12

1.1K 42 100
                                    

Pov. Niemcy

-macie coś? - spytał się ojciec, gdy wróciliśmy

-jasne - Lichtenstein dumnie niósł koszyk - cały koszyk! Wszystko znalazłem ją!

-bzdura - przerwał Austria - nie myśl, że jak będziesz kłamał, to dostaniesz z powrotem telefon.

-pokażcie - odezwał się ojciec z kuchni

Poszliśmy z koszykiem do kuchni, i postawiliśmy go na stole. Koszyk aż lśnił od zebranych zajączków, borowików i kani. Pełny koszyk. Miejsce pokazane przez znajomego Lichtenstein'a okazało się być miejscem pełnym skarbów.

-o, dobrze wam poszło. O ile nie są robaczywe to może uda się ugotować zupę... - pochwalił nas ojciec.

-jasne! A czy dostanę swój telefon z powrotem? To dzięki mnie mamy te grzyby! - wtrącił się lichtenstein

Po chwili namysłu, ojciec odpowiedział prosto:

-nie.

Zawiedziony Lichtenstein powoli poszedł w stronę swojego pokoju. Po jego dawnej radości nie było już śladu.

-później zobaczymy te grzyby, teraz muszę jechać po karmę psu.

-mogę też jechać? - spytał się Austria - chciałbym odebrać książkę w galerii

-ja muszę kupić sobie nowy piórnik, w tamtym suwak mi się zepsuł - dołączyłem się do rozmowy

-ehh... No dobra. - zgodził się Rzesza - Lichtenstein! - zawołał swojego najmłodszego syna

-tak? - młodszy przybiegł do kuchni

-jedziemy na miasto za dziesięć minut.

-po co?

-kupić jedzenie psu. - odpowiedział ojciec

-a ja mogę zostać się?

-nie, jedziesz z nami - ojciec nie zgodził się

-niech się zostanie, lepiej będzie bez niego. Zaoszczędzimy pieniądze, bo nie będziemy musieli niczego mu kupować. - wtrącił się Austria

-no, właśnie! Nic mi się nie stanie!

-no dobra. Tylko nie wychodź nigdzie, nie wpuszczaj nikogo, nie wpuszczaj do domu psa, nie zniszcz niczego i zamknij dom na "zasuwę" - ojciec się zgodził

-jest! Wreszcie! - Lichtenstein poszedł w stronę pokoju gościnnego.

-chodźmy, bo zamkną sklep - odezwał się Rzesza

Pov. Lichtenstein

-dobra - odpowiedział Niemcy. Poszli w stronę "sieni", ubrali buty i kurtki, a następnie wyszli. Nie będzie ich przez następne 4 godziny, jak nie lepiej! Cały dom dla mnie!

Hmmm... Co by tu zrobić... Nie myślałem długo, ponieważ usłyszałem drapanie drzwi. To zapewne Hugo, nasz pies. Mój pies. Niemal od razu go wpuściłem do domu. Biedna psina nigdy nie mogła wejść do domu i schronić się przed zimnem w zimę... Siedziała tylko w budzie, albo czasem w piwnicy jak była dziura w drzwiach.

Ucieszony owczarek od razu zaczął machać ogonem i skakać z radości, zarażając i mnie tą radością. Zacząłem się śmiać razem z nim. Po chwili dotarło do mnie, że właśnie złamałem jedną z zasad panujących w tym domu... Wpuściłem psa. Na moje usta wkradł się uśmiech. Na co komu zasady?

Stanąłem na schodach wołając psinę, a następnie wszedłem na górę do swojego pokoju. Nie zamknąłem drzwi na zasuwę. Komu to potrzebne? Co, ktoś już miałby włamać się akurat w tym dniu do domu?

Usiadłem na łóżku głaskając psa, który położył się obok mnie. Tak właściwie jeszcze nigdy nie widziałem całej piwnicy... Ojciec zawsze mówił, by tam nie wchodzić... Ale dlaczego? Co tam jest takiego złego?

Dom, do którego się przeprowadziliśmy,  ma dużo lat. Nikt nie chciał w nim mieszkać ze względu na dziwne dźwięki dobiegające z piwnicy. Prawdę mówiąc, czasem nadal nawiedzają mnie w nocy... Ale czym są spowodowane?

Nie zważając na niebezpieczeństwa, zasady i zakazy zszedłem na dół razem z psem i otworzyłem drzwi do piwnicy. Zszedłem na dół po schodach, wchodząc do pomieszczenia z piecem. Nic ciekawego...

Pomieszczenie obok pieca było prawie puste. W rogu "stało" jakieś dziwne urządzenie przypominające jakiś metalowy zbiornik, w rogu były rury. Wyszedłem z pomieszczenia rozglądając się dalej. Było jeszcze jedno pomieszczenie, takie połączone z garażem. Wszedłem i zacząłem się rozglądać. Jakiś złom pod ścianą, rury, narzędzia, jakieś smary i farby...

Przyjrzałem się miejscu, w którym zwykle stoi volkswagen ojca. Zauważyłem coś błyszczącego na podłodze... Podniosłem to i przyjrzałem się temu bliżej. Przedmiotem tym okazała się być złotówka! Ale mam szczęście...

Po chwili usłyszałem szczekanie psa, które mnie trochę wystraszyło... Tak niespodziewanie... Odwróciłem się w stronę psa. Głośno szczekał odwrócony w stronę ściany... A właściwie szafki. O co mu chodzi?...

Podszedłem zaciekawiony do psiny, i otworzyłem wspomnianą szafkę. Była pusta, nie licząc grosika w rogu. Podniosłem go z myślą, że o to chodzi psu, ale nic. Dalej szczekał.

A może jest coś za szafą?..

Postanowiłem spróbować ją odsunąć. Była dość ciężka. Gdy odsunąłem ją trochę, ujrzałem.. drzwi? Czy jest tu jakieś sekretne pomieszczenie?

Z trudem odsunąłem całą szafę, a pies przestał szczekać. Stanął nieruchomo. Ostrożnie otworzyłem drzwi. W środku było dość ciemno, nie było niczego widać. Chwyciłem za lampkę znajdującą się w złomie i włączyłem ją. Widok mnie zszokował...

Pov. Węgry

Piszesz do: 666 696 123

-hej, to ja, Węgry. Spotkamy się dziś?

-węgry? Skąd znasz mój numer?

-to nie jest ważne. Masz wolny czas?

Nazwa kontaktu została zmieniona na "Austria :)"

-no nie bardzo. Jestem na mieście po książkę i karmę dla psa.

-a później będziesz miał?

-chyba tak, zobaczę... A co chciałeś?

-nic. Po prostu... Brakuje mi ciebie...

Odłożyłem telefon na stół i wstałem. Skierowałem się do kuchni w celu sprawdzenia, czy zupa pomidorowa się ugotowała. Jest dobrze. Wyłączyłem zupę, a następnie nałożyłem sobie trochę na talerz, przyprawiłem, i krzyknąłem:

-lengyelország, zupa!

Na odpowiedź nie musiałem czekać długo.

-jasne, zaraz przyjdę.

Wziąłem talerz i poszedłem do swojego pokoju, aby następnie położyć go na biurku i poczekać, aż ostygnie. Włączyłem telefon. Postanowiłem przejrzeć tiktok'a do czasu, aż zupa mi ostygnie.

Pov. Polska

SMS od 123 699 213

-hej, to ja, Niemcy. Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy pomógłbyś mi w zadaniu z polskiego? Naprawdę nie umiem...

Serio?..

-skąd masz mój numer?

-od Austrii. Naprawdę, pomóż, bo dostanę jedynkę... Wykorzystałem wszystkie nieprzygotowania...

-dobra, pomogę.

-dzięki, nie wiem, jak mam ci się odwdzięczyć.. przyjdź jutro do mnie po szkole

-dobra.

Nazwa kontaktu została zmieniona na "Niemcy".

Nie wiem dlaczego, ale postanowiłem mu pomóc w zadaniu domowym. Może dlatego, że w moim domu wieje nudą...

nieznajomy ° gerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz