Rozdział 25

1.4K 134 13
                                    


Myślałem, że się zrzygam ze stresu.

Oto nadchodziła chwila prawdy. Chwila mojej zagłady. Tak się stresowałem, że czułem, jak mój żołądek tańczy tango i zawija się w supełek.

Siedziałem skulony na kanapie, w tle grał telewizor z jakimiś wiadomościami, Tatiana krzątała się po kuchni. Jednak ja nie zwracałem na to wszystko uwagi. Przytulałem do siebie miękką kanapową poduszkę i wgapiałem się w telefon, oglądając wykład o zasadach ruchu drogowego.

Powoli przez natłok informacji wszystko zaczęło mi się mieszać. Doszło nawet do tego, że zacząłem wątpić, by czerwone znaki drogowe oznaczały zakaz.

Jak nic to uwalę. Nic mi nigdy nie wychodzi za pierwszy razem, nic tak naprawdę ważnego nigdy nie zdałem.

Dlaczego teraz ma być inaczej?

– Wyglądasz żałośnie. – Doszedł do mnie bezlitosny komentarz, na co aż podskoczyłem zaskoczony nagłym pojawieniem się obok mnie Gabriela.

Spojrzałem na niego wilkiem, ale nic nie powiedziałem. Odwróciłem tylko ostentacyjnie głowę i wróciłem do oglądania filmiku.

Nie dam mu mnie dobić.

– Zdasz to – powiedział nagle i aż mi zadzwoniło w uszach.

Spojrzałem na niego szybko, całkowicie zaskoczony. Jak nic facet czyta w myślach.

– Skąd wiesz? – wykrztusiłem, odkładając telefon i skupiając się na nim. – Jestem taki oczywisty?

Westchnął i przeskoczył z wózka na miejsce obok mnie na kanapie. Spojrzał na mnie charakterystycznie i powiedział:

– Widziałem twój przelew.

– Kurwa, Gabriel! – jęknąłem załamany.

Myślałem, że nie mogę stresować się bardziej, jednak się myliłem.

Westchnął jeszcze raz. I nie wiedziałem, czy to irytacja na moje przekleństwo, czy zmęczenie całą moją osobą.

– Nie denerwuj się – dotknął mojego kolana w pocieszającym geście. – Poradzisz sobie. Zresztą, nie rozumiem idei ukrywania egzaminu teoretycznego przede mną. Co to zmieni?

– Będę się mniej denerwował – mruknąłem nadąsany.

Mogłem się spodziewać, że regularnie sprawdza moje wydatki.

– Jak to? – dopytał.

– Wiem, że będziesz czekał na mój wynik.

Uśmiechnął się jakoś enigmatycznie. Jak ojciec do głupiutkiego syna.

– Cokolwiek się stanie, wiem, że i tak w końcu zdasz. Twój instruktor mi powiedział, że świetnie sobie radzisz.

– Przestań wszystkich o mnie wypytywać! Czuję się jak twoja córka wychodząca na pierwszą randkę.

Uśmiechnął się rozbawiony, ale nie skomentował tego.

I także nie zaprzeczył.

Teoria była następnego dnia rano. Nie połączyłem teorii z praktyką jak większość robiła. Chyba bym umarł z paniki i stresu, gdybym tak to połączył wszystko jednego dnia. A jak nie zdam? Mam komuś spojrzeć w oczy i odwołać jazdę? Mowy nie ma.

Zresztą, mam jeszcze parę godzin do przejeżdżenia.

Siedziałem w poczekalni już chyba z godzinę wcześniej, niż miałem wpisany termin. Siedziałem, oglądałem filmiki i trząsłem nerwowo nogą.

Szansa na szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz