Rozdział XIV

137 10 5
                                    

Aretuza, 1186

Próbuj, aż się uda. To słowo ciągle, naprzemiennie ze "skup się" powtarzała Tissaya. Aster miała wrażenie, jak jej całe ciało buzuje. Miała ochotę zniszczyć tę przeklęta kulę. Wyrzucić ją przez okno. Rozbić o ścianę. Ale nie mogła, ponieważ tkwiła już od trzydziestu minut, próbując  znaleźć to, co powinna znaleźć.

— Wyobraź sobie miejsce, które chciałabyś w tej chwili odwiedzić. Skup się na nim.  Skup się tak, że poczujesz umysłem, że tam jesteś i przypomnisz sobie zapach, hałas,  w tym uczucie tego miejsca. Wyobraź sobie.

Właśnie w tej chwili, gdy otworzyła oczy, w kuli zobaczyła to miejsce. Kaer Morhen. Skupiła się na nim tak bardzo, ze nagle pokój rozniósł się w krzykach. Krzykach dzieci, które były poddawane próbom. Aster spanikowała, cofając się do tyłu.  Tissaya zmarszczyła brwi, zamykając czar kuli. Spojrzała na dziewczynę.

— Czy ty tak naprawdę tęsknisz za tym miejscem. Miejscem, które jedyne co ci przypomina to krzyk, ból i strach?

— To samo przypomina mi to miejsce — odpowiedziała pod nosem.

— Zabawne — Zaprzeczyła głową. — Wytłumaczcz mi. Wytłumacz mi, co cię tam ciągnie.

— Dom — rzekła.  — To mój dom.

— Dalej mnie zadziwia, jak bardzo Cię ciągnie akurat tam.

— A mnie zadziwia, czemu tak cholernie się oburzasz, gdy o nim wspominam.

— Jasna cholera, Aster! — podniosła głos, stając przed nią. — Czy ty nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo potężna jesteś? To nie tylko te dwa miecze dają Ci wartość. Chaos. To jest to, co cię wypełnia.  Z takimi umiejętnościami, jesteś prawie niezniszczalna. Wiesz ile osób, by za to oddało życie?

— W dupie mam takie życie — również podniosła głos. — Chujnia z grzybami. Wolałabym wolność.

— Nie mam do ciebie siły, Aster — odpowiedziała. 

Blondynka natychmiastowo wyszła, schodząc po schodach. Wybiegła na świeże powietrze, choć na dworze hulał nieokiełznany wiatr. Zaczęła przechodzić przez most, który niebezpieczne się kiwał. Błyskawice zaczęły gromko uderzać we wzburzone fale. Weszła do środka wieży. Stanęła na środku niej, krzycząc głośno. Krzyczała tak, że jej gardło odmawiało posłuszeństwa.  Krzyk wypełniał ją od stóp do głów. Wypełniał każdy zakątek zakurzonych skał. Bez wyjątku. Struny głosowe  wysiadały, a ona sama zanosiła się łzami.  W pewnym momencie jedna z błyskawic, przywołana magią, dotarła do środka wieży, trafiając wprost w dziewczynę. Poczuła przeszywający ból. Otworzyła na chwilę oczy, lecz po krótce je zamknęła.
Ciemność, to to co widziała.

Obudziła się dopiero po czterech godzinach, a nad nią wisiała jedna z czarodziejek. Aster podniosła się diametralnie, czując jak prawą stronę głowy oraz brzucha, przeszywa ból.  Mimo tego, stanęła do pionu.

— Co ty robisz?

— Wstaję, a nie widać? — Wywróciła oczami, idąc.

— Ale...

Nie usłyszała dalej, bo najzwyczajniej wyszła z pomieszczenia. Zaczęła iść na dół Aretuzy, gdzie mieściło się źródło z wodą. Aster zrzuciła z siebie ciuchy, po czym spojrzała na odniosłe rany. Od błyskawicy nie stało się nic, natomiast od uderzenia o ostrą skałę, rozcięła sobie bok brzucha.  Westchnęła głośno, wypowiadając Hellum Otaraven. Rana na jej brzuchu zaczęła się goić, natomiast blizna została. Weszła do ciepłej wody, która zaczęła otulać jej ciało jak koc. Miły, aksamitny i ledwo dotykalny. Zanurzyła się na kilka sekund pod wodę, lecz po chwili wynurzyła się, odchylajac głowę do tyłu. Miała ochotę pozbierać myśli i pozostać chociaż przez sekundę samą, natomiast gdy tylko usłyszała kroki z tyłu, wiedziała, że nic z tego.

— Słyszałam o tym co się stało — zaczęła drobna, szatynka. — Myślisz, że po takim czymś, da się być normalnym?

— Ada, jeśli przyszłaś prawić mi tu morały, to szczerze podziękuje.

— Nie, chce Ci powiedzieć, że podziwiam twoją wytrwałość. Ja bym chyba nie dała rady.

Aster odwróciła się za siebie, spoglądając na adeptkę. Pierwszy raz, od dłuższego czasu się uśmiechnęła. Skinęła głowa w podziękowaniu. Ada uśmiechnela się również, następnie zniknęła  w ciemnym korytarzu.

W nocy Aster miała ogromny problem z zaśnięciem. Męczył ją obezwładniający ból głowy, a myślenie o wszystkim, tylko to pogarszało.  Zaczęła krążyć po pokoju, próbując zebrać myśli. Po godzinie, wyszła krążąc po murach Aretuzy. Położyła się  na zimnym marmurze, wpatrując się w sufit. 

— Somne — wydobyło się z jej ust, następnie wykonując w powietrzu znak, jej  powieki zrobiły się ciężkie.

Następnego dnia czekały na nią kolejne ćwiczenia. Wszystkie uczone zebrały się w jednej sali, siedząc w parach naprzeciw siebie. Aster, na szczęście, trafiła się Ada, która jako jedną z nielicznych potrafiła znieść.

— Granica pomiędzy miłością a nienawiścią jest cienka. Oba uczucia są potężne. Czasami miłość łączy się z nienawiścią. Czasami  miłość potrafi być zgubą, tak samo jak nienawiść. Dziś, spróbujcie zagłębić się w umysł swojej partnerki i odnaleźć dwie rzeczy. Miłość i nienawiść.

Tisaya usiadła na krześle, wpatrując się w studentki. Aster poprawiła się na poduszce, próbując wniknąć do umysłu dziewczyny. Było to ciężkie, ponieważ sama ledwo co potrafiła poskromić swoje myśli. Wzięła głęboki wdech, po czym spojrzała na dziewczynę pewnym wzrokiem.  Jak się okazało po pięciu minutach, Ada najbardziej na świecie kochała dotyk. Nienawidziła samotności. Te dwie cechy, były ze sobą połączone tak, że Aster mogła z tych dwóch słów już ułożyć w głowie, jaką Ada jest dziewczyna. Delikatną, wrażliwa i uczuciowa.  Po pół godzinie, Tissaya wstała, patrząc się dookoła.  Czekała aż każda na przemian powie, co zdołała zobaczyć. Nadszedł kolej na Adę, która patrząc na blondynkę, rzekła:

— Aster kocha potęgę, ale nienawidzi słabości — rzekła, przełykając gulę w gardle.

Tissaya uniosła jedną brew, zamykając z hukiem książkę. Wszystkie wokół zebrane, spojrzały wprost na młodą czarodziejkę z wielkim zdziwieniem. Chyba nikt nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Nawet ona sama.  Po zebraniu odpowiedzi, jak zwykle, wszyscy zaczęli wychodzić, a Aster została.

— Wiesz kogo mi przypominasz? — zaczęła Tissaya. — Mnie. Tylko masz większe możliwości.

Aster stanęła jak słup soli, odgarniajac włosy z twarzy.

—  W takim razie znasz mnie już prawie na wylot — Zajrzała przez swoje ramię w jej stronę.

Rzuciła tak na odchodne, idąc pewnym krokiem.











Powołanie | The Witcher Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz