Narracja trzecioosobowa
Zaczęły się przygotowania do świąt. Jest już 15 grudzień, chyba już najwyższa pora. Węgry wczoraj ogarnął jakieś małe drzewko świąteczne, i dziś męczy się z ubieraniem.
-mógłbyś podać mi tę bombkę, którą pomalowałem na wycieczce w fabryce... - chciał się spytać Węgry
-wieszasz tą bombkę z drugiej klasy zawsze co roku - przerwał mu jego brat - to cud, że ona jeszcze żyje
-no podaj mi ją. Jest ładna - odpowiedział Węgry
Omawiana bombka miała narysowaną zmutowaną twarz kota i grubego patyczaka mającego być "świętym Mikołajem". Wszystko było narysowane stylem typowego ośmiolatka przy użyciu kolorowego brokatu dostępnego w fabryce bombek na wycieczce klasowej. Bracia miło wspominali te wydarzenia nawet pomimo faktu, że świąteczna bombka Polski została zgnieciona przez tyłek grubego kolegi w autokarze.
-teraz łańcuch... - powiedział do siebie Polska - i... Gotowe!
Odeszli, by zobaczyć swoje dzieło. Trochę bombek, cukierków "sopelków", światełek i innych dekoracji. To wszystko nadało kolorów ponuremu wcześniej drzewku.
Węgry wyjął telefon, by zrobić zdjęcie, a następnie wysłał je z entuzjazmem do Ron'a, aby po chwili do niego zadzwonić. Dość szybko odebrał.
-Tato, przyjedziesz na święta?
-hmmm... Powinienem się wyrobić. Co jak co, ale rodzina ważniejsza od pracy - odpowiedział Ron przez telefon.
Na twarzy Węgra pojawił się uśmiech. Uwielbiał Boże narodzenie. To zawsze było jego ulubione święto w roku.
"Szkoda, że tego szczęścia nie mogę dzielić z Litwą, jak zawsze..." - pomyślał brat podekscytowanego świętami Węgra. Wciąż Litwa się do niego nie odezwała. Źle się czuł z tym, co zrobił, ale nie zmusi siebie do kochania jej. Jego serce należy do kogoś innego. Do kogoś, kto wywołuje uśmiech na twarzy, gdy choć tylko trochę się o nim pomyśli. O kogoś, kto potrafi uszczęśliwić każdego~
Inaczej sytuacja miała się u rodziny germańców. Rzesza darł się po szwabsku przez telefon na dostawcę choinki zupełnie jakby to była wina tego dostawcy, że jakiś Janusz ukradł dwie opony i znaczek samochodowy "Subaru" z auta w nocy. A wiadomo, choć brak logo to pół biedy, to już bez opon auto choćby próbowało, to nie da rady pojechać. Tym bardziej w taką śnieżycę.
Mały Lichtenstein biegał z zabawkowym samolocikiem, który dostał od "mikołaja" ze szkoły razem ze szczekającym psem, który jakimś cudem znalazł się w domu wywołując przy tym niemały harmider. Niemcy poszedł do piwnicy szukać zeszłorocznych ozdób świątecznych, a Austria siedział przy stole patrząc się zrezygnowany to na ojca, to na Lichtenstein'a i psa jak na debili.
-błagam, przestańcie! Zapewne cała wieś was słyszy! - odezwał się Austria
-nie mieszkamy na wsi - uciszył się Lichtenstein i odpowiedział
-Boże... - Austria walnął się w czoło - opanuj się debilu a nie biegasz, jakbyś miał sraczkę i uciekał przed stoperanem
-ta, bardzo śmieszne - odpowiedział sarkastycznie Lichtenstein i odłożył samolocik na stół
-może byś pomógł? - nagle w pomieszczeniu pojawił się Chłopak określany przez ojca jako "Deutschland" z pudełkiem świątecznym ozdób w rękach.
-ja? A ten mały? Ledwo udało mi się go uspokoić. Przez niego głowa mnie boli - wstał Austria, narzekając - pójdę do ojca żeby mi tu nerwicy nie dostał.

CZYTASZ
nieznajomy ° gerpol
FanfictionOpowiadanie opowiadające o dwójce nieznajomych. Niemcy przeprowadza się do nowego domu, który kryje w sobie ciekawą historię. Jednym z jego sąsiadów jest Polska - samotny kraj niemający wielu przyjaciół. Jak potoczą się ich losy? Okładka oczywiście...