagroda!?
Ukrywając złość poszedłem po kawałek ciasta. Gdy wróciłem dziewczyna siedziała już przy stole. Gdy tylko dostała ciasto, niepewnie wzięła pierwszy gryz.
-Powiedz mi. Jak zrobiłaś takie ciasto? Jest naprawdę smaczne. Proste, ale rozpływa się w ustach.
-Mam stary przepis mamy. Z pokolenia na pokolenie jest to ciasto robione. Ale nie liczy się ciasto, lecz to jak się je robi. Gdy ser będzie za słabo wałkiem rozrobiony powstaną grudki. Dodatkowo ubite białko ma dodać lekkości ciastu, ale i podnieść resztę ciasta by było pulchne. Czasami nawet dobrze zrobione, a nie wyjdzie z powodu słabych składników. Innym razem jak nie ma się ręki do tego tak samo nie będzie dobre.
-Mimo wszystko zasłużyłaś na nagrodę. Dlatego jutro pojedziesz z Sebastianem na zakupy. Kup sobie coś ładnego.
-Paniczu! To za dużo. W końcu dajesz mi szanse pracować i zarabiać...ja nie powinnam...
-Bez dyskusji! Sebastian pomoże Ci wybrać jakbyś miała problem z wyborem.
Oh, czyli jednak mogę coś od życia dostać. A widok jakie zapewne tam ujrzę pomogą mi  w zdobywaniu tej dziewczyny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Zapraszam do komentowania!

Piekielnie Dobry Ze Mnie... KochanekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz