Chyba jestem trochę dziecinny. Nie powinienem się przejmować taką drobną rzeczą, prawda? Są gorsze na ziemi. Dziecko uzależnione od narkotyków, rak, głód i takie tam.
Dlaczego więc tak żałośnie przeżywam tak drobną rzecz w porównaniu do innych tragedii?
– Co się stało? – zagadnął mnie w końcu Gabriel, widząc moje oczywiste zachowanie. – Nie zjadłeś prawie w ogóle obiadu.
Naprawdę jestem oczywisty.
– Nic – mruknąłem nadąsany, wściekły na siebie, że nie poszedłem się nad sobą użalać do pokoju, tylko siedzę w salonie.
– Nie upominasz się też o deser – dodał Gabriel, siedząc niedaleko mnie i przeglądając jakiś tam magazyn.
– Wszystko w porządku – upierałem się, choć obaj wiedzieliśmy, że tak nie jest.
– Nawet na mnie nie patrzysz – ciągnął.
Nie było szans, bym z tego wybrnął i nie wyszedł na głupka. Na dziecinnego głupka.
Westchnąłem ciężko i wstałem, odkładając ozdobną poduszkę, którą cały czas ściskałem. W końcu Tatiana na mnie nawrzeszczy, że ją zniekształcę. Już przy obiedzie coś wspominała o tej nieszczęsnej ozdobie kanapy.
– Pójdę do pokoju – powiedziałem zmęczony dzisiejszym dniem.
– Adam – westchnął, zatrzymując mnie. Spojrzałem na niego sceptycznie. – Wiem, że to niemiłe, że nie daję ci wyboru.
Zmarszczyłem brwi zdezorientowany. O czym on mówi?
– Co?
Odłożył gazetę i podjechał kawałek do mnie.
– Ale praca w policji jest niebezpieczna – wyjaśnił charakterystycznie łagodnie. – Nie zgadzam się, byś robił ich czarną robotę.
Chyba się troszkę pogubiłem.
– Co? – powtórzyłem jak głupek.
– Detektyw Drygas przez zawał nie jest sprawny jak kiedyś i chce pracować – wyjaśniał, jakby mnie nie słyszał. – Równocześnie chce ciebie wysłać tam, gdzie on nie może.
Och, on nie rozumie, o co mi chodzi. To dziwnie uczucie, kiedy Gabriel nie wie, o czym myślę. Sądziłem idiotycznie, że czyta w myślach.
– Aha, ale nie o to chodzi – powiedziałem niemrawo.
Jednak Gabriel chyba mnie nie słuchał, bo kontynuował:
– Naprawdę chcę, żebyś był po prostu bezpieczny i zajmował się tym, co masz w obowiązkach.
Wpatrywałem się w niego i końcu powiedziałem głośno, z irytacją:
– Ale nie o to chodzi.
Zmarszczył brwi i w końcu skupił się całkowicie na mnie, a nie na temacie, który rozdrabniał.
– Nie? – zapytał zdziwiony. – Nie jesteś zły, że zdecydowałem za ciebie?
– Nie. Znaczy... – zawahałem się. – Jeszcze nie. O czym to mówiłeś?
Przymknął oczy i westchnął ciężko:
– Jezu, Adaś...
Potarł sobie szczękę, jakby był naprawdę zmęczony.
Wziąłem się w sobie i postanowiłem powiedzieć prawdę, nieważne jak idiotycznie i dziecinnie to będzie brzmieć.
– Jestem zły, bo mi nie pogratulowałeś – mruknąłem w końcu, przeskakując z nogi na nogę.
CZYTASZ
Szansa na szczęście
Storie d'amoreAdam jest byłym kryminalistą z krwią na rękach, który tak naprawdę chce tylko bezpieczeństwa i domu. Gabriel jest pisarzem kryminałów, który zna się na ludziach lepiej niż ktokolwiek inny. Światy obu mężczyzn są inne, tak jak priorytety, problemy i...