To wcale nie koniec kłopotu

291 25 0
                                    

Czternastolatek przemierzał uliczki osiedla na rowerze z aparatem, który był zawieszony na jego szyi. Łzy wciąż na nowo napływały do jego oczu, on jednak uparcie nie pozwalał im spaść. 

Chłopaki nie płaczą. - to sobie powtarzał w kółko, a twarz jego ojca stawała mu przed oczami przy każdym powtórzeniu. To były jego słowa...

Dojechał na skraj miasta, jednak nie zatrzymał się - pędził przed siebie, jakby chciał, żeby wiatr zdmuchnął jego problemy. 

Jedyne na co wiatr było stać, to powiewanie jego niezapiętą bluzą oraz włosami. 

Noc była zimna. Zbyt zimna, żeby wybiegać z domu w samej bluzie. Ale pomimo dreszczy z zimna, chłopak nie wrócił do domu przez dłuższy czas. Skupił się na fotografowaniu miasta z oddali. Latarnie uliczne oświetlały wiele dróg i zarysowywały kształt miasta. Na zdjęciu nie było jednak widać jak wielkie ono było. Rintarou uwiecznił jedynie jego część. Tę, która już na zawsze będzie boleśnie wspominana i kojarzona z chorobą jego mamy. 

Nastolatek w końcu wybuchł głośnym płaczem. Nie było nikogo w jego pobliżu, dlatego pozwolił sobie na okazanie słabości. Ten jeden, ostatni raz. 

Problem w tym, że skłamał sobie samemu. 

To nie był ostatni. 

^^^^

Kolejnego dnia rano budzik czternastolatka dzwonił dobre pół godziny, nim chłopak zebrał siły, żeby wstać z łóżka. Nocny wypad bardzo źle się zakończył, a co więcej - ojciec nakrzyczał na niego, że wychodzi z domu o tak późnej porze i nie wraca, aż do wschodu słońca. 

Chwiejnym krokiem zszedł na dół i zmierzył swoją temperaturę, ponieważ przy każdym mrugnięciu czuł gorąc na oczach, jakby jego powieki były stworzone z ognia. 

Jak jego intuicja mu podpowiedziała - miał wysoką gorączkę. 

No ale co to za intuicja, skoro to było oczywiste?

Poza gorączką, niemiłosiernie bolały go zatoki; miał katar oraz kaszel; a sam czuł się bardzo słaby, iż ledwo stał na nogach. 

Nie szukał nawet leków w domu - przeprowadzili się dość niedawno, więc żadnych w domu nie mieli. Suna nie poszedł po żadne do sklepu z oczywistego powodu. Czuł się zbyt słabo, żeby po nie iść. Uznał, że kilka dni dobrego snu postawi go na nogi. Wrócił do łóżka, mijając się z siostrą, która wychodziła do szkoły. 

Ich ojciec wyszedł do pracy w tym czasie, co nastolatek wrócił do domu. 

Rintarou trochę był zły na siebie, że zachorował. Chciał dziś odwiedzić mamę, ale w takim stanie nie może do niej iść. Z westchnieniem zaplątał się w swoją kołdrę i przymknął oczy. 

Oby szybko mi przeszło... - pomyślał, usypiając. 

^^^^

Sunę obudziło głośne walenie do drzwi frontowych i przytłumione krzyki. Był tak zaplątany w pościeli, iż wstając, potknął się o nią i spadł wprost na podłogę. Głośny łomot z wnętrza domu doszedł do uszu bliźniaków, którzy byli o włos od taranowania drzwi. Przycichli na moment i zerknęli sobie w oczy na krótką chwilę, a sekundę później wznowili swoje wołania. 

Czternastolatek otworzył im drzwi w fatalnym stanie. Cały spocony, słaby i drżący stał w przedpokoju i z niemałym grymasem na twarzy obserwował hałaśliwych braci. Oczekiwał jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia dla przerwania jego snu akurat dziś, gdy czuł się jak kupa gnoju. 

Atsumu wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby, wydając przy tym syczący dźwięk. 

- ...Dobrze wyglądasz... - wyrzucił z siebie brązowooki z krzywym uśmiechem. 

Acceptance // OSASUNAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz