Rozdział V

176 10 0
                                    

Nic nie wydaje się łatwe. Tak samo jak wstawanie rano po nocy pełnej picia, wiedząc, że z samego rana trzeba wstać na zajęcia. Aster w sumie się sama nie obudziła. Gdy tylko nastał świt, Vesemir zaczął walić do jej drzwi. Nastolatka zerwała się z łóżka tak szybko, że gdy to zrobiła odczuła tak mocny ból głowy, że oparła się o ścianę. Otworzyła mężczyznie drzwi, po czym popatrzyła na niego wpół żywa. Siwowłosy wiedział doskonale, że wczoraj się wymknęła, a nadmiar złego upiła się w trzy dupy. Kazał jej się pojawić za pięć minut na dziedzińcu -  co do sekundy, więc wyczuła już, jak bardzo jest na nią zły. Dziewczyna pośpiesznie się ubrała, po czym wzięła ze zbrojowni miecz i pojawiła się na dworze. Słońce dopiero co wychodziło, za to śnieg padał tak obficie, że można było z niego lepić bałwany. Vesemir uderzył w jej miecz, po czym zaczęli. Każdy jej cios był niedokładny i opóźniony, przez co Vesemir nawet nie miał fizycznie z kim walczyć. Była tylko ciałem. Po chwili wypuściła miecz z dłoni i zwymiotowała w zaspe śniegu. Popatrzyła się na Vesemira, który wskazał jej ręką twierdzę.

—  Za karę wypucujesz wszystkie miecze na błysk, zrobisz trzy treningi, a później wyruszysz do lasu po składniki na eliksiry. Zobaczysz dopiero co to ciężka praca — skomentował.

Aster poczłapała ociężale do środka, gdzie trafiła do kuchni. W niej zobaczyła Geralta, który widząc jej stan tylko pokiwał głowa. Kazał jej usiąść na jednej z ław, po czym zaparzył jej herbatę, którą wspominał za swoich nastoletnich wybryków. Dziewczyna złapała się za głowę, błagając, żeby ten ból już przeszedł. Geralt postawił przed nią napar, po czym usiadł koło niej.

—  Jak zjesz kilka listków jaskółczego ziela to też powinno pomóc — doradził.

Pokiwała głową, biorąc łyk herbaty.

—  Vesemir się na mnie wkurzył.

—  Jest już stary. Wkurzanie się na nas to jego rozrywka. — Wzruszył ramionami.

— Masz rację — westchnęła na zbiór zebranych myśli.

Po wypiciu herbaty ból głowy ustał i poczuła się lepiej. Słowa starszyzny jednak potraktowała na poważnie, dlatego już teraz wzięła się za polerowanie mieczy. Usiadła na kolanach, następnie rozłożyła szmatke i pastę. Nie rozumie sensu ich czyszczenia, skoro i tak ktoś za chwilę wbije je w ziemię albo inne błoto. Wzięła się jednak do roboty. Praca była ciężka oraz nużąca. Kpina. Mieczy było ogrom, więc całość trwała dwie godziny. Gdy tylko wróciła do pionu, czuła jak jej nogi wręcz odpadają. Odłożyła ścierę na bok, następnie wkurzona odłożyła ostatni miecz na stojak. Wyszła z sali oburzona tym, więc żadna osoba nawet nie skłoniła się, aby z nią porozmawiać. Aster podeszła do Vesemira.

— Naprawdę każesz mi robić coś takiego tylko dlatego, że się napiłam?

—  Nie —  zaprzeczył. — Możesz pić, chociaż pomijam to, że masz siedemnaście lat. Możesz pić, dopóki jesteś przygotowana rano, żeby wykonać swoje obowiązki. Czy nie uczyłem cię odpowiedzialności?

— Uczyłeś —  odburknęła.

—  Teraz obudź Eskela, żeby zrobił z tobą trening.

Blondynka wywróciła oczami, następnie poszła po schodach wprost do pokoju mężczyzny. Zapukała do drzwi, następnie po pięciu sekundach weszła do środka. Eskel wstał zaspany z łóżka, zastanawiając się co robi o tak wczesnej porze.

—  Czego chcesz? —  ziewnął zaspany.

—  Vesemir każe mi z tobą zrobić trening.

