08 - ARMIA ŚMIERCI -

194 35 200
                                        

#CzystkaPL


ADONIS

Czas na wojnę.

To pierwsze, o czym myślę, kiedy widzę, jak kilkunastu rosłych facetów wyskakuje z czarnych furgonetek, które zagradzają drogę. Parę sekund później szturmują wejście do klatki. Pokonanie drzwi nie zajmuje im zbyt wiele czasu – momentalnie otwierają się przed nimi niczym wrota do innego wymiaru, udostępniając drogę do zagłady.

Przyglądam się uważnie zaistniałej sytuacji, szukając istotnych szczegółów albo chociaż czegoś, co da mi jakieś ważne wskazówki. Potrzebuję tropu, którego mogę się uczepić, bo niewiadome mnie dołują. Po zwartych, szybkich ruchach i wykonywaniu czynności w idealnej synchronizacji nasuwa mi się tylko jeden wniosek.

To wyszkoleni żołnierze.

Wszyscy ubrani są w czarne mundury z charakterystycznym logiem na piersi oraz rękawach. To pierwsza wskazówka, choć ten wniosek zostawiam dla siebie. Twarze mężczyzn pozostają tajemnicą, bo skrywają się pod przeciwgazowymi maskami. I nagle uderzają we mnie nieprzyjemne obrazy rodem z podręczników do historii. Przypominają o okresie, podczas którego zginęło zbyt wielu cywili oraz niewinnych ludzi.

Mamy powtórkę z rozrywki, jakbyśmy cofnęli się w czasie. Historia przecież uwielbia zataczać koła. Wraz z tą myślą ciarki naraz roznoszą się bodźcami po całym ciele, sprawiając niemal fizyczny ból.

— Armia? — odzywa się niepewnie Rue. Szuka potwierdzenia, więc spojrzeniem skacze ode mnie do Finna i z powrotem. — Co tu robi armia?

— Przyjechali... oczyszczać? — snuję odważny wniosek i razem z tym drapie się namolnie po karku. Łapie mnie potworny stres, bo nie widzę żadnej drogi ucieczki. I, co gorsza, narastające nerwy nie chcą puścić. Uwierają boleśnie w kręgosłup niczym tępe noże, którymi próbuje się przeciąć coś na siłę.

— Po co mieliby to robić? — pyta Hazel. Patrzy na mnie wyczekująco i nawet stawia krok przed siebie. Później z twarzą bez wyrazu spogląda na okno, przełykając powoli ślinę. Ponownie walczy ze złym wspomnieniem. Z tego powodu trącam ją w łokieć, żeby zamiast skupiać się na lęku, znów spojrzała w moim kierunku.

— Chcesz podejść? — szeptam do niej i właśnie wtedy poświęca mi uwagę. Zachęcam ją szybkim gestem ręki. — Będę obok.

Tym razem.

Przychodzi jej to z ogromnym trudem, ale ostatecznie decyduje się na ten radykalny krok. Przysuwa się do mojego boku, ale nawet przez chwilę nie zerka w stronę okna. Uparcie gapi się na swoje buty, natrętnie skubiąc palcami wystającą nitkę przy moich spodniach, jakby to zaburzało jej estetykę. Aż w końcu podskakuje w miejscu, kiedy w powietrzu na nowo zawisa harmider.

Mija kilka sekund. Z wnętrza budynku najpierw wydostają się szare kłęby dymu, a kiedy nieco opadają do podłoża, ujawnia się nam okropna scena. Żołnierze wyprowadzają z budynku mieszkańców. I to nie w miły sposób, a wręcz przeciwnie – z wielką brutalnością. Jakby byli zbrodniarzami wojennymi. Stopniowo. Lokal po lokalu. Piętro po piętrze.

Otumanieni dymem ludzie nie mają zbyt wiele siły, by walczyć z przeciwnikiem, który od początku jest na wygranej pozycji. Mężczyźni starają się buntować. Kobiety płaczą, gdy ich mężowie padają trupem, zwaleni z nóg przez serię strzałów. Potem te, które najwyraźniej mają w sobie coś wyjątkowego, są zaciągane za włosy prosto do furgonetek. Ślad po nich ginie.

Śmierdzi złem. Ten zapach drażni moje nozdrza.

I jest jeszcze on. Chłopiec, który wcześniej zagrodził mi drogę. Samotny podczas tego zamętu. Stoi i wyje, jakby niewidzialna siła rozdzierała go w pół. A jego policzki zalewają się wodospadami łez, choć uparcie stara się ich pozbyć poprzez powtarzalny ruch rękawem. Każda z nich jest dla mnie jak igła wbita głęboko pod skórę.

CZYSTKA | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz