Rozdział 44

1.2K 120 17
                                    



Jego spojrzenie było inne. Mroczne. I cały czas skupione na mnie. Tylko na mnie.

Nawet jak siadałem zaraz obok detektywa i kładłem teczkę z dokumentami o niewiadomej treści, to byłem w jego centrum zainteresowania.

Nie pamiętam, byśmy jakoś specjalnie rozmawiali. Właściwie w ogóle go nie pamiętam. Wiem, że go tatuowałem, bo mogę doskonale rozpoznać swój styl i dziary, jakie wyszły spod mojej ręki.

Pamiętam tatuaże, a nie ludzi.

Dopiero teraz, siedząc tutaj, po tej stronie biurka zauważyłem pewne drobne szczegóły.

Żaden z nas nie siedział bezpośrednio naprzeciwko podejrzanego. Właściwie siedzieliśmy trochę z boku, widząc doskonale całą sylwetkę faceta. Siedział w kącie, przez co miałem wrażenie, że...

Go osaczamy. Że jest mniejszy niż w rzeczywistości.

Czy to zabieg celowy? Na pewno.

Detektyw rozpoczął przesłuchanie standardowo. Właściwie mówił zaskakująco miło i łagodnie. Miałem wrażenie, że siedzi obok mnie zupełnie inny facet.

On miał plan. Plan, który również mnie brał pod uwagę, ale nie wiedziałem, jaką rolę pełnię.

I to ładne, spokojne przesłuchanie zaczęło powoli mnie wkurwiać. Nie dość, że było bezskuteczne, bo delikwent do niczego się nie przyznawał, to jeszcze nie wiedziałem, co mogłem pomóc w tym przedstawianiu.

A co ciekawe. Zauważyłem, że detektyw nie włączył dyktafonu. Nie zamierza tego zapisać?

Chyba...

Chyba, że brak włączenia dyktafonu oznacza pewną zgodę do robienia czego tylko chcę.

– ...nie podoba mi się, że ograniczacie moją wolność. Chyba poproszę o prawnika...

Zerknąłem na detektywa. Był całkowicie opanowany. Tylko delikatne stukanie palcem o kolona ukazywało, jak jest zirytowany.

– Pomóż nam oczyścić cię z listy podejrzanych. Ale, aby tego dokonać, musisz odpowiadać na moje pytania.

– Nic nie wiem. Zostałem zaatakowany przez tego mężczyznę bez powodu. – Machnął w moich kierunku. – Zresztą, dlaczego jest teraz tutaj? Czy przypadkiem on nie jest policjantem? Nie życzę sobie jego obecności. Chcę rozmawiać z kimś profesjonalnym, a najlepiej w obecności prawnika...

Dyktafon wyłączony, kamera również, bo nie mruga światełko. Świadkiem jest tylko detektyw i Daria za szybą. Nie pracuję jako policjant, im też zależy na rozwiązaniu sprawy.

Co mi szkodzi?

– Mów, co wiesz, skurwysynu! – wrzasnąłem niespodziewanie, waląc mocno dłonią o stół.

Obaj podskoczyli i odsunęli się przestraszeni. Zrozumiałem, co muszę zrobić.

To ja będę tym złym gliną.

Wstałem i pochyliłem się w jego kierunku, by go jeszcze bardziej osaczyć.

– Myślisz, że złapałem cię bez powodu? Mamy wystarczająco dowodów, by cię wsadzić – powiedziałem gardłowo, by brzmieć strasznie.

Widziałem, że uciekł spojrzeniem.

– Chcesz mnie nastraszyć – wymamrotał.

– Mogę cię powiesić za chuja, co ty na to? Dlaczego gej zabija innych gejów?

Szansa na szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz