Rozdział X

159 13 0
                                    

Kaer Morhen, Październik

Ostatnie trzy miesiące były dla ocalałej dwójki bardzo ciężkie. Nie dość, że musieli poradzić sobie ze stratą takiej ilości osób, w tym swoich bliskich, ale również ze stratą możliwości na tworzenie nowych wiedźminów.  Aster musiała sobie poradzić z emocjami i zdolnościami, które się zdecydowanie  umocniły. Po otrzymaniu medalionu,  Aster tak jak inni, w każdym możliwym momencie mogła wyjść za bramy, lecz została. Została dla Vesemira, bo wiedziała w jakim stanie się znajduje. Pomogła mu sprzątać  i poradzić sobie ze wszystkim co się stało.  Nastolatkę dalej przeszywał widok martwych chłopców, którzy nie mieli nawet jak się obronić. Nawet swoje urodziny spędziła pogrążona w smutku.

Największy smutek nastał, kiedy wiedźmini ponownie zaczęli wracać do twierdzy na zimowanie. Część słyszała o ataku, a część dowiadywała się pierwszy raz. Tłumaczenie tego na nowo było jak cios w serce, który nie mógł się zagoić. Aster, po wszystkim co się stało, przeniosła się do dawnych pokoi czarodziejów. Nie chodziło o sam komfort związany z tym, ale nie zmrużyłaby oka, budząc się codziennie w  pokoju, od którego wszystko się zaczęło.  Blondynka stała na balkonie, słuchając śpiewu ptaków, gdy za sobą usłyszała kilka kroków. Obróciła się natychmiastowo, lecz gdy zobaczyła przed sobą twarz Lamberta, odetchnęła z ulgą.

— Usłyszysz to pierwszy raz z moich ust, ale cieszę się, że cię widzę— powiedział, stając na środku pokoju.

Po chwili zjechał wzorkiem na medalion dziewczyny.

— Gratulację. Zasłużyłaś na niego.

Aster nie mówiąc nic więcej przytuliła rudego mężczyznę, który był zdziwiony tą postawą.

— Dziękuję — rzekła cicho, odsuwając się.

— Uratowałas Vesemira.  — dodał.

— Nie, ja po prostu...

— Nie ma żadnego ale — przerwał. — To postawa godna szacunku. Gdybyś czegoś potrzebowała, na dole jest Eskel i Geralt, z którymi możesz się przywitać.

Blondynka skinęła głową. Chciała do nich podejść i porozmawiać, ale miała dość rozmyślania lub tłumaczenia tego, co się stało. Bolało ją to, a przez ostatnie miesiące próbowała pójść na przód. Sama.

Po pół godzinie, gdy zebrała myśli, postanowiła wejść do głównej sali. Wzrok wielu osób pozostał na niej. Było tak poważnie, że aż ją przeszywało. Dziewczyna podeszła do Geralta oraz Eskela, których od razu przytuliła.

— Witajcie po ośmiu miesiącach. — Uśmiechneła się delikatnie.

Lambert postawił na stole butelkę alkoholu, następnie rozlał do czternastu kieliszków. Wziął swój  miecz do góry, czekając na resztę.

— Za tych co polegli. — Napił się, a reszta zrobiła to samo.

Ostatnie pół roku, w tym minione wydarzenia zmieniły całkiem dziewczynę. Z jędzowatej dziewczynki stała się  kobietą. W sali zapadła cisza, którą blondynce było ciężko znieść, więc przeniosła się do laboratorium. Przejechała ręką po drzwiach, po czym wróciła do układania eliksirów. Stworzenie ich przed nadejściem zimy było sporym wyzwaniem.  Musiała jeszcze to nadrobić, zanim śnieg zasypie lasy i skończy się większość składników.  Dziewczyna zaczęła tworzyć proste eliksiry, przy których mogła zebrać myśli. Kiedy niechcąco przewróciła jedną fiolkę, przeklnęła głośno, uderzając w stół.

— Spokojnie — zaśmiał się Eskel.

— Jestem spokojna — odpowiedziała, ścierajac ciecz z blatu.

Brunet podszedł koło niej, pomagając jej w ich tworzeniu. Znacząco wyczuwał spięcie dziewczyny, więc nie chciał jej rozzlościć. Usiadł więc na jednym z krzeseł, siedząc w ciszy. Blondynka odwróciła się w jego stronę zdezorientowana.

