03 - TO NIE JEST TEST -

279 51 218
                                    

#CzystkaPL


HAZEL

Adonis to prawdziwy dżentelmen – puszcza mnie przodem. Nawet przytrzymuje drzwi, abym przypadkiem nie dostała nimi w twarz. Szczerze mówiąc, nie gniewałabym się, gdyby dla świętego spokoju mnie znokautowały.

Tuż za mną drepta Yeats – najwidoczniej też czuje się jak baba.

W tym czasie policjant rzuca ostre spojrzenie za siebie, jakby chciał niemo oznajmić, że teraz to on pilnuje tej nędznej dzielni. Strażnik biednych się znalazł. Bądźmy mu wszyscy wdzięczni za to poświęcenie! Szkoda tylko, że dziś za wiele nie zdziała. Wkrótce jego odznaka i policyjny mundur przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie.

Przeskakuję co dwa stopnie, by jak najszybciej dogonić siostrę, więc znacznie wyprzedzam towarzyszy. Staram się nie zwracać większej uwagi na to, że czuję na sobie ich wścibskie spojrzenia. Docieram na odpowiednie piętro i właśnie wtedy dociera do mnie cicha wymiana zdań. Spoglądam na nich, przystając przy otwartych drzwiach do mieszkania. Rue nie raczyła ich chociaż przymknąć. Yeats stopuje kolegę. Stoją na końcu korytarza jak dwie sieroty.

— Czy to nie jest twoja niedoszła? — pyta konspiracyjnym tonem. Licząc na to, że jego donośny jak na szept głos nie rozniesie się po klatce, zakrywa usta dłonią. Adonis wywraca oczami. Zaciska usta w wąską linię, jakby z całych sił powstrzymywał się przed powiedzeniem czegoś, czego mógłby żałować. — No, wiesz. Ta, która była córką twojego przełożonego?

Czy to twój przygłupi koleżka?, zastanawiam się w duchu. No, wiesz. Ten, który podobnie jak ja pakował się w kłopoty z nadzieją, że uratujesz mu tyłek? Tak tylko pytam. Znajomo wygląda. Zupełnie tak, jakbym już gdzieś go widziała.

— Hej, idioto. Wszystko słyszę! — rzucam, wbijając karcące spojrzenie w blondyna. Mina od razu mu rzednie. Kąciki jego ust opadają ku dołowi, przez co wygląda jak smutny mim. Zerka na przyjaciela, jakby szukał w nim pomocy, ale Adonis jedynie kręci głową. Biedny, chyba załamał się zachowaniem kumpla i teraz nie wie, co począć. Wesprzeć go, czy totalnie olać.— Jeszcze słowo i zostawię cię na wycieraczce.

— A to akurat byłoby zabawne — stwierdza oficer Fitch. Zaczepnie klepie kumpla pięścią po ramieniu. — Może w końcu byś kogoś rozśmieszył.

Tak jak w tym momencie rozbawia mnie Adonis. Wciągam jednak usta do środka, by nie parsknąć. Nie śmiej się, Hazel. Nie pokazuj, że wciąż masz do niego słabość. Przestaję na niego patrzeć. Przenoszę spojrzenie na Yeatsa. Wygląda tak, jakby za moment miał krzyknąć na cały regulator „I ty przeciwko mnie, Brutusie?". Ku zdziwieniu naszej dwójki, odpuszcza sobie komentarz. Raczy tylko Adonisa zawiedzionym wzrokiem.

— Przepraszam, kierowniczko! — zwraca się do mnie. Dociska dłoń do torsu, podkreślając, że to przysięga. Nie wie tylko, że trochę się w tym pogubił, bo przykłada lewą rękę do prawej piersi. Nie tak to szło. — Obiecuję poprawę.

Stawiam na to, że jego obietnice są gówno warte. Nie ufam mu. A mimo tego i tak wpuszczam go do środka. Nie chcę mieć na sumieniu kolejnego istnienia. Wystarczy jeden powód, który sprawia, że momentalnie w głowie odzywa się głos rozsądku. Powtarza, że jeszcze mogę to odkręcić. Tylko ja wcale nie chcę tego zmieniać. To właściwe wyjście.

Rue znowu siedzi przed telewizorem. Tym razem na podłodze. Kiedy słyszy odgłosy dochodzące z korytarza, odwraca głowę. Ze złością lustruje wzrokiem mnie, a później Adonisa, który niepotrzebnie zatrzymuje się za moimi plecami. Tylko sobie tym grabi u młodej. Na Yeatsa nie zwraca uwagi, dopóki nie pakuje się na miejsce obok niej. Jeszcze przez chwilę stoję w bezruchu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić.

CZYSTKA | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz