Wracałem po swojej pierwszej jeździe. Byłem trochę oszołomiony, ale szczęśliwy, bo już po piętnastu minutach jazdy próbnej wyjechałem na miasto. Nie było tak źle, jak sądziłem. A wiedza mechaniczna zrobiła wrażenie na instruktorze, więc mieliśmy o czym rozmawiać przez te dwie godziny jazdy. Przynajmniej na wykłady z teorii nie musiałem chodzić. Dostałem płytę i kazali mi ją całą przestudiować. Zrobiłem to w dwa wieczory, bo mnie to interesowało. Zakazy, nakazy i znaki drogowe były dla mnie czymś logicznym i oczywistym.
Podobało mi się to, więc nic dziwnego, że pozwolono mi zrobić kurs przyspieszony.
Dlatego też zadowolony wróciłem do willi, kiedy natychmiast Gabriel mnie do siebie zawołał. Nawet nie wyjąłem kluczy do bramki głównej, kiedy zaraz się rozdzwonił mój telefon.
– Zdejmij buty i przyjdź do mnie – powiedział i się rozłączył.
Z jakiegoś powodu lubił przypominać mi o zdejmowaniu butów.
Zamrugałem zdezorientowany i spojrzałem na telefon. Ciekawe, czy użył mojego GPS-u w komórce, czy to idealnie wyliczony czas powrotu skłonił go do zadzwonienia do mnie teraz.
W każdym razie nie chciałem wystawiać jego cierpliwości na próbę, zwłaszcza że słyszałem w tonie jego głosu, że mu się spieszy.
Przeszedłem przez korytarz, jak zwykle zachwycając się ocieplaną podłogą. Kurde, to był cud technologii, gdyby nie tak wygodne łóżko, to mógłbym spać na podłodze bez żadnych problemów.
Wchodząc do gabinetu, natychmiast zobaczyłem stos paczek przy biurku, a ja już wiedziałem co to jest. Chciałem się cofnąć do elki.
– Ani mi się waż – warknął, widząc, jak cofam się bez słowa. – Przyszły twoje nowe rzeczy.
Przecież widzę, pomyślałem z ironią, ale tego nie powiedziałem.
Zrobiłem nadąsaną minę. Najgorsze było przyjmowanie tych ciuchów. Nie lubiłem dostawać czegoś drogiego. A on wybierał mi brzydkie ciuchy znanych projektantów o astronomicznych cenach.
Już w zeszłym tygodniu przyszła mi nowa para butów i spodnie. Spodnie były paskudne, o jasnym kolorze i przez to zagroziłem, że będzie musiał mnie w nie ubrać, bo sam ich nie włożę. Wściekł się, ale postawiłem na swoim i zwrócił je. To nie tak, że byłem niewdzięczny. Po prostu to było nie do przejścia. Ja i garnitury, eleganckie, ładne rzeczy? Czułbym się źle, nosząc je. Wolałem proste, tanie rzeczy. W końcu chodziłem w takich całe życie.
Gabriel jednak nie mógł tego przetrawić. Sam ubierał się w najdroższe koszule i garnitury.
– No podejdź – upomniał mnie, kiedy nadal stałem w jednym miejscu. W końcu do niego podszedłem na bliską odległość, a on wyjął z otwartej już paczki jakiś sweter.
Był szary, ciepły i miły w dotyku.
Blondyn przyłożył mi go do piersi i pokiwał zadowolony głową.
– Podoba mi się – powiedział, nadal kiwając głową. – Przymierz go.
Chwyciłem go w dłonie. Był naprawdę przyjemny w dotyku.
– Teraz? – zapytałem zaskoczony, kiedy patrzył na mnie z oczekiwaniem i szturchnął mnie palcem w brzuch.
– Nie mamy czasu, a zależy mi na zobaczeniu cię w tym swetrze. No już – podniósł mi skrawek koszulki do góry – nie mamy całego dnia. No chyba się nie wstydzisz, co?
Zmieszałem się na jego zaczepki. Nie wstydziłem się, no bo w końcu obaj jesteśmy facetami, poza tym w więzieniu też się wszyscy przebierali przy sobie, ale zmieszałem się na możliwość tego, że zobaczy moje tatuaże. W całości. Bałem się, że zacznie coś podejrzewać. Bo tatuaż obejmował całe plecy, ręce i część klatki piersiowej.
CZYTASZ
Szansa na szczęście
RomanceAdam jest byłym kryminalistą z krwią na rękach, który tak naprawdę chce tylko bezpieczeństwa i domu. Gabriel jest pisarzem kryminałów, który zna się na ludziach lepiej niż ktokolwiek inny. Światy obu mężczyzn są inne, tak jak priorytety, problemy i...