21

22 0 4
                                    

Trzymałam w dłoni suknię. Jeśli można tak to ująć. Była cała poszarpana, a materiał, który powinien być przy szyi, cóż za plamiony od krwi. Ale skąd ona się tam wzięła? Próbowałam przypomnieć sobie jakikolwiek moment gdzie mogła ona powstać. Pustka. Tylko kolory, światło i pomruki Sebastiana. Potem dziwne uczucie. Bolące, a jednocześnie przyjemne. Ale dlaczego je czułam, nie pamiętam.
Wyszłam z materiałem w dłoni na poszukiwanie tego upartego demona.
Musiał się wytłumaczyć.
Ruszyłam szybkim krokiem, w kierunku gdzie powinien obecnie się znajdować. W kuchni roznosił się aromatyczny zapach potraw. Śniadanie, jak to często bywało u dzieci zostało zrobione na słodko. Pancakes były praktycznie trzy razy w tygodniu. Zmienność to były dodatki. Niestety jak na piekielnie dobrego demona przystało był wkurzony,że trafił mu się panicz z ograniczonymi kupkami smakowymi. Nie mógł znieść tego braku smaku u młodego arystokraty. Oczywiście, zawsze próbował udoskonalić przepis, ale wybredny panicz niszczył jego entuzjazm. Zawsze po udoskonaleniu przepisu musiał zrobić kolejne placuszki. Oczywiście takie jakie rygorystycznie życzył sobie panicz. I tym razem dziś próbował swoich sił z nowym przepisem.
-Sebastian- delikatnie do góry podniosłam materiał, który miałam w dłoni.- Dlaczego ta suknie jest poplamiona?
-Och, nie wiesz?- Podszedł pewnym krokiem do mnie. Odsunęłam się o dwa kroki w tył. Nie miałam zamiaru puścić mu tego płazem jak mnie potraktował. Sądziłam, że coś znaczę, a tak naprawdę byłam tylko zabawką w rękach demona. Czułam się dziwnie odkąd mnie zmienił. Ale raczej to, że lepiej widzę, słyszę i wyczuwam to były plusy. Tylko problem polegał na tym, że  miałam wrażenie jakby coś było nie tak z moim organizmem. Dziwne wahania emocji. I te uczucie jakbym coś miała. Nie wiem co, ale mam wrażenie obecności czegoś.
-Możesz mi odpowiedzieć. Skąd są te plamy- przyciągnął mnie do siebie. Nie zdążyłam nawet zareagować. Poczułam jego usta na moich. Pocałunek był  zachłanny. Tak jakby nie widział mnie pare dobrych lat. Po chwili zaczął obdarowywać mnie pocałunkami na szyi. Dziwne, ale podobało mi się to.
Pamiętaj o tamtym! Pamiętaj! Pamię.... Cudownie!
Cholera! Muszę go odsunąć nie ma zabawy!
Położyłam ręce na jego  klatce piersiowej, chciałam go odepchnąć, ale nagle poczułam ukłucie na szyi. Po chwili nie przyjemny ból zniknął, a pojawiło się wrażenie, że coś spływa mi po szyi. Nagle coś delikatnego przejechało mi po strudze krwi jaka płynęła. Sebastian zlizał moją krew, oczy jego świeciły czerwienią. Podobało się mu.
-Ty mnie ukryzłeś- próba odsunięcia go uciekła tak szybko jak tylko zdołałam pomyśleć. Przywarł do mnie ustami. Poczułam metaliczny smak krwi. Mojej krwi. Łapczywie pogłębiał pocałunek. Nagle poczułam, że żołądek podchodzi mi do gardła. Odepchnęłam go i wybiegłam pozostawiając z zdezorientowanego Sebastiana samego w kuchni.
