Za ścianą stała Japonia, która zapewne śledziła nas przez cały ten czas. Nadszedł mój koniec.
Dziewczyna podeszła do mnie, zawalając mnie pytaniami dotyczącymi mnie i nowej dziewczyny z klasy.
-jak randka? Kochasz ją? Odwzajemnia to? Nie jesteś gejem? Nie jest ona lesbijką? Skąd masz pewność? - dziewczyna nie przestawała pytać
-Japonia, śledziłaś nas? - stałem w szoku
-no, może... - dziewczyna się zaśmiała.
-jak mogłaś... I widziałaś to wszystko..
-tak. Jesteście słodką parą~
-przestań - uderzyłem ją lekko
-ał! dobra, dobra...
Pov. Polska
Usłyszałem pukanie do drzwi.
-wiesz co... - usłyszałem Węgra - przepraszam za to, że cię ignorowałem. Powinienem ci wcześniej o tym powiedzieć, ale wyszło tak niespodziewanie...
Ta...
Otworzyłem mu drzwi.
-czego chcesz? - spytałem się.
-spędzić trochę czasu ze swoim bratem - uśmiechnął się, jak za dawnych czasów.
-spędzić trochę czasu? Dokładniej?
-nie wiem - odpowiedział - możemy pograć w minecraft, wyjść gdzieś, zaprosić kogoś, np. Czecha lub Niemca
-to wolę już wyjść. Możemy iść na pizzę w sumie
-no dobra - zgodził się - składamy się na pół. Idę po pieniądze - i wyszedł.
Wyjąłem z szafy bluzę i włożyłem ją na siebie, a następnie włożyłem pieniądze do kieszeni. Tak, jak zwykle.
-jestem - w moim pokoju zjawił się mój brat - chodź.
Otworzyłem drzwi i zaczęliśmy się kierować w stronę miasta. Do naszej ulubionej pizzerii. Mają dobrą pizzę, a jednocześnie przystępne ceny. Nawet po inflacji.
Dawno nie byliśmy tu razem.
Gdy szliśmy, usłyszałem znajomy mi śmiech... Rozejrzałem się po okolicy. Obok drzewa stał Lichtenstein, z kimś... Chyba tym "Luksemburg'iem", nie jestem pewny. Wydawali się szczęśliwi razem... A tak w ogóle, to Lichtenstein nie miał czasem zakazu spotykania się z Luksemburg'iem?
Przyspieszyłem trochę. Nie chcę teraz mieć kontaktu z rodziną mieszkającą obok mnie.
Nagle przypomniało mi się, że jutro mam się spotkać z Litwą. Nasze spotkanie i tak już się przełożyło, więc lepiej, abym pamiętał... Tyle lat jej nie widziałem..
-ej, tutaj - Węgry uderzył mnie w ramie. Faktycznie... Zamyśliłem się.
Wszedliśmy do środka i wybraliśmy pizzę, składając się na pół. Spędziliśmy ten dzień tak, jak kiedyś...
***
-ej, bo zbliża się 19 - zaczął Węgry - ja muszę jeszcze się jutro z kimś spotkać...
-austria? - spytałem się wprost wiedząc, że nie pomyle się.
-no... Tak - podrapał się po głowę - będziemy się już zbierać? Poza tym najadłem się, nie dam już rady...
-naprawdę? Myślałem, że zjesz ostatni... Nie zjem tego - odpowiedziałem.
Zawsze był problem z dojedzeniem ostatniego kawałka.
Nie mając wyjścia zanieśliśmy talerz z tym kawałkiem.
-może chcielibyście opakowanie na wynos? Jest darmowe - usłyszałem głos, jak się okazało, pracownika.
Od kiedy mają opakowania na wynos do pizzy?
Zgodziliśmy się i dostaliśmy jedno opakowanie wykonane z kartonu kształcie trójkąta. Kawałek pasował idealnie. Podziękowaliśmy i wyszliśmy.
Nagle Węgry zaczął się śmiać.
-co? Zauważyłeś coś? - spytałem się
-nie - odpowiedział ledwo powstrzymując się od śmiechu - przypomniało mi się coś...
-co?
-pamiętasz, jak mieliśmy około siedem lat? Szliśmy raz na wesele kogoś i nie mogliśmy się pobrudzić. A ty wtedy niespodziewanie... - przerwał.
-dobra, nie musisz mówić nic więcej - odpowiedziałem zażenowany swoim zachowaniem sprzed lat, gdy przypomniała mi się opowiedziana przez niego sytuacja.
Tak. Potknąłem się na kamień i wywaliłem się akurat na odchody psa, brudząc drugie spodnie i buty. Ojciec był zły... Ale miałem wtedy siedem lat... Dlaczego?
Idąc pomiędzy zielonymi listkami trawy, "krzaczorami" tworzącymi coś, co zwane jest żywopłotem i chodnikiem z kostki brukowej zauważyłem kogoś, kogo nie chciałem widzieć.
Niemcy.
-chodź szybciej - szepnąłem do Węgra.
-co? - spytał się - goni nas ktoś?
-nie. Po prostu w pobliżu jest ktoś, kogo nie chce teraz widzieć.... I tak już za późno.
Na moje nieszczęście Niemcy musiał nas zauważyć i do nas podszedł.
-hej - przywitał się - co robicie o tej porze? Ciemno już
Faktycznie, jak na listopad dość wcześnie zrobiło się ciemno.
-hej stary - przywitał się Węgry jakby nigdy nic - a co ty tu robisz?
-jaaa... Przyszedłem po lichtenstein'a - odpowiedział chłopak
-to nie przyszedł z tobą? - zdziwiłem się.
-nie - odpowiedział normalnie - uciekł z domu.
-uciekł? - spytał się Węgry - i twój ojciec się nie dowiedział?
-nie. Kryłem go, nie chcę, by wpadł w kłopoty.
-ale wiesz, że jak będziesz mu pozwalać na wszystko, to wrośnie za przeproszeniem na gówniarza, który niczego nie szanuje i myśli, że wszystko mu wolno? - odpowiedziałem. Co jak co, ale to prawda.
-wiem, ale... - zamyślił się - właśnie. A co wy tu robicie?
-byłem z Węgrem na pizzy - odpowiedziałem.
-chyba w pizzerii* - mój brat mnie poprawił. Odpowiedziałem "zamknij się". Mam dość jego "poprawiania" mnie. Niemcy się zaśmiał.
-pojdziemy razem? - zaproponował.
-jasne - Węgry się zgodził, a ja nie miałem nic do gadania. Zobaczyliśmy Lichtenstein'a i podeszliśmy do niego
-chodź! - krzyknął Niemcy. Zdezorientowany lichtenstein odwrócił się w stronę dźwięku i ujrzał... Swojego starszego brata (wow, nikt się nie spodziewał)
-już? Tak w ogóle nikt miał o tym nie wiedzieć - podszedł do nas
-oni nie wyglądają - zapewnił Niemcy - chodź do domu
Lichtenstein pożegnał się z Luksemburg'iem, i zaczął iść z nami w stronę domu.
***
Przepraszam was za długą przerwę, ale nie miałam chęci do pisania, a poza tym nauka...
CZYTASZ
nieznajomy ° gerpol
FanfictionOpowiadanie opowiadające o dwójce nieznajomych. Niemcy przeprowadza się do nowego domu, który kryje w sobie ciekawą historię. Jednym z jego sąsiadów jest Polska - samotny kraj niemający wielu przyjaciół. Jak potoczą się ich losy? Okładka oczywiście...