Bondar 1174
Rozweselona od ucha do ucha dziewczynka o jasnych włosach, biegała w kółko na dworze, bawiąc się w berka wraz z innymi dziećmi. Aster miała już dziesięć lat i była całkiem inteligentna. Chętnie poznawała nowe dzieci, ale zawsze była odpowiednio zdystansowana. Kiedy słońce już zachodziło, a wszystkie dzieci zbierały się do swoich domów, Aster zrobiła to samo. Weszła do środka, gdzie czekała na nią Maria i usiadła na jednym z krzeseł w kuchni. Jej kontakt z mamą był dobry, chociaż już jako dziecko rozumiała, kiedy Maria przyjmowała swoich klientów w sypialni. Nie znała szczegółów, ale rozumiała w kilku procentac, co tak naprawdę jest grane.
Była już wiosna, czyli ulubiona pora roku dziewczynki, która zawsze zrywała z łąk ulubione kwiatki, układając je w wazonie. Uwielbiała naturę, a nawet jej imię było szczególnie związane z kwiatem, który jej mama wręcz kochała. Dlatego postanowiła tak ją nazwać.
Cały wieczór przechodził normalnie, kiedy wokół chaty słychać było kilka trzasków. Zaniepokojona Maria, chwyciła w ręce miotłę, po czym wychyliła się lekko za drzwi. Kiedy nikogo nie zauważyła, wróciła ponownie do chaty, lecz wnet w tym samym momencie pewien mężczyzna, którego widziała z pewnością kilka razy, gdy przychodził do rodzicielki, założył na jej szyję sznur. Aster zerwała się z krzesła, odchodząc do tyłu. Jako biedne dziecko nie mogła nic zrobić, tylko patrzeć jak Maria próbuje zepchnąć z siebie przeciwnika. Mężczyzna popchnął Kobietę na szafkę, a blondynka uciekła wgłąb mieszkania, żeby się schować w szafie. Uchyliła delikatnie drzwi cała roztrzęsiona, patrząc na zaistniała sytuację, kiedy napastnik wbił kobiecie nóż kilka razy prosto w brzuch. Odepchnął ją od siebie, patrząc na Marię, która osunęła się ciałem. Odszedł kilka kroków do tyłu, zabierając wszystkie korony z szafki, po czym wybiegł w stronę drzwi.
Jednak nie zdążył uciec, bowiem w drzwiach stanął kolejny mężczyzna, który widząc go oraz krew na podłodze, zaczął z nim walczyć. Napastnik opadł na ziemię wraz z woreczkiem monet, który rozsypał się z dźwiękiem na deski, wysypując z nich złoto.
Dziewczynka siedziała zalana łzami w szafie, próbując nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, lecz gdy tylko ruszyła nogą, z szafy wypadła fioletowa piłka do zabawy. Pokaturlała się wprost pod nogi czarnowlosego, który zaczął powoli iść w tym kierunku. Stanął przed szafą, po czym otworzył drzwiczki.
— Proszę, nie rób mi krzywdy! — wystraszyła się.
Mężczyzna zmarszczył brwi, po czym rzucił miecz na bok.
— Aster? — dopytał, a dziewczynka skinęła głową.
— Nic Ci nie zrobię, obiecuję. — Klęknął przed nią. — Byłem znajomym twojej mamy.
— Nie ufam Ci — odpowiedziała.
— Nie oczekuję tego od Ciebie. Chcę Ci tylko pomóc — rzekł, wystawiając w jej stronę rękę.
Aster dopiero teraz zdała sobie sprawę, że widziała go już wcześniej, więc podała mu rękę, wychodząc z kryjówki. Mężczyzna zabrał swoje miecze, po czym wyszedł z chaty wraz z Aster.
_ Gdzie mnie zabierasz?
— Tam, gdzie będziesz bezpieczna — odparł, pomagając jej wsiąść na konia.
Nie ufała mu ani trochę, jednak była zbyt rozpaczona, a przy tym roztrzęsiona, żeby myśleć o czymkolwiek innym niż jej matka. W pewnym momencie płakała tak bardzo, że Gardis użył znaku Aksji, żeby ją uspokoić. Nigdy nie miał doświadczenia z dziećmi, więc nie wiedział jak ma się zachować. Jednak czuł, że nie może jej zostawić samej. Nie wiedział, czy robi dobrze, prowadząc ją wprost w mury Kaer morhen, lecz to był dla niego dom i musiał pomyśleć, co ma zrobić dalej. Gdyby ją zostawił pewnie umarłaby z głodu, albo zginęłaby w milion innych sposobów. To miasto było zbyt niebezpieczne, żeby mogła w nim zostać sama.
Ich podróż do zamku trwała dwa dni z licznymi przystankami, więc gdy tylko dotarli do celu, oboje byli wykończeni. Gardis pomógł jej zejść z konia, następnie zaczął iść przez wysokie mury wprost na dziedziniec. Aster rozejrzała się dookoła, a gdy zobaczyła wokół kilkoro młodych chłopców, którzy trenowali, doznała lekkiego szoku. Szła cały czas za Gardisem, dopóki nie dotarli do Wielkiej sali, w której znajdowało się kilka starszych ludzi.
— Kto to? — natychmiast zapytał jeden z mężczyzn, który miał szare włosy.
Dziewczynka odwróciła wzrok, patrząc się w ścianę. Wiedźmin odszedł od niej do przodu, wdając się w dyskusję.
— Gardis, czyś ty na łeb oszalał? Nie będę jej szkolił pod żadnym pozorem, jest dziewczyną! — Szarowłosy zaczął gestykulować rękami.
— Nie mamy wyboru — odparł. — Nie mam co z nią zrobić. Jej matka właśnie zmarła, a wiem, że jest w stanie sobie poradzić z mutacją.
—Nie biorę w tym udziału — zaznaczył. — Możesz robić co chcesz, ale ja nie wezmę za to odpowiedzialności.
Czarnowłosy obrócił się plecami, po czym zawołał do siebie dziewczynkę. Usiadł z nią na dziedzińcu, gdzie przez chwilę milczał.
— Aster, wiesz gdzie teraz jesteśmy?
Zaprzeczyła głową.
— Tutaj się szkoli wiedźminów. Wiesz kim jest wiedźmin? — zapytał.
Aster ponownie się nie odezwała.
— Wiedźmini zabijają potwory. Każdy z tych chłopców, których teraz widzisz przechodzą trening, dzięki którym mogą nimi być — wytłumaczył, wzdychając ciężko.
— To boli?
— Bardzo, ale nie ma większej satysfakcji niż to, kiedy się udaje. Wtedy dostajesz takie miecze jak ja. Zmieniają ci się oczy. Zmieniasz się cały.
— Co z moją mamą?
— Twoja mama teraz jest w miejscu, gdzie nie ma żadnego potwora. Żadnych złych ludzi. Jest szczęśliwa.
— Ale ja chce się z nią zobaczyć!
— Aster, minie długi czas zanim zobaczysz swoją mamę. Teraz musisz zadbać o siebie, bo nikt inny tego nie zrobi. Chcę cię przygotować na to, co teraz ma nadejść. — Odgarnął spocone włosy do tyłu.
Dziewczynka zmarszczyła brwi.
— Będziesz szkolona na wiedźminkę.
CZYTASZ
Powołanie | The Witcher
FanfictionZnaki. Miecz. Zaklęcia. Widzisz to wszystko przed sobą i masz to na wyciągnięcie ręki. Największy problem się pojawia, kiedy nie wiesz co masz sięgnąć, Bo przecież masz dwa powołania, a jednego od drugiego nie odejmiesz Uwaga! Świat przedstawiony...