Pobiegłam od razu do łazienki. Czułam się coraz gorzej, z każdym krokiem.  Gdy dotarłam do niej pierwsze co rzuciłam się na muszlę klozetową. Dosłownie jak pantera na zwierzynę co polowała od kilkunastu minut. Przywarłam do niej, tuląc bardzo przyjacielsko i zwróciłam zawartość żołądka. Za wiele tam nie było raczej ciecz o bliżej określonym brunatnym kolorze. Nie byłam pewna czy mam bardziej myśleć o tym co ze mnie wyszło, czy raczej o tym dlaczego do tego doszło... Nim jednak zdążyłam jakoś w tym momencie zebrać wszystkie wspomnienia w logiczną całość pojawił się Sebastian.
Czyli jednak coś demona odpycha! A jednak ma słaby punkt.
Delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem.  Oczywiście nie zostało nie zauważone przez jaśnie pana stojącego w drzwiach, przy którym świeciłam odsłoniętym dekoltem. Odwróciłam się tak by nie patrzył się tam gdzie nie trzeba. I wiedział gdzie mam obecnie jego komentarze pod moim adresem. W moich czterech literach!
- Jak się czujesz?- spytał zmartwionym głosem.
Ooo, jednak ma jakieś emocje.
- A na co ci to wygląda?- spytałam zirytowana.
- Wolisz muszlę klozetową od mojej osoby... Przytulasz ją bardziej niż mnie od jakiegoś czasu- nie wierzyłam własnym uszom. Idiota! Gdybym tak fatalnie się nie czuła to by miał piękny czerwony odcisk na swojej twarzy od mojej ręki.
- Sądziłam, że nie przywiązujesz się do osób- wstałam chwiejąc się na nogach. Nadal czułam się paskudnie.
- Czasami robię wyjątki. A Ty nim jesteś- uśmiechnął się szeroko.
Ruszyłam do wyjścia z tego jak to mało komfortowego miejsca na takie rozmowy.
Odsunął się, ale nie spodziewałam się troski z jego strony. Delikatnie, ale pewnie chwycił mnie w pasie i poprowadził do kuchni. Stała tam herbata. Przecież nie muszę pić takich rzeczy. Czyżby zapomniał?
- Sebastian... Co to jest? Przecież ja...- nie dokończyłam.
- Wiem. Ale chcę coś sprawdzić. I tyle. Wypij proszę.
- No... Dobrze.- usiadłam pociągnęłam malutki łyk. Była gorzka i gorąca. Eh... Zawsze słodziłam dwie łyżeczki, a dostaję gorzką. Co za życie!
Z lekkim grymasem na twarzy wypiłam wszystko i kilka minut.
Było mi lepiej. I czułam, że znów żyję.
Cóż chociaż wiem, że Sebastian umie być czuły i opiekuńczy...
- Jak wypiłaś posprzątaj po sobie i u szykuj parę rzeczy na wyjazd. Przecież masz pomóc w sprawie. A potem możesz jeszcze wyprasować parę ubrań panicza i spakować je- wyszedł z kuchni pozostawiając na mojej twarzy szok. Naprawdę!? Minutę temu się martwił, a teraz od razu służbowo podszedł do mojej osoby. Co z nim nie tak!?
Wkurzona umyłam filiżankę i wyszłam zrobić zadania jakie mi przydzielił. Na dziś miałam go serdecznie dosyć. I czemu ja się martwiłam z tymi czterema literami mogłam bardziej wypiąć. Może by zobaczył gdzie mam te jego zachowania i traktowania mnie. Niech się bawi inną osobą, ja mam już tego dosyć. Nie jest moim mężem nie muszę tutaj przebywać.
Zacznę pakować, ale walizkę dla mojej osoby. I wynoszę się z tego chorego domu! Wkurzona poszłam do pokoju. Z pakować swoje rzeczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zapraszam na kolejny rozdział. Dajcie znać w komentarzach ja się podobał.
Jak myślicie? Co się dzieję z główną bohaterką?



Piekielnie Dobry Ze Mnie... KochanekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz