7

27 2 0
                                    

Test wymagał ode mnie sprawności w wykonywaniu czynności jak i szybkim podejmowaniu decyzji. Zadania były na pierwszy rzut oka łatwe. Ale każdy szczegół był ważny. Nawet to czy jest czysto tak bym mogła jeść z podłogi. Starałam się z całych sił by tylko wypaść dobrze. Oceniał mnie Sebastian. Gdy tylko kończyłam zadania, kręcił przecząco głową. Zapewne miał większe oczekiwania. Ale prawda była taka, że wszystko błyszczało, a Mu ciągle było mało. Tylko ktoś obdarzony mocą nadprzyrodzoną byłby wstanie spełnić Jego oczekiwania.
Po skończonym teście nie oczekiwałam za wiele.
- I jak?
-Beznadziejnie. Czy nikt Cię nie uczył jak sprzątać?
-Nie za bardzo... Nie miał kto...
-To ma być wysprzątane!? To jest bałagan!
- Przecież nie realne jest by nie było nawet drobinki kurzy jak jest w powietrzu nawet!
-Oh... Widzę, że wiesz lepiej ode mnie.
- Sebastian! Zostaję.
- Paniczu, nie wiem czy to dobry pomysł...
-I tak nie było nikogo innego. Po za tym... Warto mieć przyjaciół, blisko...
"Przyjaciół,blisko?. Jeśli mówi o mnie i Sebastianie to prędzej się powieszę niż będę przyjaciółką tego zboczeńca!"
-Rozumiem Paniczu. Dobrze zostaniesz...ale masz lepiej się przykładać do pracy.
- Rozumiem...
Zawiesiłam głowę. Nie wiedząc nawet czemu to zrobiłam. Poczułam się jak małe dziecko karcone przez rodzica za to, że coś nie zrobił tak jak powinien.
-Dobrze, a teraz zapraszam do pracy.
Uśmiechnął się i ruszył przed siebie nie czekając na mnie.
- Pamiętaj by troszkę zadbać o swoją wygląd. W końcu Panicz ma tu gości z wyższych sfer.
- Czyli jakieś inne ubrania?
-Tak masz wszystko w pokoju. Jutro to założysz jak przyjdzie gość. Masz się uśmiechać i nie pytana, nie mówić.
-Rozumiem.
- Dobrze, a teraz masz odkurzyć bibliotekę oraz... Proszę.-
Podał mi szczotkę do mycia ubikacji.- Zajmiesz się tym.
I poszedł w stronę kuchni.
- No pięknie, teraz jeszcze kibel czyścić...
Burknęłam pod nosem. Poszłam wypełnić zadania, które zostały mi powierzone. Zadowolona pierw ruszyłam do biblioteki. Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia, stanęłam jak wryta. Kilkanaście kolumn regałów stało zapełnionymi książkami. To wszystko wyczyścić z kurzu zajmie mi z rok, jak nie lepiej, życia.
-No dobra... To do roboty!
Czyściłam każdy kąt z kurzy. W nadziei, że nie zostanie po nim śladu. Każda książka została również odkurzona. Gdy skończyłam byłam wykończona. Delikatne smugi zachodzącego słońca padały do środka pomieszczenia. Ostatnie drobinki kurzu wychodziły na dwór przez otwarte okno. Pozbierałam dosłownie resztki sił i poszłam do ubikacji. Tam w łazience wyczyściłam wszystko dokładnie. Zmęczona walczyłam by nie zasnąć. Rozgrzane moje ciało pragnęło ochłody jak i odpoczynku. Nie czułam już głodu. Nim jednak zdążyłam się podnieść z przyjemnej chłodnej podłogi oczy odmówiły mi posłuszeństwa, zasnęłam.
Nie wiem ile tak spałam, lecz gdy się przebudziłam zobaczyłam księżyc zza oknem. Padające światło ukazało mi postać siedząc przy małym stoliczku.
-Obudziłaś się. Powinnaś coś zjeść.
- Dlaczego tu jesteś!?
-Oh... Znów pytania... Spałaś gdy wszedłem zobaczyć jak sobie radzisz.
- A jak tu się znalazłam?
- Zabrałem Cię z podłogi. Mimo wszystko cudowny to był widok.
Pięknie leżałaś. Rumieńce delikatnie pojawiły się na twoje twarzy ze zmęczenia. Usta lekko rozchylone. A poza Twoja była bezcenna. Twarz lekko obrócona w lewą stronę,do tego twoja ręka lewa była uniesiona do głowy, zgięta w łokciu. Typowe chwytanie się za głowę gdy dawniej panny mdlały. Druga ręka spoczywała Ci na brzuchy oczywiście, wręcz podniosłaś kawałek materiału bluzki odsłaniając przy tym zgrabny brzuch. Nogi w lekkim szpagacie. Gdyby tak zamiast spodenek była spódniczka było by ciekawiej. Ale cóż muszę cieszyć się tym co dostaję.
-Jesteś zboczony!
- Naprawdę!?
Podszedł do mnie. Coś w Jego posturze kazało mi spuścić głowę by nie patrzeć na Niego. Nie chciałam mu pokazać, że się Go boję.
- Nawet nie raczysz spojrzeć mi w oczy. Boisz się...?
-Nie mam zamiaru na Ciebie patrzeć. A teraz wyjdź z mojego pokoju!
-Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Coś za coś. Ja opuszczę pokój, ale za to chcę od Ciebie całusa.
- Zapomnij! Wyjdź!
Haha! Zaczął się śmiać. Słuchać było w tym śmiechu zło. Mroczne, typowe zło.
- W takim razie zostaje tu do samego rana.
- Masz opuścić mój pokój!
- Coś za coś.
Nie chciałam Go w tym pokoju. Jego obecność o później porze mogła dać katastrofalny skutek. Musiałam zdecydować się na mało przyjemne rozwiązanie.
Spojrzałam Mu w twarz. Delikatny i krótki pocałunek. Nic więcej niech sobie nie marzy!
Pochylił się w moją stronę wyczekując. Szybko przyłożyłam usta do Jego i jeszcze szybciej się oderwałam. Jego mina była bezcenna. Liczył na więcej, ale się przeliczył. Szok na twarzy zniknął, zastąpił go pożądanie. Nie odpuścił mi tego. Jim zdążyłam odejść, przyciągnął mnie i złączył nasze usta. Bezlitośnie wdarł się do środka językiem i próbował przejąć nade mną górę. Miałam ochotę jedynie znów Go ugryźć,tym razem tak bardzo, by odgryźć mu ten język.
Nadal nie przerywał. Chwyciwszy mnie za tyłek podniósł do góry i zaniósł na łóżko. Przywarł swoim ciałem do mojego. Próbowałam się wyrwać i zepchnąć Go, lecz nie dawał się. Sprawnym ruchem podniósł moją bluzkę do góry odsłaniając biały stanik.
" Tego już za wiele!"
Chwyciłam Go za włosy i pociągnęłam z całych sił. Oderwał się na tyle by dać mu pieści w twarz. Zdziwiony został szybko zepchnięty ze mnie z pomocą nogi, a dokładniej kolana. Musiało Go to za boleć gdy moje kolano trafiło prosto w czuły punkt.
Wstałam i pewnym głosem przekazałam polecenie, które w czasie odmowy witało na Jego twarzy po raz kolejny moją pięść.
- Wynoś się z mojego pokoju! Ale znów oberwiesz!
-Pierwszy raz spotykam taką kobietę. Żadna mi się nie oparła. Jesteś jedyna. Ale zakazany owoc w końcu smakuje najlepiej. Będziesz moja...
-Marzenia ściętej głowy!
Wyszedł pozostawiając mnie sama i wkurzoną.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Zapraszam do komentowania!



Piekielnie Dobry Ze Mnie... KochanekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz