Rozdział IX

140 10 0
                                    

Kaer Morhen, sierpień

Lekka bryza wiatru podwiewała między szczelinami wprost do pokoju Aster. Słyszała szum liści i  koniki polne zza okna, które dźwięcznie rozbrzmiewały. Pomimo tej ciepłej, spokojnej otoczki, Aster od samego rana odczuwała dziwny niepokój. Miała wrażenie, że cała zawartość jej żołądka podchodzi do przełyku, bez żadnego konkretnego powodu. Nie stresowała się niczym, a dzisiejszy dzień miał być taki jak poprzednie.

Jej przeczucie jednak się spełniło, a to co czuła nie było głupie, tylko rzeczywiste. Gdy tylko otworzyła oczy, nad sobą zobaczyła mężczyznę z mieczem. Była zdezorientowana, a przez chwilę myślała, że któryś wiedźminów robi sobie żarty, jednak gdy wyciągnął miecz do góry w celu ataku, Aster przekatrulała się na bok, a ostrze utknęło w ramie łóżka. Kiedy chciał ją kopnąć, zrobiła unik w bok, łapiąc taboret. Uderzyła go nim prosto w twarz aż mężczyzna opadł bezwładnie na podłogę. Wyciągnęła z ramy miecz, następnie przeszła przez korytarz i wychyliła  się zza ściany.
Ku jej oczom ukazał się ciąg ludzi, który pokonywał mury twierdzy.  Pobiegła na górę wprost do pokoju Vesemira, waląc do drzwi. Starszyzna wyszedł zmieszany.

— Atakują mury — rzekła krótko, biegnąc na dół.

Poinformowała każdego, następnie wszyscy przeszkoleni dostali w swoje ręce miecze. Wraz z Vesemirem rozdzieliła się. Vesemir był na placu, za to Aster pilnowała dolnego wejścia. Drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wparowała zgraja przeciwników. Aster odparła ich Aardem, następnie zaczęła szarżować. Przytrzymała  mężczyznę, przez co  jeden z nich wbił ostrze w ciało drugiego. Zrobiła przewrot do przodu, atakując ich igni. Napastników zaczęło przybywać więcej, a Aster zaczęła sobie mniej radzić. W pewnym momencie ostrze przecięło bok dziewczyny, a ona upadła na ziemię, uderzając w kawałek muru. Wojownicy zaczęli biec w jej stronę, a jeden z mężczyzn poprawił miecz w swoich rękach, robiąc zamach. Kiedy ostrze było już blisko jej serca, wyciągnęła przed siebie rękę w ostatniej sekundzie, a cały korytarz z dwóch stron stanął w ogniu.  Aster wzięła głęboki wdech, rozglądając się na zwęglone ciała. To nie tak powinno działać. Coś było nie tak.

Mimo wszystko podniosła się wraz z mieczem, następnie owinęła bok brzucha bandażem.  Nie miała czasu do stracenia. Wyjrzała za mury, a na dziedzińcu leżało mnóstwo ciał. Nigdzie jednak nie widziała Vesemira. Zaczęła biec przed siebie wraz z mieczem,  przystając przy celach z młodymi chłopcami. Spoglądnęła  na kraty, z których  wydobywała się cieknąca pod nogami krew.  Dziesiątki martwych chłopców. Aster zwymiotowała na bok, próbując wymazać ten obraz z pamięci. Przed nią pojawił się czarodziej, który  wystrzelił w nią kulą energii. Zrobiła unik w bok, rzucając Aard. Odcięła dwie ręce czarodzieja, następnie rzuciła się dalej w poszukiwaniu Vesemira. Wszystko szło nie tak jak powinno. Wreszcie dotarła do wieży, w której starszyzna został otoczony przez trójkę czarodzieji.  Byli przygotowani na wystrzelenie swoich zaklęć wprost na starszyznę, kiedy Aster z krzykiem wybiegła wprost na przód, rzucając się przed mężczyznę. Złożyła ręce w krótkim znaku, a trzy kule magiczne odbiły się od nich, cała wieża runęła na dół, łącznie z Vesemirem oraz nastolatką. W locie zdążyła tylko wytworzyć znak Quenu, aż wreszcie ciała wiedźminów spadły dwa piętra w dół, uderzając o twarde mury.