Mężczyzna zasysnął powietrze, po czym głośno je wypuścił. W głowie miał wszystkie możliwe przekleństwa, jakie świat wymyślił. Odkrył się kocem, następnie podszedł do stolika, z którego podniósł  koszulę. Popatrzył się na dziewczynę.

—  Będziesz tak patrzyła jak zakładam koszulkę, czy pójdziesz naszykować miecze? —  palnął.

Aster zawstydziła się, ponieważ wcale nie miała tego w zamiarze. Wyszła z pokoju pośpiesznie. Wzięła ze stojaka dwa miecze, następnie usiadła na murku, czekając aż mężczyzna do niej dołączy. Minęło pięć minut aż wreszcie zjawił się na placu. To okropne, że nawet w zimę musieli odbywać  treningi na dworze. Eskel odgarnął swoje brązowe, długie włosy do tyłu, następnie zaczęli trening. Był dla niej wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o szermierkę. Nie znała nikogo, kto walczyłby tak dobrze jak on, przerósł nawet Geralta. Stoczyła z nim kilka partii, chociaż wiadome było to, że mężczyzna z nią wygrywał. W pewnym momencie Aster zapatrzyła się, przez co rzeczywiście oberwała mieczem w udo. Syknęła z wrażenia, a rana była na tyle obszerna, że musiał wziąć ją pod ramię, bo nie była w stanie ustać. Zaprowadził ją do laboratorium, następnie założył jej opatrunek i dał do wypicia eliksir na szybsze zagrojenie ran. Westchnęła ciężko, myśląc nad tym co jeszcze dzisiaj pójdzie nie po jej myśli. Oparła się plecami o stolik, czekając aż ból powoli zacznie się zmiejszać.

—  Nie chciałem jak coś — powiedział.

— To nie twoja wina — rzekła. —  Po prostu nic mi ostatnio nie idzie. Jestem beznadziejna.

—  Nie jesteś — zaprzeczył natychmiastowo. — Po prostu musisz poćwiczyć.

—  Ty wolisz szermierkę od alchemii, ja za to mam odwrotnie — zaśmiała się pod nosem.

— Co nie czyni cię tym złego wiedźmina. Gdybyś była gorsza, a taka nie jesteś, to nie przeżyłabyś próby traw. To musi coś oznaczać.

Blondynka uśmiechnęła się na słowa otuchy,  po czym wstała z krzesła. Noga już ją praktycznie nie bolała, więc zaczęła iść przed siebie.  Po drodze spotkała jednak Vesemira, który tylko minął ją wzrokiem. Poszła więc do głównej sali, ponieważ jak się okazało, przypadkowo zrobiła sobie wymówkę od treningu i miała czas na chwilę odpoczynku.  Usiadła tuż za Lambertem, następnie wyrwała z rąk karty, marudząc, że jemu ich nie odda.  Lambert oczywiście się tym zirytował, więc zepchał ją z ławki. Ta dwojka była wprost komiczna.

Aster wkurzona zostawiła karty na stole. Ominęła cele, w których akurat szkolono nowych wiedźminów, następnie położyła się na łóżku. Niestety, krzyki i płacz były tak głośne, że nie dawała rady w nich wytrzymać. Przypomniała sobie o momencie, w którym i ona to przechodziła. Wtedy było to dla niej coś traumatycznego, teraz było normalnością. Zirytowana wróciła ponownie do Vesemira, który czyścił zbroję.

— Wujku, chyba nie dam rady wytrzymać kolejnych nocy wśród tych krzyków — rzekla.

— Teraz mówisz do mnie wujku,  a wcześniej się na mnie obraziłaś? — założył ręce na piersi.

— Przepraszam cię. Mam do ciebie prośbę. Mogłabym się przenieść do części, gdzie mieszka reszta starszych wiedźminów? — zrobiła minę zbitego psa.

Vesemir miał słabość do tego typu rzeczy. Była jego jedyną, przybraną córka, więc wszelkie prośby prosto w niego trafiały.

— Możesz, ale jak złapię cię znowu pijąc wino z Geraltem i reszta, to poniesiesz surowe konsekwencje.

Aster wyszczerzyła zeby, przytulając krótko siwowłosego. Czym prędzej poszła do swojej klitki, z której zabrała rzeczy, następnie udała sie do jednych z minimalnie większych pokoi. Odstawiła tam swoje rzeczy, wiedząc jak większą swobodę teraz ma.

Cudownie - pomyślała.

Powołanie | The Witcher Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz