Pov. Niemcy
-Deutshland, rozpakuj te kartony w kuchni
-dobrze Vater - odpowiedziałem i wziąłem się do roboty. Tak. Właśnie się przeprowadziłem ze swoim ojcem, psem i rodzeństwem do nowego domu, w nowym mieście.
Wziąłem karton leżący na korytarzu i zacząłem wyjmować rzeczy. Tu akurat są zapakowane talerze. Zaraz...
-AUSTRIA! - krzyknąłem
-CO? - usłyszałem odpowiedź.
-CHODŹ!
Po dwóch minutach mój brat zjawił się na dole, obok mnie, pytając się, o co mi chodzi. Wyjąłem z kartonu talerz z żabką.
-pamiętasz to? - spytałem się. Austria wziął talerz do ręki, i po jego policzku spłynęła łza.
-tak, to od mamy.. Dostałem go na moje 6 urodziny. Nie myślałem, że niedługo po tym ona zniknie...
-ja też nie - odpowiedziałem smutno - nikt się nie spodziewał...
-pomogę ci - Austria odłożył talerz na bok, i wyjął część talerzy zawiniętych w gazety. Odwinął je, wyrzucił na bok podarte gazety i ostrożnie poszedł do kuchni odłożyć talerze na miejsce, mijając ojca zajmującego się swoją "papierkową robotą"
Wyjąłem z kartonu kolejne zawiniątko, tym razem jakieś kubki. Wśród nich ulubiony kubek ojca. Ostrożnie skierowałem się w stronę kuchni podając Austrii kubki, aby odłożył je na miejsce. Nowy dom jest dwupiętrowy - na dole jest mała łazienka, "sień", korytarz, pokój gościnny, kuchnia i schody, a pod nimi wejdźcie do piwnicy, której jeszcze nie widziałem. Na górze za to jest pięć pokoi. Ustaliliśmy, że największy będzie mojego starszego brata Szwajcarii, średni mój, podobnej wielkości co mój będzie Austrii, troszkę większy ojca, a najmniejszy najmłodszego brata Liechtenstein'u. Na górze również znajduje się większa łazienka, w której oprócz toalety i umywalki również jest prysznic, pralka i suszarka. Mam również podwórze.
Dom nie jest aż tak nowy, ma jakieś 80 lat. Miał podobno paręnaście właścicieli, nikt nie chciał w nim mieszkać ze względu na straszne dźwięki dobiegające z sekretnego pomieszczenia w piwnicy. Taką legendę słyszałem od sąsiedniego dzieciaka.
-już rozpakowane wszystkie naczynia? - ojciec uniósł wzrok znad dokumentów i skierował pytanie w moją stronę
-jeszcze sztućce - odpowiedziałem nosząc parę białych jak śnieg talerzy z czerwonymi niczym krew różami. Usłyszałem, jak ktoś schodzi po schodach.
-braaacie, mogę pomóóócccc? - odezwał się nie kto inny jak siedmioletni Lichtenstein
-nie, potłuczesz
-nie da się potłuc metalu - odpowiedział widząc, że trzymam łyżki z widelcami
-ale to już się da - wskazałem na leżącą obok szklankę
-to wezmę łyżkiiii...
-ok, skoro chcesz... - podałem mu łyżki, które trzymały się razem dzięki gumce recepturce. Chwilę później dałem mu również widelce. Widziałem, jak młodszy podejrzanie się uśmiechnął, po czym zaniósł to do Austrii. Ehh... Pewnie znów wymusi ode mnie robuxy, dając argument ojcu, że pracował najciężej z nas wszystkich, choć w rzeczywistości pracuje najmniej.
Gdy karton był już pusty, odłożyłem go na bok, na stos innych pustych kartonów i zajrzałem do następnego. Garnki. No, i patelnie. Jeszcze tylko ostatni karton...
Wyjąłem duży biały garnek, wkładając w niego troszkę mniejszy zielony i mały czerwony, by włożyć na koniec malutki niebieski garnuszek. Zawołałem Lichtenstein'a, aby zaniósł to do Austrii. I tak zrobił.
CZYTASZ
nieznajomy ° gerpol
FanfictionOpowiadanie opowiadające o dwójce nieznajomych. Niemcy przeprowadza się do nowego domu, który kryje w sobie ciekawą historię. Jednym z jego sąsiadów jest Polska - samotny kraj niemający wielu przyjaciół. Jak potoczą się ich losy? Okładka oczywiście...