Kilka godzin później...

Dziewczynę obudziło delikatne potrząsanie ciałem. W uszach słyszała dudnienie i piski, a jej głowa wirowała jak na karuzeli. Kaszlnęła mocno, wypluwając z siebie krew, po czym wstała, łapiąc się za głowę. Syknęła z bólu, lecz dopiero po chwili doszło do niej co się stało. Popatrzyła na widok leżących ciał, następnie na starszyznę, który siedział obok niej.  Aster zerwała się na nogi, kuśtykając w kierunku bramy, lecz przystanęła na głos Vesemira.

— Wszyscy nie żyją — rzekł, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.

— To niemożliwe, na pewno ktoś ocalał. — zaprzeczyła głową zdenerwowana.

— Wszyscy nie żyją — powtórzył z naciskiem. — Sprawdzałem. Czarodzieje. Adepci. Wiedźmini.

— Czego oni chcieli? — Dziewczyna przeczesała  trzesącą się ręką włosy.

— Nie mam pojęcia. — Vesemir wstał na nogi, biorąc głęboki wdech. — Wszystkie receptury, fiolki i eliksiry są zniszczone.

— To był zamach — oznajmiła po chwili.

Vesemir pokiwał głową.

— Co teraz? — Przeraziła się.

— Nie mam pojęcia — odparł.

Starszyzna wrócił do środka, lecz blondynka rozejrzała się wokoło, patrząc czy to wszystko jest prawdziwe. Czy to nie tylko zły sen. Usiadła na murku, patrząc na wszystkie zmasakrowane ciała.  Po jej policzku spłynęły łzy. Wzięła obok leżący miecz wbijając w martwe  tkanki przeciwnika. Cios za ciosem. Chociaż był nieżyw, to musiala sie wyżyć. Chciała sprawiedliwości. Z ciężkim bólem wbiła ponownie miecz w ciało i w tym samym momencie połowa dziedzińca stanęła w ogniu. Z jej dłoni wypadł miecz i cofnęła się do tyłu, próbując zrozumieć co się stało. Ogień dotknął ciała, nie wychodząc poza mury.

Usiadła na wolnym skrawku ziemi, zakrywając buzię ręką. Wreszcie gdy ogień ustał, obróciła się za siebie, widząc Vesemira.

— Jak to zrobiłaś? — wydukał.

— Nie mam pojęcia. — Rzuciła się w jego kierunku w celu objęcia.

Mężczyzna pogłaskał dziewczynę po plecach w celu otuchy. Chwilę później otarła łzy z policzka, wracając do środka.  Kaer Morhen już  nie przypominało starej twiedzy. Zostało oszpecone. Przesiąknięte krwią.  Część murów była teraz zaledwie gruzami, bramy zostały zepsute, a cały urok tego miejsca prysł.

— Trzeba to posprzątać — rzekła, biorąc głęboki wdech.

Vesemir z żalem pokiwał głowa. Dwójka wiedźminów zaczęła kopać doły niedaleko twierdzy, następnie wrzucała do nich ciała. Skończyli to robić dopiero w nocy, chociaż całe miejsce i tak nadal pokryte było krwią. Ziemia była krwią.  Wykończona Aster usiadła w Wielkiej sali, rożrzarzając ogień.  Jej ciało całe się trzęsło, bo dalej do niej nie dochodziło, co się właśnie stało. Tuż obok niej usiadł Vesemir, który pogrążony był w głębokiej żałobie.

— To jak dziś walczyłaś... — zaczął. — Zasługuje na miano prawdziwego wiedźmina.

Mężczyzna wyciągnął z kieszeni medalion, następnie zakrwawionymi rękami założył jej na szyję. Aster dotknęła medalionu, spoglądając na mężczyznę.

— Po tym wszystkim, obiecuję Ci, że się na mnie nie zawiedziesz, Vesemirze...

Powołanie | The Witcher Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz