1

668 19 0
                                    

- Gdzie tak pędzisz? - Pyta Harper, stojąca z kubkiem pełnym kawy przy małej wysepce kuchennej.

- Spóźnię się do pracy! - Krzyczę z korytarza i wrzucam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy. - Telefon jest, szminka, tampony, klucze, perfuma, portfel. Chyba wszystko.

Już wciągam na swoje stopy czarne botki na wysokim klocku, kiedy w korytarzu znów pojawia się Harper.

- Nie zjesz śniadania? - Pyta.

- Nie mam czasu, mówiłam, że się spóźnię. Zamówię sobie coś do redakcji - odpowiadam, zgięta w pół, starając się założyć drugiego buta. - O! Właśnie! Podasz mi listek tabletek przeciwbólowych?

Mam wrażenie, że Harper patrzy na mnie krzywo, ale odchodzi, za sekundę wracając ze srebrnym listkiem niebieskich tabletek.

Harper nie jest moją przyjaciółką od zawsze. Poznałyśmy się na studiach, a że miałyśmy dość podobny plan zajęć, to często siadałyśmy obok siebie w salach. W zasadzie studia skończyłam tylko ja, ale nie przeszkodziło nam to w wspólnym zamieszkaniu.

Natomiast mieszkanie, w którym żyjemy, nie jest zbyt duże. Adekwatne do naszych zarobków, bo umówmy się praca baristy, którą wykonuje moja przyjaciółka, oraz moje redagowanie książek, nie są najlepiej płatnymi zawodami. Mimo to mamy wystarczająco aby się utrzymać oraz aby oszczędzić sobie trochę pieniędzy, lub zwyczajnie kupić sobie coś ładnego.

Podnoszę głowę na zegarek znajdujący się nad drzwiami wejściowymi do mieszkania i przekręcam łucznik.

- Lece! - Krzyczę do Harper.

- Do zobaczenia wieczorem! - Słyszę jej głos, przez zamknięte już drzwi.

Wydawnictwo, w którym pracuję zajduje się zaledwie kilometr od osiedla, na którym mieszkamy, ale i tak potrzebuję chwili na dojście tam, skoro nie posiadam samochodu. Dzisiaj zdecydowanie przyspieszam, omal nie potykając się o wystającą płytę chodnikową, ale udaję, że nic się nie stało i dalej kieruję się do mojego miejsca docelowego.

Kiedy wchodzę przez duże, dwuskrzydłowe drzwi, jedyne o czym myśle, to podejście do ekspresu z kawą i wciśnięcie na nim latte z pięcioma ziarenkami mocy. Ale zanim do tego dojdzie, przechodzę przez długi korytarz, którego podłoga wyłożona jest czarną wykładziną, po drodze mijając wiele par drzwi. Każde z nich, to inni ludzie i inne zadania, jakie zostały im przypisane. Trzy pokoje należą do redaktorek, w tym jedne są moje. Kolejny pokój, w którym znajdują się trzy stanowiska to osoby, które ostatecznie poprawiają teksty, dbają o interpunkcję, składnie i ogólnie o część językową. Chociaż podczas rozmów z autorami oraz gdy czytam książki, też po części się tym zajmuję, to jak bycie recenzetnką i redaktorką w jednym. Mamy też naszego kochanego grafika, który jest wisienką na torcie. Zakazuje gołych klat i tandetnych motorów na okładkach. Jednak często nie ma go na miejscu, głównie pracuje z domu.

Na drugim piętrze budynku znajduję się grupa medialna, pracownicy obierają telefony, zajmują się promocją w mediach społecznościowych, odpisują na maile, korespondują z drukarniami. I oczywiście szef, który w przeciwieństwie do reszty nie jest tak zgrany. Jego gabinet znajduję się co prawda piętro nad moim, aczkolwiek czasami czujemy się, tak, jakby cały czas nas obserwował. Nie jest zbyt miły, ani serdeczny.

No i jest jeszcze studio nagraniowe.

Może nie do końca studio, bo nikt tam nie śpiewa, ani nic takiego. Ale mamy na miejscu pokój do nagrywania audiobooków. A pokój ten najczęściej zajmuje Mavra. Szef długo bił się z myślami, kogo obsadzić na miejscu naszego głównego lektora. Ale po długich debatach na temat tematyki, w jakiej wydawane są nasze książki, niemal jednogłośnie zostało stwierdzone, że Mavra ma w sobie to coś.

Voice Room [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz