Od czasu tamtego obiadu obie rodziny się ze sobą zżyły. Eriko i Haruno odwiedzały się nawzajem lub umawiały gdzieś na mieście. Z kolei Daisuke i Atsushi odkąd znaleźli wspólny język, jeśli chodzi o siatkówkę - niemalże codziennie urządzają małe mecze pomiędzy Miyami a Sunami.
Dziś nie było inaczej. Tym razem to Atsumu grał wraz z ojcem, a Osamu był sędzią. Atsushi zmieniał ich co każdą grę, aby żaden z nich nie czuł się pominięty. Gdy grał z nimi sam - to oni byli w drużynie przeciwko niemu - teraz tak być nie mogło.
Z takiego rozwinięcia sytuacji tylko Rintarou był niezadowolony.
Westchnął i napił się soku, żeby nawilżyć gardło.
Skończyli grać już na dziś, ponieważ ich ojcowie niemalże wyzionęli płuca z tego wysiłku. Od czasów liceum nie dane im było tyle grać. Wystawili swoją wytrzymałość na próbę i przegrali w starciu z kondycją młodych.
Nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu Atsushiego.
- Haruno dzwoni. - powiedział, nim odebrał połączenie i wszedł do środka domu.
- To była męcząca gra, co chłopaki? - spytał nastolatków Daisuke.
Oni bez większego entuzjazmu mu przytaknęli. Bliźniacy wciąż pamiętali tamtą obrazę przy obiedzie. Suna miał mu za złe, że prawie zyskał wrogów w nowym mieście. Nie mógł mieć tutaj wrogów. Dodatkowo oni byliby najgorszym typem wroga. Są nieprzewidywalni i lekkomyślni.
I choć nie wydawali się być typem osób, które prześladowały innych - nie czułby się dobrze z faktem, że nikt nie stanąłby po jego stronie, gdy ktoś będzie go gnębił. Rodzice mu nie pomogą z tym tak, jak ta dwójka.
Do ogrodu wrócił blondyn z zaciętym wyrazem twarzy. Odchrząknął i zwrócił się do starszego Suny:
- Porozmawiamy w środku? - spytał, a jego współczujący wzrok na moment utknął na czternastolatku.
Żołądek Rintarou skurczył się, gdy zobaczył wzrok mężczyzny. Musiało stać się coś złego.
- Coś się stało? - spytał, podchodząc do nich, zanim zniknęli w domu Miyów.
- Nic, o czym miałbyś wiedzieć. - odparł zimno Daisuke i zniknął wewnątrz.
- Nie przejmuj się. - poklepał go po ramieniu blondyn i poszedł w ślady ojca chłopaka.
- To nie wygląda dobrze, co nie Samu?
- Niestety tym razem muszę przyznać ci rację... - westchnął szarowłosy.
- Mógłbyś chociaż raz to powiedzieć bez żalu!
- Nie, bo jesteś milion razy głupszy ode mnie.
- Odszczekaj to!
- Nie jestem psem w przeciwieństwie do ciebie!
Brązowooki popchnął brata, przez co Osamu się lekko zachwiał. Spojrzał spod byka na bliźniaka i przewrócił go na plecy. Usiadł na nim okrakiem i w momencie, gdy złapał go za kołnierz, Atsushi wrócił do chłopaków i zdążył rozdzielić synów.
Ta scena już kiedyś miała miejsce...
- Czy wy nie możecie wytrzymać choćby godziny bez żadnej kłótni?! - wykrzyknął zdenerwowany. - Osiwieję kiedyś przez was... - westchnął, a w jego głosie wciąż była wyczuwalna złość.
Suna nie był zainteresowany kolejną szarpaniną chłopaków. Interesowało go jedynie co się stało. W kościach czuł, że to miało związek z jego mamą.

CZYTASZ
Acceptance // OSASUNA
FanficNieprzyjemny incydent sprawił, że Suna pozna kogoś, kto obudzi w nim uczucia, których wolałby nigdy nie poznawać. Czy będzie w stanie je zaakceptować?