15 - BÓG JEST KOBIETĄ -

131 27 208
                                    

#CzystkaPL

rozdział z dedykacją dla  milciatoja

sto lat!

HAZEL

— Dzień doberek, słoneczko!

Czuję na twarzy coś przeszywająco-lodowatego i zarazem mokrego. Woda – to pierwsza myśl. Ktoś mnie ją perfidnie i zamierzenie oblał. Jej niska temperatura sprawia, że cała momentalnie kostnieję. Mam wrażenie, że wraz z każdą, nawet najmniejszą kroplą, w moje ciało wbijają się miliony niesamowicie naostrzonych igieł.

Otwieram błyskawicznie oczy, jakbym właśnie wybiegła z ciemnego, dusznego pomieszczenia pełnego zjaw, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Przez parę sekund widzę tylko niewyraźne kształty, które zlewają się w niemal czarno-białą plamę. Nade mną stoi postać jak z horrorów, a w tym świecie po prostu jak z codzienności. Wreszcie wysilam organizm na tyle, by zobaczyć coś więcej.

Oczywiście, że to on. Jak mogłoby być inaczej?

Zawisa nad moim ciałem niczym zwinna małpa i choć wciąż ma zakrytą twarz, wiem, że uważnie mi się przygląda. Podziwia. Jak zdobyte trofeum. Przez chwilę myślę o tym, że kiedy ze mną skończy, powiesi nad kominkiem moją głowę. Na przypomnienie o wygranej. Bezwiednie unoszę wyprostowaną rękę. Pragnę ujrzeć jego prawdziwą twarz, ale nawet nie pozwala mi zbliżyć się do maski. W zamian zanosi się śmiechem.

— Wyluzuj, słoneczko — rzuca. Mam wrażenie, że zwymiotuję, jeśli jeszcze raz zwróci się do mnie w tak na pozór przyjacielski sposób. — Moje oblicze znają tylko wybrańcy.

Teraz to ja mam ochotę się roześmiać. Za kogo on się ma? Czy jest tak popaprany, by naprawdę uważać się za Boga, którego nikt nigdy nie widział? Nie mam siły na wyśmiewanie jego chorych zagrań. Z moich ust wydobywa się jedynie bliżej niezidentyfikowany dźwięk przypominający w niewielkim stopniu rżenie konia. Jest głośny, dziwny, jakby pochodził z nieodkrytego miejsca w ciele.

Chłopak chwyta moje nadgarstki, dzięki czemu siłą sadza mnie na metalowej ławeczce przymocowanej do dołu samochodu. Tuż obok równie, a może nawet bardziej, przerażonej dziewczyny. Jest mniej więcej w wieku Rue i gdy wraz z tym w głowie świeci mi czerwona lampka, bo znów zgubiłam siostrę, modlę się, aby chociaż ona była bezpieczna.

Z Adonisem. Najlepiej z nim. Nikt inny nie poświęci się, by ją ratować.

Biorę kilka haustów powietrza, które pachnie strachem. Czuję suchość w gardle, jakbym od dawna nie miała w ustach żadnych płynów. Czoło okropnie boli, co sugeruje, że mogłam dostać w głowę. I, na ironię, nawet nie wiem, w którym momencie mogło się to stać. Przykładam do niego dłoń, odsuwając jednocześnie wilgotne kosmyki włosów, które na nim przyklapły. Jest obolałe i spuchnięte.

— Witaj w klubie — mruczy głos z boku. Nie potrafię go od razu przypisać do twarzy, ale już po pierwszej nucie wydaje się taki... znajomy? Odnoszę wrażenie, że już słyszałam tę obojętną barwę. I to nie raz. — Mnie też poturbowali.

Kręcę szyją na boki, byle zlokalizować właściciela. Widzę same nieznajome, przestraszone twarze, zanim nie zatrzymuję wzroku przed sobą. Rozchylam usta w zdziwieniu, nie do końca wierząc w to, kogo widzę. Potrzebuję pewności, kolejnego znaku, bo jego twarz pokrywa przerażająca maska z zaschniętej krwi, która w niektórych miejscach już się kruszy. Posklejane od potu zmieszanego z czerwienią włosy zamieniają się w strączki, zakrywając oczy.

CZYSTKA | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz