Związywała włosy w koka, zakładając na siebie szafirową suknię. W tym samym momencie brunet się obudził i spoglądając na nią, od razu rzekł zaspany:
— Wychodzisz?
Aster skinęła głowa, zakładając na ręce bransoletkę.
— Muszę Cię teleportować z powrotem do Kaer Morhen — oznajmiła. — Ja Zostaje tu.
Eskel przez chwilę nie rozumiał ani słowa, dopiero po minucie doszedł do jakiegokolwiek wniosku. Miała rację. Musiał wracać, chociaż myślał, że i ona zrobi to samo.
— Zostaję tu. Muszę przemyśleć kilka spraw. To co wczoraj.... To się udać nie może. Chyba oboje jesteśmy zgodni, że ludzie potrzebują nas w dwóch różnych miejscach.
— To prawda — przystał na tę odpowiedź, zakładając na siebie ubrania.
Z rozwalonymi włosami, podszedł na środek pokoju, patrząc się wnikliwie w dziewczynę. Blondynka wyczarowała po chwili portal, do którego brunet wszedł. Spojrzała jak w nim znika, po czym popatrzyła się na bukiet róż.
To logiczne.
Kilka miesięcy później...
Nastał dzień święta kadzi. Było to ważne, jak nie najważniejsze święto w kraju. Było czcone hucznie i wesoło, ze względu na koniec winobrania. Na dziedzińcu rozbrzmiewała muzyka, niosąca się na całe miasto. Były liczne stoiska z degustacją wina, przekąskami czy innymi atrakcjami. Wokół pięknych stawów pokonywane były wszelakie konkurencje. Aster, ubrana jak piękna dama - w złotą suknię, ze spiętymi włosami i łańcuszkami. Była szanowana wśród tej społeczności, ogłoszona jako "wybawczyni lasu". Ademarta udostępniła jej własny dom, na jej własną wyłączność, gdzie przyjmowała lokalnych mieszkańców, aby pomóc im z problemami. Oczywiście, na które natura magiczna mogła wpłynąć. Nieczęsto też otrzymywała zlecenia, które od czasu do czasu wypełniała. Zazwyczaj jednak zgłaszały się do niej kobiety o podejrzenie zdrady, mężczyźni o problem ze wzwodem, a małe dzieci zostały wysyłane przez niższe sfery w pomocy na zarobek. Jej posiadłość mieściła się niedaleko miasta, tuż przy lesie, jako że jej miano mówiło samo za siebie. Miała piękny ogród, a mieszkanie schludnie i bogate ozdobione. Cóż mogła dodać - to było Touissant, bieda tu prawie miejsca nie miała.
Siedziała na jednej z ławek w ogrodzie, kosztując nalewki z owoców, gdy nadszedł czas głównej atrakcji. Miażdżenia winogron w wielkiej misie poprzez księżną. Aster zaczęła przyglądać się z boku na całą sytuację. Ademarta weszła do misy, miażdżąc winogrona, które pryskały sokiem na wszystkie strony. Wokół słychać było świsty, okrzyki, a jednym słowem radość, która wypełniała całe miasto. Po skończonym "chrzcie winogron", kobieta wyszła, owinięta w ręcznik. Ukłoniła się do publiczności, lecz nagle jej mina pobladła. Z jej ust pociekła krew z wymiotami, a ręką złapała się za brzuch. Aster zaczęła iść w jej stronę, a publiczność w tym czasie zamarła. Kobiety złapały swoich mężów za ramiona, zakrywając buzie ręką. Ademarta opadła z pustką w oczach na twardy bruk. Czarodziejka upadła na kolana, próbując użyć na niej magii. Na nic jednak były jej trudy, ponieważ kobieta już nie żyła. Jej skóra nabrała żółtego koloru. Aster popatrzyła się na straż.
— Zamknąć wszystkie bramy! — krzyknęła.
Rodzina Ademarty zebrała się wokół niej. Straż zaczęła przeganiać ludzi z dala od widowiska. Jej mąż natychmiast spojrzał na nią z bólem w oczach.
— Co jej się stało, do cholery?!
Aster popatrzyła na jej twarz oraz kolor krwi, który również zabarwił się na żółto.
— Otruto ją — stwierdziła pośpiesznie.
Mężczyzna stanął do pionu, rozkładając ręce.
— Przyznać się! Kto śmiał otruć księżną i to w tak ważne dla Touissant święto!
Tłok zaczął się napędzać, a Aster zaczęła się rozglądać.
— Musiało być w winie — dodała. — Które księżna piła?
— Cholera, pojęcia nie mam! Chyba Est Est.
Aster rzuciła na stoliki czar, skupiając się. Obraz wokół spowolnił, a dziewczyna zaczęła iść za zapachem, które czuć było od kobiety. Doszła do stolika, z którym połączony był zapach, następnie wylała je na ziemię. Nie było żadnych innych śladów.
Rodzina przez kilka dni pogrążona w żałobie, nie wiedziała co ma zrobić. Jedyną, dobrą opcją było objęcie władz przez jej córkę - Karolinę Robertę, która miała niespełna osiemnaście lat. Ulice Beuclair nigdy nie były tak niespokojne, jak przez ostatnie dni, które okazały się nadmiar burzliwe. Aster również odczuwała smutek z tego powodu. Może charakter księżnej był specyficzny, ale lubiła ją, a nadto zawdzięczała jej kilka rzeczy. Blondynka usiadła w fotelu, zastanawiając się nad czymś. W pewnym momencie, tuż przed nią pojawił się portal, z którego wyszła Tissaya. Blondynka zdziwiła się niemiłosiernie. Westchnęła głośno. Chyba nie mogła liczyć w tej chwili na odpoczynek.
— Czyż nie mówiłam Ci, że nie chcę Cię widzieć? — Położyła rękę na czole, sprawdzając czy nie ma gorączki.
— Doskonale słyszałam — odparła otwarcie. — Gdyby nie było to nic ważnego, to bym tu nie przybyła.
— A więc co się stało?
— Miałam wizję o Tobie — Aster zaśmiała się pod nosem.
— Nie żartuję sobie. — Założyła ręce na piersi.
Kobieta wstała z siedzenia, stając na równe nogi.
— Co takiego więc widziałaś? — Wywróciła oczami, nie licząc na nic ciekawego.
— Ciebie. Całą we krwi. Wojna. Byłaś w złym stanie. Bardzo — skomentowała krótko. — Czuję, że grozi Ci niebezpieczeństwo.
— Twoja wizja, droga Tissayo — chrząknęła głośno. — To zwykłe pierdolenie od czapy.
Tissaya pokiwała głowa na boki. Nie sądziła, że dziewczyna będzie aż tak uparta przy swoim, nawet przy realnym zagrożeniu. Popatrzyła na nią z bólem w oczach, po czym, spoglądając prosto w jej oczy, postawiła na komodzie drewnianą szkatułkę, którą wyczarowała. Otworzyła ponownie portal. I tyle po niej było. Aster podeszła do szkatułki, otwierając ją. W niej był naszyjnik. Naszyjnik stworzony z kamienia księżycowego, który ma potężną moc ochrony osoby, która go nosi. Aster złapała go do rąk, obracając w palcach. Przełknęła ślinę, następnie odłożyła go do pudełeczka. Zaczęła w głowie analizować słowa kobiety. Krzyknęła głośno, zrzucając z szafki wazon. Odgarnęła włosy do tyłu, zawieszając swój wzrok ku oknie. Ostatnio zbierał się w niej niewyobrażalny gniew, którego sama prawie nie potrafiła opanować.
Ogromny. Potężny. Obezwładniający.
CZYTASZ
Powołanie | The Witcher
FanfictionZnaki. Miecz. Zaklęcia. Widzisz to wszystko przed sobą i masz to na wyciągnięcie ręki. Największy problem się pojawia, kiedy nie wiesz co masz sięgnąć, Bo przecież masz dwa powołania, a jednego od drugiego nie odejmiesz Uwaga! Świat przedstawiony...