Pov. Niemcy
Dziś sobota. Ojciec cały od rana chodzi zdenerwowany, wyzywając Lichtenstein'a pod nosem.
-Nosz... Zadzwoń do niego jeszcze raz, gówniarz nie będzie rządził!! - usłyszałem krzyk ojca. Kiwnąłem głową na 'tak', i udałem się do swojego pokoju na górze po telefon. Dzwoniłem do niego godzinę temu. To nic nie da. A jeśli nie uciekł, tylko ktoś go porwał?
Mając głowę zapełnioną złymi myślami spojrzałem na biurko, i ujrzałem szukane urządzenie. Wziąłem je do ręki i wybrałem odpowiedni numer. Siedziałem na łóżku, patrząc się w sufit. Gdy już traciłem nadzieję, nagle usłyszałem sygnał. Odebrał. Jednak zanim zdążyłem się odezwać, usłyszałem jego głos:
-Ciszej, nie mów nikomu o naszej rozmowie. Jesteś sam?
-nie - odpowiedziałem - w pokoju. Ojciec-
-wyjdź na dwór i oddzwoń - rozłączył się. Tak, jak powiedział, wyszedłem na dwór tłumacząc się, że muszę iść do psa, i usiadłem na plastikowym krześle obok dużego drzewa znajdującego się na moim podwórzu. Zadzwoniłem. Po krótkim czasie odebrał.
-LICHTENSTEIN, co to ma znaczyć????!!! - zacząłem od razu. Nastała chwila ciszy, lecz po chwili znów się odezwał. Jego głos był pełny spokoju, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo ma przesrane.
-Jestem bezpieczny, nie martw się. Jestem z kolegą z klasy w domku na drzewie na łące! Jest super! Przyjdziesz? Tylko nie mów nikomu
-...
On sobie chyba żarty robi.
-no i jak? - młodszy wyczekiwał odpowiedzi
-Lichtenstein, nawet nie wiesz, jak bardzo masz przesrane. Jak ojciec cię zobaczy, to rozerwie cię na kawałki. Zapomniałeś, jaki on potrafi być, gdy coś go zdenerwuje?
-no... - usłyszałem odpowiedź
-wracaj w tej chwili, albo znajdę ciebie i sam się ciebie pozbędę.
-mam dość tych ograniczeń. Nie pozwalasz mi grać w gry, sam też ze mną nie spędzisz czasu. Z Luksemburg'iem jest mi lepiej.
-a jak ci zabraknie pieniędzy? A jak rozładuje ci się telefon? - kontynuowałem bezsensowną rozmowę
-nudziarz z ciebie - odpowiedział i się rozłączył. To tak zamierza grać?
Zdenerwowany wbrew temu, co gadał, poszedłem do domu przekazać ojcu to, co powiedział. Wiadomość ta jeszcze bardziej podsyciła gniew ojca.
-już ja mu dam... - wściekłe powiedział pod nosem
U nas w rodzinie nie ma miejsca na wygłupy. Nie ma miejsca na żadne "akcje" typu bycie innej orientacji, chorowanie na depresję, uciekanie z domu, pobicie kogoś. Wszystko musi być normalnie. Przynajmniej dla ludzi z zewnątrz, by nie zepsuć naszej reputacji. A szczególnie reputacji ojca.
-powtórzysz mi nazwę tego jego "kolegi"? - znów usłyszałem coś od Rzeszy.
-Luksemburg - odpowiedziałem prosto.
-luksemburg... - zamyślił się - Luksemburg! Dzieciak z sąsiedztwa, ma bogatych rodziców, zmyśla, aby manipulować innymi, i ucieka z domu.
-skąd o tym wiesz? - spytałem się niepewnie
-nie ważne - odpowiedział - weź Austrię i idź znajdź go, może jest gdzieś w okolicy. Weźcie tego psa, może na coś się przyda, w co wątpię.
-dobrze - odpowiedziałem i skierowałem się w stronę schodów, zawołać Austrię. Po chwili mój brat zszedł ze schodów. Opowiedziałem mu wszystko, co uważałem za potrzebne, i wołając psa, wyszliśmy z podwórza.
CZYTASZ
nieznajomy ° gerpol
FanfictionOpowiadanie opowiadające o dwójce nieznajomych. Niemcy przeprowadza się do nowego domu, który kryje w sobie ciekawą historię. Jednym z jego sąsiadów jest Polska - samotny kraj niemający wielu przyjaciół. Jak potoczą się ich losy? Okładka oczywiście...