— W następnym roku możesz iść już na szlak — zaznaczył.

— Vesemir mi kiedyś powiedział, że świat poza tymi murami jest niebezpieczny. Teraz wiem, że nigdzie nie jest bezpiecznie.

Eskel zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś.

—  Masz rację  — odpowiedział.

Odłożyła na bok utworzone eliksiry do odczekania na  wieszadełku, następnie  zaczęła iść w kikierunku głównej sali. Wróciła do reszty towarzystwa, mając ochotę porządnie się upić. Może chociaż w taki sposób mogłaby odreagować.  Nalała więc ciecz aż po sam brzeg, po czym wlała do gardła, lekko się przekrzywiając. Rozpalony ogień na środku sali otulał jej ramiona przyjemnym ciepłem, a alkohol to potęgował. Po pięciu kieliszkach wreszcie poczuła delikatnie falowanie ciała i lekko zamazany obraz. Uśmiechała się do samej siebie jak głupia, zresztą reszta też nie była w lepszym stanie. Niektórzy trzymali się świetnie, a niektórzy leżeli na podłodze pół przytomni. Aster, gdy wreszcie poczuła, że powinna przestać oparła  głowę na ramieniu, która wydawała się dla niej tak ciężka, że gdyby nie Geralt obok, to spadłaby z ławki. Zaczęła się śmiać jeszcze bardziej. Po dwóch godzinach, gdy alkohol zaczął z niej lekko schodzić,  wstała z ławki chwiejnym krokiem. W sali został tylko Lambert z Eskelem i Januelem, którzy prowadzili szczera konwersację. Blondynka miała dość już ich zanudzania, więc zaczęła wchodzić po schodach.  Cofnęła się lekko do tyłu, o mało nie spadając. Usiadła na jednym schodku, przypominając sobie  nagle o elikisirach w laboratorium. Dotarła do nich, szczelnie je zamykając i wstrząsając. Gdy się obróciła w tym samym pomieszczeniu znajdywał się  Kvar - zadziorny, ale inteligenty wiedźmin.

— Zgubiłeś coś? — rzekła niewyraźnie.

— Ciebie. — Oparł się o ścianę.

Blondynka uśmiechnęła się pod nosem, zakładając ręce na piersi.  Czarnowłosy podszedł do niej niebezpiecznie blisko tak, że mogli się prawie wymienić oddechami. Przycisnął ją do blatu, chwilę później całując. Aster odwzajemniła pocałunek. Ich namiętności zaczęły się, a mężczyzna podniósł ją do góry, stawiając na jednym ze stołów. Ich oddechy stawały się coraz bardziej zadyszane. Dekolt sukienki dziewczyny obniżył się, a   Kvar podciągnął jej sukienkę do góry. Rozpiął swoje spodnie, następnie patrząc prosto w jej oczy, wszedł w nią. Dla dziewczyny był to pierwszy raz. Czy całowała się? Owszem, musiała się czymś zająć w Kaer Morhen, ale nigdy nie dochodziło do czegoś więcej. Książki z drewnianego blatu zaczęły spadać, a dziewczyna głośno pojękiwała. Ich namiętność toczyła się wprost naprzeciw wejścia do Laboratorium, co stanowiło lekkie ryzyko. Nie o tym jednak oboje myśleli, tylko o wzajemnej przyjemności. Chwile później  dziewczyna odchyliła  głowę w bok, a w drzwiach zobaczyła Eskela. Przez poziom alkoholu w jej krwi, nie zrobiło to na niej nawet wrażenia. Chociaż powinno, bo po czymś takim, konwersacja ze swoim znajomym mogła być lekko dziwna. Dla niej nie miało. To znaczenia, jutro być może nie będzie nawet o tym pamiętać. Brunet po czterech sekundach odszedł w swoją stronę, a dziewczyna została sama z mężczyzną. Po chwili jednak skończyli, oboje ciężko oddychając.  Odchyliła głowę do tyłu. Mężczyzna zrobił krok do tyłu, patrząc się na dziewczynę.  Uśmiechneła się, schodząc  ze stołu. Poprawiła sukienke, idąc na przód. Zatrzymała się koło jego boku, mówiąc:

— Nie licz na nic więcej.

Powołanie | The Witcher Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz